W końcu udało nam się przeprowadzić. Przedwczoraj zameldowaliśmy się w R. (i dzięki temu mamy 30% zniżki na gondolę w Świeradowie!).
Cały tydzień rozpakowywałam nas, a i tak sporo czasu nadal schodzi nam na szukaniu: Kochanie, nie wiesz może, gdzie jest...?? Odpowiedź rzadko jest pozytywna ;) Łojezu, jak można tak obrosnąć w rzeczy?! A i tak większą część mamy zgruzowaną na strychu u sąsiadów. Z dużym prawdopodobieństwem, że to, czego właśnie szukamy, znajduje się właśnie tam.
Późno wstaję, bo ciągle kiepsko sypiam. Chyba już odreagowałam traumę ostatnich tygodni w mojej byłej firmie... Ba, zdobyłam się nawet na to, żeby odmówić zaproszeniu szefa na uroczyste otwarcie naszego cuda w Żyg-żyg! ale wciąż jeszcze odpryski tej budowy nawiedzają mnie w snach.
Obcięłam krótko paznokcie i używam lateksowych rękawiczek, bo popękała mi skóra na palcach i boli. Już się przyzwyczaiłam do wszechobecnego kurzu - jako że grzejemy się piecykiem na drewno - ale przecież to tylko popiół drzewny...
Tak, mamy ciepło. Wszyscy się o to nas pytają, więc potwierdzam: cieplutko mamy. Zresztą, jak ma nie być ciepło przy takiej wiośnie?
Pichcę. Gotuję zupy, robię surówki i wyciskam soki. Jutro upiekę pierwszy chleb tutaj (ciekawe, gdzie są foremki i waga? no cóż, najwyżej będę piekła na wyczucie) ;)
Wieczorami projektuję nasz przyszły Dom albo ogród albo koziarnię.
Koty dostały nową kuwetę 'Cabrio'... zamykaną... dość już mieliśmy odgłosów gwałtownego grzebania w żwirku nad ranem ;)
Ach... i powiesiłam w sadzie pierwsze pranie. Sznurek rozpięty pomiędzy czereśnią, jabłonią i gruszą. Znak, że już naprawdę mieszkamy ;-))
Że troszkę zdjęcia podciągnięte? Ale tak to właśnie widzę: przekolorowane. Nasycone. Zaskakująco pełne wolności.
Pławię się w szczęściu. Mimo popękanych palców ;)
Ściskam czule,
Inkwi uwolniona ;)
Ale u Was pięknie - wiosennie - szczęśliwie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Chętnie się tym podzielimy ;)
UsuńNareszcie! Co to jest gondola w Świeradowie? I ten budynek na przedostatnim zdjęciu?
OdpowiedzUsuńTak, pranie wiszące w sadzie to zdecydowanie jest dom.
Kartony nierozpakowane zalegają w oborze do dzisiaj (6 lat).
Powodzenia i wczesnej wiosny!
Hana dokładnie o to samo chciałam zapytać:)) I o Żyg-żyg, Inkwi jakimś slangiem prawi:))
UsuńAle widoki ma cudne.......
Inkwi a ja śpię, jak suseł i co z tego i tak jestem wiecznie zmęczona ile bym nie spała.
No to już Megi niżej napisała ;) Gondola to wyciąg z wagonikami na Stóg Izerski. Ten budynek to stara, nieczynna już, kruszarnia i przesypownia bazaltu; widać ją ze wschodniej części naszej działki.
UsuńŻyg-żyg... znaczy "Żygań" czyli tak "pieszczotliwie" nazywaliśmy w biurze Żagań. Tam właśnie była zlokalizowana nasza (moja) ostatnia inwestycja, czyli budowa pewnego marketu na 'K'... źródło mojej traumy przez ostanie pół roku.
Tak się z tym praniem wstrzeliłam w trędy ;-))
"Pławię się w szczęściu. Mimo popękanych palców ;)
OdpowiedzUsuńŚciskam czule,
Inkwi uwolniona ;)"
Chyba wytapetuję sobie te słowa na ścianie!
