wtorek, 22 października 2013

Odkrywamy

Powinniśmy się śpieszyć. W styczniu musimy oddać Mały Biały w ręce Nabywców i zamieszkać w Domu. W samym środku zimy, co to podług ruskich prognoz ma być naprawdę sieriozna. Jednakowoż zamiast pośpiesznego przystosowywania (do zamieszkania) powoli odkrywamy. Mozolnie, a czasem mimo woli.

Przede wszystkim odkryliśmy mury Domu. Wygląda teraz bardziej dostojnie z jednej strony, a dziurawo z drugiej.

Odkryliśmy z gąszczu samosiejek wiekową lipę. Baliśmy się, że choruje, bo ma spróchniały w środku pień, ale Megi+TP swoim autorytetem zawyrokowali, że jest dobrze, lipa wymaga tylko lekkiej kosmetyki. Prosty piling i lifting ;) Mamy zamiar długie lata biesiadować pod jej liściem a odpocznąć sobie ;)

Studnia-piwniczka odkryła przed nami swą mroczną tajemnicę: hydrofor został rozsadzony przez wodę, której nikt nie spuścił na zimę;  co prawda woda nie nadawała się do picia, ale mieliśmy nadzieję, że będzie chociaż do mycia i spłukiwania... wiecie czego. Nic to - trzeba wiercić nową studnię.
Wreszcie udało mi się upolować zachód słońca (wschód przespaliśmy...)

Odkryliśmy też, jak fajnie jest, gdy przyjeżdżają do nas znajomi i przyjaciele... kiedy możemy ich usadowić przy stole w sadzie... i odkrywać tajemnice Domu i rodziny S. (naszych trzynastu spadkobierców ) przeglądając stare zdjęcia, które pozostały nam w spadku. Mimo że warunki spartańskie i wciąż za potrzebą trzeba latać do sławojki ;)

Nic nie idzie tak szybko i prosto, jak byśmy sobie życzyli. Ale nie spinamy się, chcemy mieć z tego jak najwięcej frajdy, zresztą... nie ma już odwrotu.
A jesień jest dla nas wyjątkowo łaskawa ;)
Jutro składam wymówienie, będę pracować tylko do końca roku. I tak żałuję, że umykają mi takie wyjątkowe chwile. Padre sam tkwi na posterunku - dzisiaj, na przykład, poznał leśniczego i odkrył, że mamy skrzynkę pocztową ;)  ja z panienkami dojeżdżam tylko na weekendy, a kiedy w poniedziałek jadę do roboty, czuję się, jakbym wracała z innego świata...
 
ps

Stołeczek nocniczkowy miał iść do pieca, ale obdarzyliście go taką życzliwością ;) że zostanie poddany renowacji i trafi do "skansenu" ;))
Maszyny wyglądają na sprawne, wymagające tylko konserwacji, ale pudła są bardzo zniszczone. Zresztą... wszystko w tym domu jest zniszczone, zaniedbane, a najbardziej on sam.
Ściskam czule ;)


wtorek, 15 października 2013

Pierwsza noc

...w Domu już za nami. Było romantycznie, przy świecach (bynajmniej nie dlatego, że nie mamy prądu), ciepło i przytulnie, piliśmy porto i zakąszaliśmy świeżymi figami prosto z Bułgarii i boskim cheddarem na guinnessie ;)
Cały dzień sprzątałam i udało mi się odgruzować JEDEN pokój. Bez mycia okien, bo na szczęście okazały się całkiem przyzwoitej czystości ;) Za to z omiataniem kilkuletnich pajęczyn i wyrzucaniem niezliczonych worków pozostałości po poprzednim lokatorze, włącznie ze zmurszałą kanapą, przez wąskie, bo z słupkiem pośrodku, okno.
No i teraz mamy taki apartamet ;)
Padre usiłował uruchomić / oczyścić studnię, ale niestety wciąż nie mamy wody. Była mocno zanieczyszczona, trzeba było wypompować jej zawartość po dwakroć, a i tak będzie konieczne wypompowanie jeszcze kilka razy. Studnia wygląda na bardzo starą, co najmniej z połowy XIX wieku - wykuta w skalnym podłożu, zbudowana z kamienia spoinowanego gliną, spód cembrowiny jest z belek drewnianych.


