Tak długo zbierałam się z ogarnięciem tego posta, że minęła pora deszczowa, a ja powoli nabieram wiatru w żagle i tak jakby bardziej chce mi się chcieć ;-) Z prawdziwą ulgą kasuję więc te kilka smętnych zdań, które się w międzyczasie zdezaktualizowały, i piszę go od nowa. A tytuł zostawiłam jako memento...
Ale muszę zacząć od porządków:
Najmocniej przepraszam moje ulubione blogowiczki - jeśli nie zostawiłam u którejś z Was komentarza, to nie znaczy, że zignorowałam. To znaczy jedynie, że nie mogłam - choć na pewno próbowałam - bo albo się blogger zbiesił, albo internet domowy jest poniżej poziomu... a w pracy nie mam ostatnio warunków.
Dziękuję najserdeczniej za kredyt zaufania i wyróżnienie od Megimoher - za czułość... dobrze, że nie za pracowitość ;-))) Masz rację, Megi, to dzięki innym blogom i klikaniu trochę "na intuicję" znajdujemy świetne miejsca w sieci... ja tak znalazłam Twój blog ;-)) a może to Ty mnie znalazłaś?
"...teraz już będzie ciepło i ładnie, bo przecież to zasmarkane lato ma się ku końcowi, a jesień będzie piękna, złota i sucha..." Kaprysiu, trzymam Cię za słowo, niczego tak nie pragnę, jak żeby to "lato" się skończyło, bo w perspektywie mam piękną jesień ;-) Pracowitą i pełną uczuć ;-)
Po burzy zawsze świeci słońce i wtedy pojawiają się podwójne tęcze i złoty deszcz ;-)
(przysięgam, była podwójna i pełna, ale nie mogłam jej złapać w całości, bo wciąż lało)...
i szmaragdowe żuki ;-))
Koniec lata jest obfity i szczodry, zapowiadają się mimo wszystko jakieś zbiory. Tylko krzaczki pomidorów musiały wylądować na kompostowniku.
Hordy szpaków objadają się owocami czarnego bzu, zachlapując wszytko dookoła fioletowym sokiem. A ileż robią przy tym hałasu! ;-)
Ostatnio nie byłam zbyt kreatywna , ale zrobiłam trochę przetworów. Ogórki z curry i w zalewie musztardowej, małe chrupiące ogóreczki słodko-ostre, sałatki warzywne, dżem z cukinii z kardamonem... a teraz jest czas malin ;-)
A po pracy jest czas zasłużonego relaksu... ;-) Zdecydowanie bardziej lubię jesień...
Ściskam Was czule, życząc słonecznej i leniwej niedzieli!
Złota jesień być musi! Absolutnie i bezdyskusyjnie.
OdpowiedzUsuńChciałam też zauważyć, że gdyby lato zamiast obfitym deszczem raczyło nas obfitym słońcem też by było marudnie, może nawet bardziej. Ja tam jestem zachwycona taką pogodą - z deszczem się lubimy a upałów nie znoszę.
Zdjęcia przetworów wyglądają smakowicie i obiecująco, choć nijak nie oddają cudowności tego co kryje się w słoikach. U mnie Twoje przetwory mają własny fanklub składający się z poczęstowanych znajomych :) Wczoraj na sesję przygotowałam kanapeczki zwieńczone Twoimi ogóreczkami. Jeden z graczy przyszedł po obfitej kolacji składającej się z wielodaniowego obiadu z przystawkami. Twierdził, całkiem rozsądnie zresztą, że na jedzenie nie może już patrzeć. Ale na tekst "ależ to są ogóreczki Inkwizycyjne" pożarł dwie kanapki z błogim wyrazem twarzy :)
Z zasady uwielbiam koniec lata lub wczesną jesień, bo światło słoneczne ma cieplejszą bardziej nostalgiczna barwę, ale nie od razu do tego doszłam.
OdpowiedzUsuńTwoja tęcza jest ogromna i widać, że jest podwójna a plony niezłe a jeśli chodzi o pomidory to chyba większość wylądowała w tym roku na śmietnikach. Piękne fotki a Zdjęcie kocia super! Nie zagląda do kielicha?
Droga Inkwizycjo nawet, gdy dopada Cię smutek i dni wydają się jeszcze bardziej szare, niż zazwyczaj, przesyłasz mnóstwo słońca i optymizmu poprzez słowa i obrazy. Uwielbiam oglądać Twoje zdjęcia - chyba nikt tak pięknie nie fotografuje swojego ogrodu - można zajrzeć Ci w duszę! :)
OdpowiedzUsuńLato wróci, nad bodeńskie wróciło z taką siłą, że od kilku dni roztapiam się na przemian ze skwierczeniem...i oczekuję już Zimy. Jak co roku zresztą.
