niedziela, 26 lutego 2012

U schyłku zimy...

... nasz nowy kominek rośnie w siłę. Potężnieje, obrasta i grzeje coraz mocniej. To będzie kominek z akumulatorem ciepła, rozprowadzeniem gorącego powietrza i wieloma wnękami dla kotów ;-) Padre sam go zaprojektował i sam bawi się przy jego budowaniu. Na przyszłą zimę będzie jak znalazł ;-)) ale co niektórzy już wykorzystują jego zalety ;-)
Kominek zajął miejsce, gdzie na początku stał  komin z piecem kaflowym i kuchnią węglową. Odzyskana z niej ozdobna metalowa kratka wróci więc "do korzeni", tak samo, jak belki uratowane ze starej obory, która właśnie kończy żywot. 
Jak na zapiecku robi się za gorąco, zawsze można pospać na zegarze. Ciekawe, czy wtedy czas płynie wolniej...
Ponieważ Padre wymyślił że obudowa kominka będzie z łupka, wyruszyliśmy dzisiaj na rekonesans kopalni łupka w okolicy Jawora. Nazbieraliśmy trochę próbek. Połaziliśmy po lesie. Pan porzucał patyki. Oczywiście nie obyło się bez kąpieli w płynnym lodzie ;-)
I zupełnie przypadkowo natknęliśmy się na... wieżę.
Informacji w sieci na jej temat nie ma żadnych, oprócz tej, że jest to wieża obserwacyjna (albo nawigacyjna). Faktycznie, ma okna na cztery strony świata. Stoi zupełnie samotnie na wzniesieniu w środku lasu, obrośnięta modrzewiami i dziką różą, nieopodal Damianowa. Niestety tablica jest uszkodzona. Może wiecie coś na jej temat?
A na moim stole pojawiło się TO: 
Pierwsza jaskółka? Mam nadzieję ;-))
Ściskam Was czule, wiosna tuż tuż... 

poniedziałek, 13 lutego 2012

Dlaczego tak długo nie ma nowych postów?

Bo dzień jest za krótki.
Bo jest zimno. Bo nie ma tyle śniegu, ile bym chciała.
Bo przy kominku jest za ciepło, fotel za głęboki. Usiądzie człowiek strudzony z kieliszkiem wina, a ta głębia go zassie i nie może wstać.
A może to wina hormonów? Nie wiem ;-)) Ale jak nigdy dotąd ogarnęła mnie totalna niemoc. Mój stół roboczy pokrył się kamuflującą warstwą kurzu. Najchętniej zapadłabym w sen zimowy...
Dziękuję wszystkim za troskę, napomnienia i zakamuflowane groźby ;-) A jednak o Was nie zapomniałam. Coś tam wypichciłam, o takie:
Co prawda cukierek miał być z okazji setnego obserwatora (tak, tak!), co obrazuje mój marazm godny zimy stulecia. No i jak zwykle, jeszcze nie skończone. Ale będzie ;-)
Za to prawie gotowe do wysłania jest zupełnie nie-zimowe pudełko, które poleci do Sklepiku pod Orionem. Chce ktoś może? ;-) Pieniążki zasilą konto Domu Tymianka, ale nie zaspokoją nawet ułamka potrzeb naszych braci mniejszych w potrzebie... 
A tak między nami, to ten post byłby gotowy nieco wcześniej, gdyby blogger bardziej chciał współpracować. No cóż - w końcu go przechytrzyłam ;-) 
Czułe uściski przesyłam...
i obiecuję poprawę ;-)