środa, 22 grudnia 2010

Radosnych i pięknych Świąt


aby te chwile były wyjątkowe, pełne ciepła, bliskości i miłości... 
spokoju w sercu i uśmiechu na twarzach
życzy
Inkwizycja 

wtorek, 21 grudnia 2010

Święta za pasem

a u mnie wciąż tylko: pierniczkowo, chociaż ciastek nie jadam
 i pudełkowo... chociaż nie mam w czym trzymać moich korali...
Ciekawe, kiedy wreszcie zabiorę się za sprzątanie...
I czy lotniska będą czynne...
Wesołych Świąt! 

 

sobota, 18 grudnia 2010

Pierniczkowo

odsłona pierwsza - na roboczo.
Trochę statystyki: upieczone około 500, polukrowane 180.
Reszta jutro... idziemy spać ;-) 

wtorek, 14 grudnia 2010

Moje pierwsze słodkości

w świetle świec. Nastrojowo. Jestem wzruszona... i podekscytowana. 
Wybaczcie mi, że Was tak długo trzymałam w niepewności, ale późno wróciłam z pracy, a przecież musiałam najpierw nakarmić moje "maszynki losujące".
Umówiłyśmy się, że los z  główną wygraną wyciągnie Sorsynia jako starsza, a Kri w drugim rzucie zdecyduje, do kogo pojedzie nagroda pocieszenia ;-) 
Niestety,  panienki nie chciały współpracować... Rozrzuciły losy w poszukiwaniu biszkoptów, którymi je zanęciłam do talerza. Więc szybciutko je pozbierałam i okiełznawszy nieco rozrzut, wychwyciłam dwa pierwsze wysunięte zwitki...

Nagrodę główna: pudełko retro-zimowo-cerkiewne otrzyma: Mysz Domowa z Mysiego Domku!
Gratuluję! I wcale nie miał na to wpływu aniołek, którego wygrałam dzisiaj u Myszki;-))

Nagrodę dodatkową dostaje: Rubinela!
Czyli komplet dwóch, lekko w klimatach świąteczno-zimowych, świeczników, do wyboru: bardziej vintage lub nieco glamour ;-)



Chciałam, żeby trafiły do którejś z Was zaglądających do mnie i pozostawiających ślad... nie tylko z okazji candy - a więc ustaliłam twarde kryterium minimum dwóch komentarzy. Muszę być bezwzględna, bycie Inkwizycją zobowiązuje...


Poza tym te więzi międzyludzkie, które się na blogach - dzięki blogom - zawiązują, zmiękczają nawet moje kamienne serce. 

A skoro już jestem taka zmiękczona, to zgodnie z wcześniejszą obietnicą - wypichciłam extra premię dla Rubineli: za kreatywny sposób pisania komentarzy i właściwą wagę pochlebstwa ;-) Nagroda będzie niespodzianką (albo i spodzianką), tylko muszę ją jeszcze wykończyć, więc proszę Rubinelo o dzień lub dwa dyspensy ;-) 

Dziękuję Wam ogromnie za udział w zabawie, za ciepłe słowa i pochlebstwa ;-) Za to, że mogłam Was poznać. Największą frajdą byłoby obdarować każdą z Was.  Jestem więc pewna, że słodkości w Inkwizytorium będą częściej ;-) 

Zwyciężczynie proszę o mejle z adresem: iwolub13@o2.pl

Uściski!
A śnieg pada i pada... 

niedziela, 12 grudnia 2010

Tylko spokój

może nas uratować. Co jakiś czas czuję gwałtowny atak paniki: nie zdążę, nie zdążę... jakby to jakiś pociąg był!
Spoko, spoko... siadam wtedy z kubkiem herbaty i gapię się na ptaki uwijające się wokół karmnika... albo na śpiące koty, byle nie na mój inkwizycyjny stół tortur... ani tym bardziej na oplute przez panienki okna...