Będzie pięknie. Ty jesteś piękna. Ściskam!
Inkwizycjo, ja widzę podwójną, na pierwszym zdjęciu, piękny skarabeusz w żółtej róży, kiedyś takiego uratowałam z kałuży, piękny kolor pokryw skrzydlanych.
OdpowiedzUsuńA moja dynia i cukinia wcale nie zawiązały owoców, może z braku pszczól, coraz bardziej dojrzewamy do postawienia chociaż dwóch uli, winogrona też rzadkie, niezapylone, aronia zjedzona doszczętnie przez jakieś latające. Ale maliny to masz piękne, orzeszki chyba z leszczyny o czerwonych liściach, słabiutko odnawiam zapasy w słoikach, muszę wykorzystać te starsze. Węszę już w powietrzu złotą jesień, wręcz oczekuję z utęsknieniem, pozdrawiam serdecznie.
Ponoć teraz ma być już ładnie, choć kto to tam wie, czy koniec lata będzie na tyle ładny, by móc wynagrodzić te wszystkie anomalie pogodowe. Widzę, że intensywnie produkujesz przetwory różnorakie - u mnie to samo;) choć ostatnią (jak myślę) partię ogórków i patisonów zrobiłam w minionym tygodniu. Żałuję jednak, że nie mam jeżyn ani malin, no nie licząc tych w lesie. Znaczy kiedyś było ich więcej, teraz trzeba szukać, bo wycinki lasu jednak niszczą wszystko. Na widok jeżyn zaraz wracają wspomnienia dzieciństwa, jak całą rodzinką jeździliśmy do lasu po owoce. Zawsze było fajnie, mieliśmy super wóz - tarpana, a jakże! Rodzinka liczyła 6 osób, więc taka super fura była idealna... nie tylko na takie wyprawy ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Thrimo - wiesz dobrze, że ja też upałów nie znoszę! ale co innego ożywczy chłodek, a co innego zapleśniała plucha... Śpieszę Cię powiadomić, że nowe słoiki stanęły na półkach w spiżarni ;-) a może jeszcze dorobimy "inkwizycyjnych ogóreczków"?
OdpowiedzUsuńGraszynko - trochę widać podwójność, ale trzeba się dobrze wpatrzeć;-) a kocurek leży na moich rękawicach roboczych, więc niejako uplasował się między pracą a odpoczynkiem
Nurrgulo - a ja już czytałam, że upały u Ciebie, ale znowu nie mogę zamieścić komentarza... i dziękuję Ci za ciepłe słowa, aż się zarumieniłam ;-))
Mario - teraz zaczynają latać pszczoły i nie wiem, czy zawiązki zdążą dojrzeć, ale chucham na nie i dmucham.... maliny faktycznie mam po prostu jak jakieś mutanty, owoce ogromne i mnóstwo, choć w tym roku słabsze plony... ogórki i cukinie niestety musiałam kupować
Kasiu - ilości Twoich przetworów to ja raczej nie dorównam ;-) i w dodatku nie miałam w tym roku własnych ogórków ani cukinii, ale może chociaż dynie urosną (o ile aura dopisze)
Ja też mam już dysyć tego niby lata, wolę jesień piękną świetlistą, nareszcie jest ciepło, słonko grzeje, u nas drzewa już powolutku - o dziwo przybierają jesienne barwy, w powietrzu czuć zapach palonej słomy, już po żniwach, niedługo wykopki. Dorodne zbiory Ci się zapowiadają, maliny jak marzenie, a te winogrona :) ślę buziaki takie pachnące końcem lata..
OdpowiedzUsuńPodwójna tęcza, podwójna radość. U mnie z zaprawami krucho, tylko ogórki i parę słoików wiśni. Czaję się teraz na paprykę i buraczki, może się uda. Pozdrawiam cieplutko Hania
OdpowiedzUsuńJa mam nadzieje zalczyc jeszcze ladna pogode podczas urlopu :) Piekna tecza, uwielbiam je. alez przetworstwo u Ciebie :)Ja w tym roku postawilam na dziemy :) pozdrawiam cieplo
OdpowiedzUsuńOj Babo mimo wszystko jakiś smuteczek słyszę (widzę???) w glosie.Nosek do góry i niech ci słonko nie gaśnie:)
OdpowiedzUsuńpodwójnie piękna, podwójna tęcza :) i reszta fotek taka letnia, radosna, a kociak na końcu- mrrrrrrrr...... buziaki :)
OdpowiedzUsuńWitaj Inkwizycjo! Ja też od trzech tygodni nie miałam możliwości, aby zajrzeć do internetu.Ale dziś, gdy już odesłałam do Wrocławia moje dziewczyny i chłopaka, z prawdziwą przyjemnością wróciłam do zaglądania na ulubione blogi. Fajnie, że u Ciebie smutki odeszły. Nie lubię takich nastrojów u siebie, więc wiem, jak zżerają energię życiową.