Jako memento? ;-)
UsuńTaka współczesna makatka ;-D
Właśnie :))
UsuńZazdroszczę... Ale bez zawiści! Też bym chciała rozciągać sznurek między swoimi drzewami... Życzę Tobie - Wam wytrwałości - będzie pięknie - już jest pięknie! Pozdrawiam wiosennie, w odgłosach roztapiającego się, kapiącego śniegu za oknem :)
OdpowiedzUsuńNiech i Tobie się spełni pranie we własnym sadzie ;)
UsuńW Kaczorówce nie muszę prać, ciuchów mam tam dostatek na te 2-3 tygodnie urlopu, ale piorę w balii własnie dlatego, żeby powiesić pranie, z tym, że ja na sznurku od sosny do sosny, albo na ogrodzeniu z żerdzi u sąsiada:))
UsuńA ja między stodołą a płotem;)
UsuńA jak się od takiego prania w balii czyszczą paznokcie... ;-))
UsuńIle radości jest w Twoim pisaniu! Pisz...tak dobrze jest Ciebie czytać :)
OdpowiedzUsuńMoc uścisków dla Ciebie :)
Z tym pisaniem nie jest łatwo, niestety... wciąż mam pełne ręce roboty i dzień mija nie wiadomo kiedy... ale będę się starać.
UsuńJak dobrze mieć wieści od ciebie. I to takie szczęśliwe i pełne spokoju. Poczucie wolności bezcenne...
OdpowiedzUsuńZrób zdjęcie pierwszego chleba na nowym miejscu:))
Równie wiosennie pozdrawiam
Poczucie wolności jest warte małych i większych niedogodności.
UsuńJuż zaczyn rośnie ;)
Aż miło się czyta Twe słowa. Zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńA ja się cieszę ;)
UsuńBardzo się cieszę - z Wami, za Was i ogólnie :) Ciekawe czy pakunki od sąsiada w ogóle weźmiecie. Ja się bałam po przeprowadzce, gdzie różne rzeczy pomieszczę, a nagle nie ma na nie zapotrzebowania. No może książek mi brakuje tylko ;) A te ciągle pytania o to czy ciepło - skąd ja to znam :D Mój ojciec przoduje w nich do tej pory, mimo że paląc w piecu mamy cieplej niż on z "automatem na gaz". A że zdjęcia przekolorowane to nawet nie zauważyłam. To chyba normalne kolory po przeprowadzce są? ;) I przyłączam się o pytanie - co do za budynek wielgachny w szczerym polu niejako??
OdpowiedzUsuńKsiążek już szukamy, niektórych ;-)
UsuńTak właśnie widzę te okolice, bo przecież zwykłe zdjęcia "nie oddają" ;-)) Ten budynek to stara kruszarnia-przesypownia bazaltu; stoi pod lasem, ale dzięki falistemu ukształtowaniu terenu wygląda, jakby wyrastała w środku pola.
a ciepło macie?
OdpowiedzUsuńa my kiedy będziemy mieć ciepło?
pranie:-DDDDD widziałaś u mnie, czy czytałaś tylko ostatni post, co? wpisujesz się w trend, wkupne do klubu.
Kolejny trend to slang z oflajnu na blogu;-)
Zanim ona wstanie: gondola to wyciąg w Ś., Ż- ż to pewna miejscowość w lubuskiem, budynek to dawna przesypownia w kopalni bazaltu.
Wasze ciepło powstaje na papierze, a mentalnie już ma kształt ;D
UsuńZ tym praniem to długa historia, z początkiem u Magdy-Spokostanki... czytałam, owszę, ale najpierw swoje zdjęcia zrobiłam ;) Tak to się dzieje na tych naszych blogach ;)) Oczywiście już złożyłam podanie o członkostwo u pani prezes ;D
Czy to aby na pewno aktualne zdjęcia, nie pomyliłaś ich z wcześniejszymi?
OdpowiedzUsuńW takim razie u Ciebie wiosna pełną gębą, zielone pola, zielonawe łąki, u nas śnieg ma się całkiem dobrze, choć wczoraj słońce grzało twarz całkiem przyjemnie.
