Za nami pierwsze wykoty. To był trudny czas dla nas i naszych owiec.
Przy ciężkim porodzie straciliśmy ulubioną owieczkę i jej jagnię.
Tej samej nocy lis porwał, jedną po drugiej, dwie kilkudniowe jagniaczki - dwojaczki od Stiggi, uratowanej po Wielkiej Ucieczce z ciężką raną na nóżce.
Zostało nam sześć jagniąt - trzy dziewczynki i trzech chłopaczków. Nie obyło się bez przygód, a jednego baranka wciąż karmię butelką.
Niedługo potem umarła Sorsha, nasza starsza suczka. Odeszła dla nas zupełnie niespodziewanie, mimo że od kilku miesięcy chorowała i miewała gorsze dni.
Trudno to wszystko ogarnąć. Jeszcze trudniej napisać coś.
W końcu Krewni i Znajomi Królika- córcia moja i od-blogowe przyjaciółki - straciły cierpliwość i same opisały, pokazały i upomniały (że niby nie jestem już bloginią? jagniee?!).
A życie toczy się dalej. Ci, co żyją, wymagają opieki i czułości. Maluchy rosną. Owce ostrzyżone. Lecimy z remontem.
Tak było w marcu / kwietniu:
Te dwie drobinki porwał lis... Stigga została bez swoich dzieci |
Powstaje willa dla Agnieszki i Ruperta |
Nasze pierwsze jagnię - Brunerek - o prawie miesiąc starszy od reszty |
Hansik z mamą |
Liza miała po urodzeniu ranę na grzbiecie |
A tak jest teraz:
Brunerek jest już prawie tak duży, jak jego mama Brunhilda |
Pulpety: Liza i Esterka |
Mój synuś Dali, wciąż pije mleczko z butli. Jego mama się wypięła... |
Pierwszy z lewej smok Brunerek ;) Pierwsza z prawej Brunhilda, jego mama |
Jeszcze kilka dni temu... |
... i wczoraj |
Daluś zawsze odstaje od reszty stada... |
Orson jest wciąż psotnym dzieciaczkiem, choć rośnie jak na drożdżach |
Wczoraj przyjechała do nas biało-różowa Cirilla Dostaje bęcki od naszych kóz... |
No i tak to się toczy koło życia. Jesteśmy bliżej... wszystkiego, życia i śmierci. Bliżej i bardziej. Nie byłam gotowa na aż tak.
Ściskam czule,
Inkwi