OdpowiedzUsuńJa pokochałam wszystkie pory roku. Mam tylko parę miesięcy " na indeksie". Ale wizja kolorowej jesieni, osładza koniec lata.
U mnie w ogrodzie również buszują hordy szpaków i wtrząchnęły wszystkie moje jagody,a teraz buszują w jabłkach i gruszkach. Za moment chyba zabiorą się za winogrona. Ale co mi tam! Co im będę żałować! Cieszę się, że mogę znowu pozaglądać do Twojego bloga! Pozdrawiam serdecznie.
Jak ja lubię to jesienne przetwórstwo:) Tez robię, ale jeszcze nie zdążyłam obfotografować. Co do pogody, to niedziela wytrzymała bez deszczu, ale znowu straszą. Nadal wierzę we wrzesień:)I zaczęły się pierwsze podgrzybki:)Ściskam niedzielnie.
OdpowiedzUsuńPs. Śliczne plony , żuczki, tęcza, kot i przetwory.Deszcz nie śliczny.
Jolu - u nas już też pola puste, a po staniu w wodzie niektóre drzewa już zupełnie żółte... czuć jesień, ale wcale mnie to nie martwi ;-)
OdpowiedzUsuńHaniu - na pewno się uda, będą pyszności ;-)
Bree - życzę Ci pięknej pogody podczas urlopu, według zapowiedzi powinna taka być ;-)
Kasiu - nie ma już smuteczków, nos w górze ;-)
Shirajo - jeszcze letnie, ale już pełne jesiennych klimatów...
Bożenko - a niech sobie łasują - ptaki wnoszą tyle radości do ogrodu! Oby jesień była "złota" czyli kolorowa... pozdrawiam!
Kaprysiu - ale z tego deszczu była tęcza;-) I ja mocno wierzę, że wrzesień stanie na wysokości zadania...
OdpowiedzUsuńJak znam swojego pecha to wrzesień z pewnością będzie gorący, a październik nie pozostanie w tyle. :)) mmm...te ogórki curry muszą być smaczne/:)))
OdpowiedzUsuńPrzepiękna tęcza :) Też widywałam podwójne. A plony masz do pozazdroszczenia. Buziole :)
OdpowiedzUsuńCz.(w)Pieprzu - są pyszne! chcesz przepis?
OdpowiedzUsuńAnabel - w kwestii malin to już jest klęska urodzaju...
Inkwi ,Twój post jest wspaniałą wróżbą na nadchodzącą jesień,wszystko tak cudnie wygląda w Twoim obiektywie ,nawet deszcz zamieniasz w złoto :)
OdpowiedzUsuńCieszę się ,że po zasnutym niebie wreszcie mamy tęczę ,uściski kochana
p.s. kociak i wino mrrrrrrrrrrrrrrrrrrr.
Twoje przetwory wyglądają jak piękny obraz!
OdpowiedzUsuńMielizny też się przydają - można je przejść pieszo, jak statek osiądzie.
Wszystkiego dobrego, łącznie z pogodą!
Inkwizycjo kochana! Mam nadzieję, że słoneczko przedziera się na każdym froncie :) Cieszę się z Twojego posta; tęcza cudna, przetwory wyglądają smakowicie, bura sierść leniwa i urocza. Ech... Miło :)
OdpowiedzUsuńA ja znowu podaję tyły. Jakoś zawsze mi się wydaje, że napisanie posta, ze zdjęciami i w ogóle, zabiera więcej czasu niż go aktualnie mogę poświęcić. I tak odkładam "na potem". Grunt, że mogę coś ciekawego przeczytać - jak u Ciebie. :) To chyba egoistyczne z mojej strony ;) Zastanowię się czy nad tym popracować ;)
ah te zdjecia!!! odpadam.....