Udało nam się w zaprzeszłym roku gondolką wyjechać na Stóg, potem szliśmy na Smrk, bardzo miło wspominam, prawie całkowity brak gęstwy ludzkiej na szlaku, powtórzymy w tym roku Izery też.
Nie martw się, nawet jak nie znajdziesz wagi, chleb "na oko" też się udaje. Że też człowiek tak obrasta w różne dobra, kiedy przeprowadzaliśmy się do naszego domu lat temu 17, tak wyczyściłam wszystko, że stały prawie puste szafki, a teraz co? pewnie następna przeprowadzka by się przydała; wypocznij po pracowych stresach, sen się unormuje, a potem ruszysz z kopyta w ogrody, koziarnie i inne przyjemne roboty; pozdrawiam Cię serdecznie, Uwolniona Kobieto.
Chleb już rośnie "na oko" robiony, w końcu przez tyle lat kobiety nie miały wag elektronicznych i sobie radziły ;-) Ilość przydasiów kuchennych mnie samą zdumiewa... ale teraz radzę sobie bez nich całkiem dobrze ;)
UsuńMario, jeśli będziecie się wybierać w Izery, to koniecznie do nas zajrzyjcie, zapraszamy gorąco!
Inkwi, jeszcze TAM nie byłam ale widzę Cię TAM, widzę Cię i nawet wiem jak uśmiecha Ci się buźka jak przypominasz sobie, że Żyg Żyg to już "past" i daleka przeszłość, WOOOLONOŚĆ!!! Ściski!!
OdpowiedzUsuńWiesz, wciąż jeszcze muszę sobie to powtarzać... że to już PAST, ale powoli zaczynam czuć tą WOLNOŚĆ naprawdę...
UsuńNajwyższy czas, żebyście TU byli! ;D
Nareszcie się odezwałaś, bo już się bałam, że żałujesz, ale chyba jestem rąbnięta, że tak mogłam pomyśleć. Dość długo trwa u Ciebie przejście z jednego "życia" w drugie jeśli wciąż nie sypiasz mam wrażenie, że ja bym z dnia na dzień zapomniała o przeszłości, ale może tylko teraz tak mi się wydaje, bo przecież czasami trzeba się wyrzygać do oporu. Pięknie, ale u nas kupa śniegu, więc chyba rzeczywiście w różnych światach żyjemy.
OdpowiedzUsuńNie odzywałam się z prozaicznego powodu - pełne ręce roboty. Musieliśmy się tu zorganizować, a wcześniej przeprowadzić. Dostałam naprawdę w kość przez ostanie pół roku, jeszcze ostatni raz jechałam do Żyg-żyg stąd i wciąż jeszcze dzwonią do mnie z roboty... ale już dotarło do mnie, że mój szef to "były szef" i mogę mu odmówić ;-))
UsuńBardzo, bardzo podziwiam, ściskam i wynosze pod niebiosa. Zdjęcie z praniem mnie rozczuliło z kretesem. Lundkvist napisał kiedyś: poezja to sznur do bielizny, rozpięty między latarnią morską a drzewem wiśniowym. Trzymaj sie, wiosennie, ciepło, masz prawdziwą, prozaiczną poezję ;)
UsuńKochana, cóż Ci powiedzieć? Uściskać tylko bym chciała serdecznie i gorąco, bo tez wierzę, że to była świetna decyzja. I zazdroszczę. Najbardziej chyba tego sadu. Może i nam kiedyś taki przypadnie gdzieś w udziale. Wielki i stary :) Nie taki karłowaty, jak teraz ;) Ale nie narzekam. W ubiegłym roku mieliśmy pierwsze jabłka :) Buziaki - mysz
OdpowiedzUsuńA, i jeszcze chyba nie gratulowałam odejścia z pracy :D Pamiętam, jak Cię dołowała atmosfera tam, więc tego gratuluję Ci najbardziej i ogromnie się z tego powodu cieszę. Teraz będzie już tylko dobrze :)
UsuńStary sad to było moje marzenie... a jabłka z własnego drzewa smakują wyjątkowo ;)
UsuńWitaj uwolniona Inkwizycjo :) Czyli powiekszyla sie liczba mieszkancow uroczego R. :)
OdpowiedzUsuńKiedys dawno dawno temu jezdzily na linach nad droga z R. do P. wagoniki z kopalni do kruszarni, taka mini gondola kopalniowa byla :) A budynku kruszarni do dzis sie jakos boje, zostalo mi z dzieciecej wyobrazni ;)
Pozdrawiam serdecznie :)
A ja lubię ten budynek. On mnie rozśmiesza.
