Jak się mieszka na prowincji komuś, kto przeprowadził się z dużego miasta? Przyjemnie... jeśli trafił do Jeleniej Góry. To urocze miejsce. Wszędzie jest blisko. Wystarczy podreptać do końca ulicy i już jesteśmy w lesie, a góry są na wyciągnięcie ręki. Idealnie na spacer z psem;)
10 minut marszu w drugą stronę i trafiamy na Rynek - akurat na Międzynarodowe Targi Turystyki. Za 5,50 PLN można kupić wegetariańskiego mega-tosta i zanim się go zje, już kończy się brukowany kocimi łbami deptak wzdłuż zabytkowych kamieniczek, więc trzeba zawrócić i mając znowu wolne ręce można zrobić trochę zdjęć.
Kiedyś Jelenia Góra była dla mnie punktem przesiadkowym do wypadów w Karkonosze czy Izery, miejscem sentymentalnym, celem romantycznych wypadów z Wrocka na piwo;) Marzyłam, żeby tu zamieszkać. A w ten weekend pojechałam odwiedzić córcię, zięcia i ich psa;)
Wynajęcie małego domku z ogródkiem, widokiem na Szrenicę i przemiłymi sąsiadami, jest w zasięgu finansowym młodego małżeństwa na dorobku. Dlaczego więc stają się obiektem zdziwienia, gdy informują, że wyprowadzili się z Wrocławia na prowincję? Bo tendencje są akurat odwrotne. Może dlatego, że o pracę ciężko.
Ale jeśli ma się dość życia w wielkim mieście (chociaż czasami się za nim tęskni ;-)) i konkretne plany na przyszłość, to o miejsce pracy trzeba się postarać samemu. Zazdroszczę mojej córce, że miała dość odwagi i konsekwencji, aby swój pomysł na życie realizować krok po kroku, więc tym bardziej jej kibicuję i wspieram. Mnie zabrakło jednego i drugiego i cóż - wiodę smutny żywot niewolnika...
A w Farmie Form korale jak cukierki... do wzięcia - losowane przez zięcia ;)
Zapraszam i życzę szczęścia ;)
U progu jesieni życia odbiło nam. Sprzedaliśmy nasz mały, biały, wygodny domek i kupiliśmy ruderę na Pogórzu Izerskim. W dodatku jesteśmy przekonani, że była to najlepsza decyzja naszego życia.
środa, 15 maja 2013
sobota, 4 maja 2013
Wodny ogród w kolorze blue
Czekałam na ten osławiony Dłuuugi Weekend i cieszyłam się jak dziecko. Cały tydzień wakacji!
Miały być nieśpieszne śniadania pod kwitnącą wiśnią, dużo dobrych książek i same dobre uczucia. I co?
Ano totalna klapa. Tylko wisienka stanęła na wysokości zadania i niezawodnie zakwitła.
Dobrze jest wiedzieć, że na czymś można polegać.
Tymczasem w ogrodzie mamy tradycyjnie staw. Panienki przeszczęśliwe ;)
Pozdrawiam i do lepszego;)
Miały być nieśpieszne śniadania pod kwitnącą wiśnią, dużo dobrych książek i same dobre uczucia. I co?
Ano totalna klapa. Tylko wisienka stanęła na wysokości zadania i niezawodnie zakwitła.
Dobrze jest wiedzieć, że na czymś można polegać.
Tymczasem w ogrodzie mamy tradycyjnie staw. Panienki przeszczęśliwe ;)
Podwodny tulipan
Świetliki wodne
Wodołaz...
...i pies błotny
Powinnam się cieszyć przynajmniej z tego, że nie musiałam chodzić do pracy. Ale jakoś tym razem to nie wystarcza.Pozdrawiam i do lepszego;)
Subskrybuj:
Posty (Atom)