No bo przecież robię coś cały czas. 

Wieszaczki dla małego i całkiem dużego chłopca ;-)
Herbaciarkę z cyklistami - ten wąsik, ach ten wąsik!

Na moje ZDOBYCZNE cudnej urody foremki takie sobie pudełko z pudełka po ciastkach; ale raczej będzie na gotowe pierniczki, bo się wszystkie foremki nie mieszczą ;-) 

I tysiąc pudełek, bransoletek i innych dupereli, które mam rozgrzebane albo "prawie" skończone ;-)

Dzisiaj  postanowiłam zorganizować ekspedycję do lasu po gałęzie jodłowe. Zaraz na opłotkach wsi pojazd się zakopał w "tym czymś"... Poszłyśmy dalej na piechotę, postanawiając martwić się autem później (tzn. JA postanowiłam, panienki chyba nie martwiły się wcale). Po 10 minutach miałam mokre rękawiczki, po dalszych 10 - mokre buty, czapki... nie założyłam, bo pogoda miała być ładna... była marznąca mżawka prosto w twarz. Do lasu nie doszłyśmy. Zaprowadziłam suki do domu i wróciłam z łopatą odkopywać auto i moczyć resztkę suchej odzieży.
No nic... przynajmniej się rozgrzałam i dotleniłam ;-) Po czymś takim ogień w kominku ładniej tańczy, grzane wino lepiej smakuje...

Zerkam na prawy pasek, a tam... Inkwizycyjne candy na samej górze! Ha! Dotrwaliśmy ;-) I wiecie co? Ponieważ popularność mojego paskudnego cukierasa zaskoczyła mnie mocno, a to wielka frajda,  chciałabym obdarować więcej niż tylko jedną osobę. Jest jeszcze jeden powód. Ostatnio niezwykle szczęściło mi się w różnych rozdawajkach, (to może pytanie do mojego Mężczyzny: co On tam wyrabia na tych Wyspach, bo przecież "kto ma szczęście w candy, ten nie ma... itd." ?), nawygrywałam cudowności co niemiara (zobaczycie niedługo!), więc postanowiłam wypichcić dodatkowy gadżecik, a raczej komplecik... Mam nadzieję skończyć go do pojutrza ;-)
Uściski! 
 

sobota, 4 grudnia 2010

Równowaga w przyrodzie

musi być zachowana. To jest coś, co w sytuacji, kiedy nawet taki wesołek jak ja ma ochotę siąść i zapłakać, powoduje, że nagle wszystko wygląda inaczej: lepiej, cieplej, weselej ;-)
Jak się dostaje w dupsko od  codzienności, to te "drobiazgi" koją i leczą.
Kilka takich rzeczy jest:
OBDAROWYWANIE
W obie strony.
Kiedy otworzyłam paczkę od Kaprysi - oniemiałam. Cudnie zapakowana (niestety, rozszarpałam z niecierpliwości opakowanie), a zawartość... 
...piękna, słodka, orzeźwiająca, wzruszająca, a nawet - do praktycznego zastosowania ;-) 
Nie muszę już chyba pisać, jaką radość mi sprawiłaś, Kaprysiu?  

Jakiś czas temu moja przyjaciółka obchodziła piękne, okrągłe urodziny. Tak się składało, że długo nie miałam sposobności przekazać Jej prezentu (dzieli nas 500 km), ale w końcu spotkałyśmy się!
I zegar zawisł na kuchennej ścianie ;-) a ja mam nadzieję, że będzie odmierzał DOBRY czas.

JEDZONKO
Na jesienno-zimowe chłody, na długie wieczory, rozgrzewa ciało i duszę. 
Gorący kartoflak z sosem grzybowym... mhmmmm... mogłabym go jeść bez końca ;-)

No i oczywiście...
MOKRE PSIE NOSY 
A równie dobre są mruczące koty...

Pozdrawiam cieplutko!