UsuńOch, ta mini-gondola musiała być super! Kruszarnia za pierwszym razem wydawała mi się posępna i złowieszcza... może to była kwestia pochmurnej pogody i mgły. Teraz bardzo mi się podoba.
UsuńOrszulko, czyżeś jest naszą sąsiadką?
Mam do Waszego R. 10 min drogi czterokolowcem :) Moj domek jest w Chromcu :)
UsuńTo zapraszamy na herbatkę, na dobry początek ;)
UsuńInkwizycjo, ja w sprawie spania-niespania. To minie. I ja porzuciłam pewien hipermarket na A. Nie spałam w trakcie pracy tam, nie spałam po rozstaniu jakiś czas, dość długi nawet. A kiedy spałam, to on mi się śnił. Jednak powolutku wszystko się unormowało. Teraz masz wolność i możesz sobie nie spać, bo rano nie musisz nigdzie lecieć. I możesz przespać się w dzień, bez stresu, że coś zawalasz. Teraz śpię jak zabita, o każdej porze. I ON już mi się nie śni.
OdpowiedzUsuńTak... niestety, śni mi się... i Żyg, i biuro jeszcze... ale coraz rzadziej. Kiedyś mój (były) szef śnił mi się co noc... Wierzę, że to minie ;)
UsuńWitaj
OdpowiedzUsuńPięknie u Ciebie!
A jak mają się Twoje dwie Księżniczki?
Czekam na nowe zdjecia
i pozdrawiam gorąco.
Panienki są przeszczęśliwe... tyle przestrzeni do biegania ;))
Usuńjak miło sie to czyta.... nareszcie u siebie....widoki masz wspaniałe a cała opisana resztę znam aż za dobrze... po prawie półtora roku od zamieszkania nadal częśc kartonów jest nie rozpakowana, kurz mamy tez wszędzie bo palimy tylko w kominku, a na parterze trwa budowa....
OdpowiedzUsuńale tak ja k i Wy czujemy sie nareszcie U SIEBIE
zasyłam serdeczności
leptir
http://leptir-visanna6.blogspot.com/
To są drobne niedogodności, które nijak nie mogą zepsuć frajdy z bycia tutaj ;-)
UsuńIzery są piękne. Zazdroszczę rześkich poranków i widoków. Już widzę siebie spacerującą z psem po tych rozdrożach......Może kiedyś....
OdpowiedzUsuńJeśli tylko bardzo będziesz chciała...;)
UsuńZ tym "ciepło macie?" to jest ciekawa sprawa. Jak się wprowadziliśmy kilkanaście lat temu do naszego małego białego domku, to tak nas moja teściowa pytała (zimą, co tydzień..) Minęło lat kilkanaście i dalej tak pyta... ;)
OdpowiedzUsuńAleż jesteście dzielni ! Pozdrowienia.
My takie pytania mamy codziennie ;) co jest tym zabawniejsze, że jesteśmy "zimny wychów" ;-))
UsuńIwonko! jak ja czekałam na tego posta!!! super!! cudnie!!!
OdpowiedzUsuńjaki spokój i szczęście tchna z tego posta, tych zdjęć!
Bedziecie tu sobie powolutku żyć w miłosci, szczęściu, zieloności...i cieple :-))
a ja życzę sobie tylko ( o ile moge ;-)) wiecej zdjec domku i nawet malutkich postępów prac! ja takie rzeczy uwielbiam, więc plisssssss nie skąp tego!
♥
Hmm... właściwie to postępów w domu nie ma... na razie roboty są bardziej na zewnątrz, ale oczywiście będę pokazywać jakieś migawki z braku-postępów ;)
UsuńNo cudnie wprost! Bardzo się cieszę, że Ty się cieszysz i że mogę czytać o tej cudnej przygodzie, jaką jest taka decyzja!
