piątek, 23 grudnia 2011

Świąteczny czas

Niestety nie mamy śniegu. Bigos pyrkocze na piecyku, śledzie grzecznie moczą się w mleku, a Padre w deszczu rozgarnia kruszywo na podjeździe przed domem, bo właśnie przywieźli (spóźnieni o tydzień). Ale zdążył uciąć kilka gałązek jedliny i przyniósł mi paczuszkę od listonosza. Cóż to być może?  
Takie cuda, że aż poczułam zażenowanie... że mi się nie należą, że nie odpłaciłam się... Ale jak tu się nie cieszyć?! I jak tu je pokazać, skoro w środku dnia jest ciemno?... Moniko kochana, nie wiem, jak Ci dziękować... są tak piękne, będą świąteczną ozdobą naszej chatki ;-) 

Odrywam ręce znad stolnicy z uszkami, otrzepuję mąkę i ślę Wam życzenia świąteczne. Niech będzie to dla Was piękny czas, czas magiczny, opromieniony miłością, niech przyniesie Wam spokój i ciepło w sercach.
Święta są dla nas... i cieszymy się z nich!
Ściskam najczulej,

Inkwizycja


piątek, 16 grudnia 2011

Dżingl bels...

...dżiiingl beeels!!!
Ja nawet lubię tą piosenkę. Lubię ją kiedy leci z radia, a ja siedzę w domku, wdycham zapachy świąteczne, usiłuję ogarnąć cały przedświąteczny rozgardiasz...
Byle nie w supermarkecie ;-)
Siedzę w domu i leczę przeziębienie.
Robię prezenty.
U nas święta już się zaczęły. Wczoraj mieliśmy małą "Wigilię" przed wylotem córci na święta do Irlandii. Zrobiłam kandyzowany imbir i jeden słoiczek poleciał z nią na Wyspę . Z reszty piekę biscotti potrójnie imbirowe i cieszę się jak głupia ;-) Dlaczego?  Bo niezastąpiona Bea przysłała mi ze Szwajcarii słoiczek melasy, żebym mogła je upiec. Tak po prostu.
A pierniczki i biscotii trafią do pudełek i będą słodkim dodatkiem do prezentów.
I jeszcze ktoś okazał mi serce - serducha misternie haftowane, cudowne, rustykalne, pełne ciepła. Dziękuję Madziko, to dla mnie wyjątkowy prezent.

I chociaż 'dżingl bells' mnie rozbawia, to jeśli mogę sama wybrać płytę, do odtwarzacza trafia 'If On A Winter's Night…' Stinga. Tak cudownie wprowadza w klimat, że nawet nie zauważam braku śniegu za oknem.
Zwolnijcie w ten przedświąteczny czas...

Ściskam Was czule

środa, 30 listopada 2011

Pociągi

Ostatnimi czasy odnoszę wrażenie, że moim życiem kieruje jakiś szalony zawiadowca. Pociąg pośpieszny pędzi, a ja w nim. Minęło ponad miesiąc, odkąd napisałam ostatni post - i jeśli nie napiszę teraz, to chyba nigdy... bo przymierzam się do niego od tygodnia ;-)
Wciąż tkwię w oku cyklonu, w środku remontu, który jest wielowątkowy, rozległy i absorbujący. Chciałabym wysiąść z tego pociągu, ale się nie da. Rano wygrzebuję się z sypialnego i nerwowo przesiadam na osobowy, aby popędzić do pracy. Wracam o zmroku. Nasz salon przypomina przeładowany wagon towarowy...
A jednak są efekty.
Zupełnie nowy 'look' naszej kuchni ;-) I szafki, które stanęły w sypialni obok łóżka.

Mniejszy kaliber też jakimś cudem robię. W tym całym pandemonium dłubię przy zamówieniach świątecznych. Ach, święta... jeszcze tyle czasu, ale dla mnie wcześniej niż zwykle. Najmłodszą córcię trzeba wyprawić na święta za morze, do siostrzyczek, w połowie grudnia. Musimy więc upiec pierniczki i wypichcić prezenty wcześniej, niż zwykle. I znów przyspiesza InterCity ;-)
(pudełko mogę bezkarnie pokazać, bo już poleciało do właścicielki, mocno spóźnione niestety)
A dla mnie wciąż jest jesień... i w dodatku piękna ;-) Zwalniam... To bardzo zaległe zdjęcia - pozwalam sobie na nie, choć widzę, że u wielu z Was już świątecznie. No cóż... nigdy nie miałam poczucia czasu ;-)

Krzew tarniny chwilę po tym, jak dałam Padre do posmakowania jej cierpki owoc.
Miejcie dobry czas i piękną jesień. Ściskam czule ;-)

sobota, 15 października 2011

Nie da się ukryć...

...że skończyły się leniwe weekendowe poranki z kawką na przyzbie - słońce przestało dochodzić na moją ulubioną wschodnią ławeczkę. Poranki są bardzo rześkie i trzeba skrobać szyby w aucie. 
Rekompensatą za to są te słoneczne dni jak dzisiaj, kiedy snują się lśniące nitki babiego lata, a cienie kładą się nisko. Lubię wtedy robić zdjęcia. Na przykład takie: 
Dużo jest takich rekompensat. Szybko zapada zmrok, więc można napalić w kominku, zapalić świece i pić wino albo herbatę z malinami. Albo z imbirem. Można piec dynie z rozmarynem. Albo je układać ;-)
Można wrócić do decu i filcowania ;-) To też jest dobry czas, aby tworzyć taką energetyczną ceramikę. Ogniste miseczki na orzechy i zielona maselniczka na pół kostki masła będą do kupienia w Sklepiku Pod Orionem i zasilą konto Fundacji "Dom Tymianka", gorrrąco zachęcam!
Korale zaś będzie nosić pewna szalona osóbka (jeśli je udźwignie, bo są ciężkie jak kamienie młyńskie ;-))
 (ceramika wyszła spod łapek mojej córci)
Wrzosy można postawić przed domem.
Trochę byłam ostatnio zaskoczona, że taki aplauz wzbudziła Sierotka, a nikt nie zachwyca się "cukierkową" tacą...  No cóż, rozwiązanie okazało się banalnie proste: w całym rozgardiaszu zapomniałam wrzucić wszystkie przygotowane zdjęcia i taca umknęła ;-) No to teraz pokazuję (a właściwie pokazuje Wam Sierotka).   

Chciałam się jeszcze podzielić z Wami czymś bardzo miłym, co spotkało mnie w najbardziej odpowiednim momencie - kiedy wróciłam do domu po trudnym dniu, w dość kiepskim humorze. Niespodziewana przesyłka od Jomo, babeczki o wielkim sercu, uradowała mnie i wzruszyła ;-) Asiu, dziękuję Ci raz jeszcze!
 Lubię jesień. W tym roku bardziej, niż kiedykolwiek...
Ściskam czule ;-)