sobota, 27 sierpnia 2011

Plon niesiemy...

Plon mojej ogórkowej grządki. Dość mizerny, przyznacie ;-)
Za to dynie mnie nie zawiodły. Moje ukochane jesienne warzywo ;-) Pomijając walory smakowe, ma zniewalająco urocze kwiaty, a i owoce zachwycają - mnie przynajmniej - urodą.
W tym roku dzięki wielkiej serdeczności Bei (prowadzi świetny blog "Bea w kuchni" i tam też znajdziecie mnóstwo przepisów na dania z dynią w roli głownej), która podzieliła się ze mną nasionami, spodziewam się takich okazów: 
Hokkaido 'Potimarron'



Sweet Mama


Jarrahdale


Butternut
Tak, mam nadzieję, będą wyglądać;-) - zdjęcia pobrałam ze strony sprzedawcy nasion .
Codziennie po powrocie do domu i nakarmieniu inwentarza, robię obchód dyniowego poletka. Sprawdzam, czy niczego im nie brakuje i prawię czułe słówka ;-)  A one rosną!

Jarrahdale wspięła się po krzewie czarnego bzu, ukryła wśród listowia i dopiero wczoraj ją odkryłam ;-)  A dyniek Butternut jest naprawdę sporo! 
Co poza tym?... 
Żywopłot z hibiskusów pokrył się kwiatami, róże kwitną po raz drugi. 
A na polach już jesienne klimaty...
Chyba lato mamy z głowy ;-)
Ściskam czule! 

niedziela, 21 sierpnia 2011

Mielizna

Tak długo zbierałam się z ogarnięciem tego posta, że minęła pora deszczowa, a ja powoli nabieram wiatru w żagle  i tak jakby bardziej chce mi się chcieć ;-) Z prawdziwą ulgą kasuję więc te kilka smętnych zdań, które się w międzyczasie zdezaktualizowały, i piszę go od nowa. A tytuł zostawiłam jako memento...

Ale muszę zacząć od porządków:
Najmocniej przepraszam moje ulubione blogowiczki - jeśli nie zostawiłam u którejś z Was komentarza, to nie znaczy, że zignorowałam. To znaczy jedynie, że nie mogłam - choć na pewno próbowałam - bo albo się blogger zbiesił, albo internet domowy jest poniżej poziomu... a w pracy nie mam ostatnio warunków. 

Dziękuję najserdeczniej za kredyt zaufania i wyróżnienie od Megimoher - za czułość... dobrze, że nie za pracowitość ;-))) Masz rację, Megi, to dzięki innym blogom i klikaniu trochę "na intuicję" znajdujemy świetne miejsca w sieci... ja tak znalazłam Twój blog ;-)) a może to Ty mnie znalazłaś? 


"...teraz już będzie ciepło i ładnie, bo przecież to zasmarkane lato ma się ku końcowi, a jesień będzie piękna, złota i sucha..." Kaprysiu, trzymam Cię za słowo, niczego tak nie pragnę, jak żeby to "lato" się skończyło, bo w perspektywie mam piękną jesień ;-) Pracowitą i pełną uczuć ;-)

Po burzy zawsze świeci słońce i wtedy pojawiają się podwójne tęcze i złoty deszcz ;-)
(przysięgam, była podwójna i pełna, ale nie mogłam jej złapać w całości, bo wciąż lało)...
i szmaragdowe żuki ;-))
Koniec lata jest obfity i szczodry, zapowiadają się mimo wszystko jakieś zbiory. Tylko  krzaczki pomidorów musiały wylądować na kompostowniku.
Hordy szpaków objadają się owocami czarnego bzu, zachlapując wszytko dookoła fioletowym sokiem. A ileż robią przy tym hałasu! ;-)
Ostatnio  nie byłam zbyt  kreatywna , ale zrobiłam trochę przetworów. Ogórki z curry i w zalewie musztardowej, małe chrupiące ogóreczki słodko-ostre, sałatki warzywne, dżem z cukinii z kardamonem... a teraz jest czas malin ;-)
A  po pracy jest czas zasłużonego relaksu... ;-) Zdecydowanie bardziej lubię jesień...
Ściskam Was czule, życząc słonecznej i leniwej niedzieli! 






wtorek, 2 sierpnia 2011

Terapia

Obsycham. Woda powoli znika, pozostaje paćka, którą panienki pracowicie wnoszą do domu na łapkach. Wokół roznosi się wakacyjna woń... zapach mulistego brzegu jeziora, zarośniętego szuwarami. Chciałam przełamać ją równie wakacyjnym aromatem grilla, ale z powodu deszczu grillowanie odbyło się w piekarniku ;-) Te zdjęcia zrobiłam w sobotę, pomiędzy poranną mżawką, a południową ulewą. Ignorując  deficyt światła zafundowałam sobie terapię kolorami... 
Ogólnie jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Ale tak łatwo się nie poddam - czego i Wam, kto jest potrzebujący, życzę!  ;-)
I tradycyjnie ściskam bardzo czule...