OdpowiedzUsuńCieszymy się razem ;)
UsuńBabo kochana ja zawsze będę podziwiać Cię za odwagę życiowych wyborów:)A choćbyś napisała,że pierzesz na tarze,a wodę nosisz w cebrach i pod górkę to i tak jawi mi się Wasze miejsce jako raj na ziemi"tam skarb Twój gdzie serce Twoje" TAK.Ściskam bardzo mocno:)
OdpowiedzUsuńNo niestety ;) Pralkę mam i zmywarkę nawet, ale wodę muszę nosić na górę w baniakach, bo wciąż nie mamy zdatnej do picia. Na górę, bo rezydujemy na pięterku ;)
UsuńBardzo się cieszymy razem z Wami- witajcie na wolności ;) Pamiętam, jak my czuliśmy się 12 lat temu, kiedy wyprowadziliśmy się z miasta- jak ptaki uwolnione z klatki. I dodam- ten stan nie mija! Codziennie od kilkunastu lat budzę się z poczuciem euforii, że jestem tutaj, a nie w dusznym mieście.
OdpowiedzUsuńa propos ciepła. Niech cała Polska nam zazdrości. Tej zimy Pogórze Izerskie to jedno z najcieplejszych miejsc. Dziś mamy plus 11 st :-)
Ta euforia jest czymś niebywałym ;-) A ja trochę żałuję, że nie mamy zimy...
UsuńOj, jeszcze się zdążysz nacieszyć niejedną! :-) W Polsce są pewne jedynie dwie rzeczy: podatki i zima. Ten rok to zdumiewający wyjątek. My po 12 latach srogich i śnieżnych zim cieszymy się jak wariaci tą jedną, wyjątkowo ciepłą :-) I ruszyły juz prace w sadzie, a to ogromnie cieszy ;-)
UsuńI ja się cieszę! Niech Wam się wiedzie jak najlepiej! I łapki niech szybko się zagoją!
OdpowiedzUsuńSerdeczności!
Dziękuję!
UsuńNo to chyba wreszcie jesteście "na swoim wymarzonym"?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Chyba tak ;-D
UsuńTyle podobieństw, tyle bliskości!
OdpowiedzUsuńPo 9 latach, nadal część rzeczy mamy na strychu :)
Tylko ze złożeniem wymówienia się różnimy. Paweł furkotał, jak wypuszczony z klatki ptak, a mnie było bardzo bardzo żal. Tamta praca była dla mnie drugim domem.
Przepiękne zdjęcia! Sad masz wyjątkowy - powykręcany, splątany zarośnięty, nie przycinany!
Zdjęcie prania za.....e
Inkwi, życzę Wam dobrych sąsiadów. To jedna z najważniejszych rzeczy w życiu na wsi.
Zwłaszcza, jeżeli zamieszkają u Was łowieczki i kózki.
Uszczknęłam sobie odrobinkę Waszego szczęścia, a co! :)
Magdo, jak pierwszy raz zobaczyłam sznur z praniem na Twoim blogu, to coś mnie ścisnęło w gardle... to była wizualizacja moich pragnień - mieszkać w takim miejscu! I teraz, jak je powiesiłam, to poczułam, że jestem tu gospodynią ;)
UsuńSąsiadów mamy super, życzliwych i pomocnych.
My też takich mieliśmy, dopóki nam się stadko kóz nie powiększyło ... :)
UsuńWczoraj o tym rozmawialiśmy, są uprzedzeni ;) i jak na razie spokojni ;-))
UsuńAleż pięknie! I wiosennie, u nas jeszcze śniegi, choć zaczęły płynąć.
OdpowiedzUsuńWszystkiego Wam dobrego i szczęśliwego!
Wiosna u nas w pełni, ale troszkę zazdrościłam Ci zimy ;)
UsuńGratulacje!!!! Komentarz pisze naszybko, bo funkcjonuje na tablecie.Kompznowu w naprawie.Przypomnialo mi sie touczucie euforii pomieszanej z totalna wolnoscia:))) I wybacz, prosze brak polskich znakow, alenieogarniam...