OdpowiedzUsuńInkwizycjo Droga - jasne, że chcę. Ja mam jakieś wariackie parcie na smak curry:)))Już się cieszę:))))
OdpowiedzUsuńMadziko - wystarczyłoby nadstawić garniec ;-)
OdpowiedzUsuńM. - tak, ta mielizna to stan pośredni między topielą a stałym lądem ;-)
Myszko - fakt, tego posta pisałam od tak dawna, że się zdezaktualizował... a wrzucanie zdjęć na bloggerze to istna męka... ale lubię to robić! ;-)) popracuj, kochana, koniecznie!
ystin - nie odpadaj!
Cz(w)Pieprzu - wyślę z domku
Inkwizycjo bardzo fajny post napisałaś. Taki naprawdę słonecznie optymistyczny. ale kiedy doszłam do fragmentu o dżemie z cukinii z kardamonem to zapomniałam o wszystkim co pisałaś wcześniej. ja poproszę, nie ja błagam o przepis. Proszę, nie mó,w że to jakaś ściśle strzeżona receptura i nie odsyłaj do google.
OdpowiedzUsuńMartuś, oczywiście wyślę Ci przepis, mam go z kalendarza "Werandy country" i bardzo mnie zafascynował, a gotowy dżem jest pyszny!
OdpowiedzUsuńKochana, ja też mam dosyć tego "lata". Co prawda na urlopie nie dokuczało mi swą złośliwością, ale nie nadrobi już strat przyniesionych przez ostatnie dwa miesiące. Czekam razem z Tobą na jesień, piękne liście i zbieranie kasztanów z Zuzią. Pozdrawiam serdecznie i ściskam.
OdpowiedzUsuńDroga Inkwizycjo, piękny post i równie wspaniała fotorelacja... pięknie wygląda ten prawie początek jesieni, ja też jestem miłośniczką właśnie tej pory roku. Przetwory wyglądają pysznie! A dyńki jadalne? :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Piszesz.ze przepraszam blogowiczki.
OdpowiedzUsuńA blogerzy sa tu niemile widziani? :)
Taki przetwory to robiła moja babcia. My teraz na to czasu nie mamy. A szkoda.
Pozdrawia bloger z Mazowsza:)
Magdor - jesień będzie piękna, bo musi!
OdpowiedzUsuńBulmo - dynie jadalne, kilka odmian, mam nadzieję że coś z nich będzie...
Vojtku - jak najbardziej panowie są mile widziani ;-)) a na przetwory i lepienie pierogów czas być musi!
tak po jednym słoiczku do posmakowania poproszę :)
OdpowiedzUsuńmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmmm maliny z deserem lodowym bitą smietaną pyyycha :) az mi w brzuchu zaburczało :)
buziaki
Dopiero klikam. Potrzebowałam trochę czasu i "wolnej" głowy, aby spokojnie napisać to, co chcę.
OdpowiedzUsuńKochana, wirtualne kopniaki myślę, że nie są Ci potrzebne wcale. Sama znajdujesz swój czas na wszystko co ważne. Czasami, co prawda, mocno nas zaprzątają sprawy, które nie mieszczą się w tej kategorii, ale takie życie :) Na pocieszenie dodam, że u mnie też teraz sajgon!
Następne WAŻNE. Twoja ulubiona pora roku jest ta sama co moja :D A już myślałam, że jestem osamotniona. Teraz myślę, że jesteśmy w mniejszości ;D
O wszystkim pamiętam i dam znać na maila, ale nie już :*
Buziole 102 :*
Najpiękniejsza pora roku - babie lato, a ja biedna w łożu złożona niemocą cierpię. Ale też sobie obiecuję BARDZO pracowitą i pełną uczuć jesień!Ściskam Cię najczulej
OdpowiedzUsuńdzięki za tę miłą zajawkę o mnie;-) i za twoje piękne sdjęcia. Dobrze, że już dobrze:-)A tak w ogóle, to ja cię znalazłam- intuicyjnie: popatrzyłam na zdjęcie burego i czarnego, którego już nie ma, i kliknęłam: obserwuj. A, wszystko jedno, ważne, że dobrze wyszło. papa.
OdpowiedzUsuńDziękuję za wizytę u mnie.
OdpowiedzUsuńKiedyś mój ojciec powiedział: " jak kupie do na wsi to będziemy jeździć tylko w jedno miejsce"
No i działki nie kupił dlatego zwiedziliśmy cała Polskę i trochę krajów sąsiednich:)
Jest cos za cos. Dziś chłodny poranek przypomina o zbliżającej sie jesieni.
Pozdrawiam Vojtek