Za to mamy lodówkę ekologiczną, w pełni energooszczędną ;) wystarczy wyjść na korytarz. Zimą będzie tu zamrażarka.


Pomału przekopujemy się przez pokłady historyczne. Większość to śmieci, ale nawet wśród śmieci prawdziwi zbieracze mogą znaleźć coś pięknego ;)
jest cały zbiór ramek sudeckich
cudne monidło ;)
resztki kafli z korony pieca... szkoda, że nie ma więcej ;(
Zachody i wschody słońca zawiodły całkowicie. Wieczorem i przed świtem padał deszcz, a poranek przywitał nas spowity mgłą. Ciepły, wilgotny, miękki i tajemniczy, absolutnie cichy. Bez krztyny słońca, a jednak uroczy...

W pokoju obok naszego lokum stoi taki fajny mały piecyk, "ramiak" - zobaczcie jaki mały w porównaniu z drzwiami. Tym piecykiem grzejemy przestrzeń, a ciepełko dochodzi do nas rurą dymową. Palimy w nim, czym popadnie - drewna jest mnóstwo ;)
...na przykład taki nocnikowy stołeczek...
W ogóle dom jest obliczony na kurdupli. Parapety od strony frontowej są wprost stworzone dla panienek, aby mogły kontrolować wjazd. Biedny Padre co i rusz strzela się czółkiem w niskie belki albo ościeżnice (ja mam zdecydowanie łatwiej). A już zupełnie absurdalne są drzwi wysokości 140 czy 150 cm w zestawieniu ze stołami, których blaty sięgają nam pod brody.
Ale co najważniejsze - znaleźliśmy wyrytą na podmurówce stodoły datę: 1876. To musi być rok rozbudowy... sądząc z konstrukcji część mieszkalna była przebudowywana, najstarsza - ta najbardziej zniszczona - jest obora, a stodoła dobudowana najpóźniej. Tak przynajmniej podejrzewamy. Może uda nam się dotrzeć do jakichś dokumentów?

Tak wygląda Dom od tyłu w scenerii jesiennej - widok na stodołę i zawaloną oborę.
A tak - Izery pochmurnym popołudniem.
Bywają chwile, że jesteśmy przerażeni. Ale częściej zachwyceni.
Ściskamy czule wspierających nas w szaleństwie ;)


czwartek, 10 października 2013

Klucz

To nie tak miało być. Do notariusza dojechaliśmy pół godziny spóźnieni, bo przed samym wyjazdem auto się zepsuło i musieliśmy się przepakować do kombi, na autostradzie był wypadek i staliśmy w korku... w dodatku po drodze mieliśmy odebrać pieniądze z banku - musiała być gotówka, bo przecież 13 spadkobierców i musieli się od razu podzielić. Nastrój skutecznie zepsuły mi alarmowe telefony z firmy i od szefa. Odczytywanie aktu notarialnego, który miał 13 stron trwało wieki, bo co akapit powtarzało się 13 nazwisk - każde poprzedzone dwojgiem imion - jak mantra...
W rezultacie dojechaliśmy do R. po zmroku. Wielkim kluczem z trudem otworzyliśmy drzwi. Owionął nas chłód i zapach stęchlizny. Światło nie działało, więc przy świetle reflektorów samochodu otworzyliśmy szampana, wypiliśmy po łyku, pokropiliśmy ściany Domu i kamienną płytę przed wejściem. Wyładowaliśmy po ciemku klamoty i trzeba było lecieć z powrotem. Obiecaliśmy mu, że niedługo wrócimy. W weekend planujemy wielkie sprzątanie i ogarnianie. Wyrzucimy śmieci. Umyjemy okna, zawiesimy firanki. Uruchomimy pompę w studni. Sprawdzimy, czy działają piece. Zobaczymy, jakie są tam wschody i zachody słońca. I zrobimy pewnie z milion zdjęć ;)
(???) - Padre wyraża wątpliwość, czy podołamy...