OdpowiedzUsuńAsia
To jest właśnie TAKIE uczucie! ;-))
UsuńSuper. Wszystkiego dobrego w nowym domu. :)))
OdpowiedzUsuńDziękuję ;)
UsuńZdjęcia podciągnięte wyszły świetnie! Jak przejeżdżam koło Waszego domostwa zawsze zaglądam, ale jeszcze nie udało mi się Was dostrzec :) Pozdrawiamy ciepło i szybkiego zadomowienia życzę!
OdpowiedzUsuńTeraz już jesteśmy na stałe, wpadaj śmiało, zapraszamy!
UsuńPięknie...po prostu:).
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Buziaki, Tupajko ;)
UsuńGratulacje - sąsiadko przez górkę! Macham łapą i wołam - smacznego pierwszego chleba! Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńOdmachowuję i melduję: chleb wyszedł super!
UsuńCo tu napisać - będzie wam ciepło, place się pozarastają, chleby wyrosną piękne, a pranie wyschnie;)
OdpowiedzUsuńCo do pakunków poprzeprowadzkowych to znalazłam jeszcze cztery nieropakowane pudła ostatnio - choć to już ponad cztery lata!!!!! - i wiecie co? wywaliłam całe, ze wszystkim - książek tam nie było na pewno, a to, co było i tak niepotrzebne, bo przez cztery lata sie nie przydało;))) Jestem dumna z tego kroku, bo generalnie to chomik ze mnie;)
Buziaki, szkoda, że tak daleko w te Izery ode mnie;)
Tak samo zrobiłam w Małym Białym - po chyba 7 latach znalazłam w komórce nierozpakowane pudła... poszły na śmietnik (choć z żalem, ale Padre mi pomógł w decyzji ;-)))
UsuńNie jest tak daleko, mamy tu sąsiadów, którzy przeprowadzili się z P. i na początku dojeżdżali. Jak się zrobi cieplej zrobimy zlot blogiń, co?
Oczy mi się spociły od pierwszych słów Twojego meldunku.
OdpowiedzUsuńtak super....nawet i te palce jakoś przemknęły i kartony.... wszystko mi widoki przysłoniły i latająca radość...
Ściskam Was czule, to dopiero cudne wieści, no uśmiech mi dziś nie zejdzie :))))))
Bo kto by tam się palcami przejmował... i bałaganem ;) Dla tych widoków i tej wolności można znosić dużo ;)
UsuńWolność...........magiczny stan, dla niej możemy poświęcić wiele i jednocześnie chwila z nią sam na sam napełnia na tak długo.......
Usuńnapisałam Ci słówko i w moim domku :)
Inkwizycjo, raduje sie wiec razem z Wami! Zdjecia piekne, ma sie ochote znalezc sie w samym ich srodku :)
OdpowiedzUsuńA pranie w ogrodzie to faktycznie juz taki mocno 'domowy' i sielankowy akcent :)
Usciski! I milego weekendu :*
Na początku strasznie się bałam co będzie, jak damy radę z jednej pensji. Ale jakoś się udaje na szczęście. Teraz sama się dziwię jak mogłam tak długo wytrzymać w tym kieracie, gdzie każdy czekał aż ci się noga powinie. Jak "pozwolono" mi łaskawie iść na urlop to najpierw musiałam siedzieć do nocy w pracy, żeby zrobić na górkę. Potem i tak miałam ciągle telefony aż do porzygu. Teraz jeszcze się wzdrygam na samą myśl. Powodzenia na nowej drodze życia dla Ciebie i Padre. Buziaki:)))
OdpowiedzUsuńO Matko Inkwi... a więc naprawdę uciekłaś z kieratu!?
OdpowiedzUsuńJa do dziś mam cały pokój kartonów jeszcze nie rozpakowanych , a druga częsc na strychu u znajomej i też wiecznie czegoś szukam.
Moje palce też popękane od palenia i brud za paznokciami... ale co tam najważniejsza to wolność i zycie z pasją!
Pranko uroczo powiewa na wietrze, to oznaka domu!
Cieszę się, że się udało!
Sciskam Was mocno, pa
Pieknie, widoki nieztejziemi a raczej z Izerow, pranie bardzo ozdobne, wszystko mi sie podoba..moze pokazesz jakie wnetrze. sciskam serdecznie
OdpowiedzUsuńCudownie! Zazdroszczę Wam, że Wy JUŻ!!! Pranie na sznurku jakos tak wzrusza:-)
OdpowiedzUsuńMeldunek dobra rzecz - poza zniżką na gondolę macie też szansę na obalenie z nami władzy;)
OdpowiedzUsuńTak tylko Wam przypominamy.
"zaskakujaco pełne wolności"to piękne. Oj martwię sie o Was olbrzymiasto. To razem bedziemy miały z 15 metrów kuchni- ło mtko. Kamien jest cudowny, ale cena wrrrrrr a laminat ma wiele wiele pusów i chciałabym tai blaaaat razem ze zlewem-taki ciąąąąąąg. sokole oczy-neon jest. jeszcze nie podłaczony i litere N musimy yminic bo Szanowny popsiuł-ale jest, to jest słowo magczne, słowo kuchenne Raszka;-)
OdpowiedzUsuńOooo! Znalazłam następną 'sąsiadkę" :)) z Izerów! Jak tam u Ciebie cudnie sielsko i spokojnie :) Tak czytam i od razu przypomina mi się nasz początek w domku-ruinie ;) Było ciężko ale i tak pięknie :))
OdpowiedzUsuńTak ja wybieram. To własnie wybrałem i dlatego tak wpis dałem:) Okazało się, że w Londynie tez mnóstwo lisów. I w innych miastach Anglii też. Dziś w Warszawie było wiosennie. I się rozmarzyłem.
OdpowiedzUsuńNapiszę tak: SIELSKO I ANIELSKO!
Gratuluje odwagi i przeprowadzenia się. Tak to trzeba odwagi. I gratuluję, że razem podejmujecie decyzje i razem pracujecie, planujecie działacie. Wtedy sukces murowany. Okolica przepiękna. W życiu nie byłem w tamtych stronach. To dla mnie egzotyka. Najładniejsza fotka to ta z chmurami. A dom bardzo duży. Czy chciałbym tak mieszkać/ Bardzo! Ale tylko kikla dni:) Potem mnie już ciągnie dziki zgiełk miasta :)
POWODZENIA!!!!!!!!!!!!
I tak się stanie
"Jestem z miasta to widać , słychać i czuć........."
Vojtek
Pranie mnie rozczuliło... :)
OdpowiedzUsuńCieszę się Twoją wolnością ciepłem i wiosną.... Zaglądałam tu czasem ze strachem... jakże to będzie?...
Moje serce śpiewa! Gratuluję, trzymam kciuki i nawet troszkę zazdroszczę... ;)
Pozdrawiam najczulej jak umiem
Halina
Cudowny, taki życiodajny post... :))))))
Bajeczne zdjęcia, nie mogę się napatrzeć... I jakie pozytywne słowa, pięknie...
OdpowiedzUsuńCudownie podnoszący na duchu blog, radość z małych rzeczy.. kuweta, pranie.. A może to właśnie są te "duże" rzeczy :)
Cudne miejsce, po raz kolejny gratuluję odwagi i.... patrzę z lekką nutką zazdrości, choć sam mam szczęście mieszkać z domu, anie bloku i jestem jeszcze na progu prawdziwej dorosłości i jak przeciętny młody człowiek mógłbym powiedzieć, że to głupie taka wyprowadzka na koniec świata, ale mimo że jestem szarym człowiekiem, mam kolorową duszę i sam z chęcią kiedyś bym osiadł w podobnej utopii :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jak ja to dobrze znam...te bolące palce, ten wszechobecny kurz, zaprawy, ciągły bajzel. I to, jak przepełniało mnie szczęście, że nie uciekłam i dałam radę. Gratuluję i życzę samych szczęśliwych dni. Pozdrawiam Monika :)
OdpowiedzUsuńzachwycam się Waszym niebem, jest wyjątkowe, dla mnie Raj na Ziemi...buziaki Basia
OdpowiedzUsuń