Cały dzień sprzątałam i udało mi się odgruzować JEDEN pokój. Bez mycia okien, bo na szczęście okazały się całkiem przyzwoitej czystości ;) Za to z omiataniem kilkuletnich pajęczyn i wyrzucaniem niezliczonych worków pozostałości po poprzednim lokatorze, włącznie ze zmurszałą kanapą, przez wąskie, bo z słupkiem pośrodku, okno.
No i teraz mamy taki apartamet ;)
Padre usiłował uruchomić / oczyścić studnię, ale niestety wciąż nie mamy wody. Była mocno zanieczyszczona, trzeba było wypompować jej zawartość po dwakroć, a i tak będzie konieczne wypompowanie jeszcze kilka razy. Studnia wygląda na bardzo starą, co najmniej z połowy XIX wieku - wykuta w skalnym podłożu, zbudowana z kamienia spoinowanego gliną, spód cembrowiny jest z belek drewnianych.
Za to mamy lodówkę ekologiczną, w pełni energooszczędną ;) wystarczy wyjść na korytarz. Zimą będzie tu zamrażarka.
Pomału przekopujemy się przez pokłady historyczne. Większość to śmieci, ale nawet wśród śmieci prawdziwi zbieracze mogą znaleźć coś pięknego ;)
jest cały zbiór ramek sudeckich
cudne monidło ;)
resztki kafli z korony pieca... szkoda, że nie ma więcej ;(
Zachody i wschody słońca zawiodły całkowicie. Wieczorem i przed świtem padał deszcz, a poranek przywitał nas spowity mgłą. Ciepły, wilgotny, miękki i tajemniczy, absolutnie cichy. Bez krztyny słońca, a jednak uroczy...W pokoju obok naszego lokum stoi taki fajny mały piecyk, "ramiak" - zobaczcie jaki mały w porównaniu z drzwiami. Tym piecykiem grzejemy przestrzeń, a ciepełko dochodzi do nas rurą dymową. Palimy w nim, czym popadnie - drewna jest mnóstwo ;)
...na przykład taki nocnikowy stołeczek...
W ogóle dom jest obliczony na kurdupli. Parapety od strony frontowej są wprost stworzone dla panienek, aby mogły kontrolować wjazd. Biedny Padre co i rusz strzela się czółkiem w niskie belki albo ościeżnice (ja mam zdecydowanie łatwiej). A już zupełnie absurdalne są drzwi wysokości 140 czy 150 cm w zestawieniu ze stołami, których blaty sięgają nam pod brody.Ale co najważniejsze - znaleźliśmy wyrytą na podmurówce stodoły datę: 1876. To musi być rok rozbudowy... sądząc z konstrukcji część mieszkalna była przebudowywana, najstarsza - ta najbardziej zniszczona - jest obora, a stodoła dobudowana najpóźniej. Tak przynajmniej podejrzewamy. Może uda nam się dotrzeć do jakichś dokumentów?
Tak wygląda Dom od tyłu w scenerii jesiennej - widok na stodołę i zawaloną oborę.
A tak - Izery pochmurnym popołudniem.
Bywają chwile, że jesteśmy przerażeni. Ale częściej zachwyceni.
Ściskamy czule wspierających nas w szaleństwie ;)
Ach, ach, ach!! Ile w tym szaleństwie jest radości! Coś wspaniałego taka przygoda na życie! :)
OdpowiedzUsuńMiejsce z duszą, przeszłością, historią.....te wszystkie przedmioty, których ktoś, kiedyś używał mają duszę. Zazdroszczę decyzji, ale też podziwiam za odwagę :)
OdpowiedzUsuńPiękne miejsce........
Wspaniałe przeżycia...
OdpowiedzUsuńbędę pierwszym gościem?
OdpowiedzUsuńnie wygląda źle... a nawet: bywało gorzej;-)
Ale super! Pozdrowienia!
OdpowiedzUsuńA podłoga jaka lśniąca! Oczywiście, jakże by inaczej, w jedynym słusznym kolorze pt. orzech ciemny. Jakie tam szaleństwo, znam większe! I te skarby. Szczególnie urzekł mnie kibelek. U nas w ogrodzie stoi sławojka z dwoma siedziskami - jednym wyżej, drugim niżej. Dla matki z dzieckiem? Sławojka stoi, na wieczną rzeczy pamiątkę. Zresztą przywiązałam się. Trochę zazdroszczę tego "pionierstwa", u nas już tak normalnie...
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Ależ atmosfera! I te widoki, i przestrzeń. Monidło wspaniałe, a nocniczkowy stołeczek rozczulający. Ale patrz, jak to było sensownie wymyślone, i poręcze do wstawania są.
OdpowiedzUsuńTak sobie myślę, że ten etap odkrywania tajemnic domu jest najwspanialszy. Szacunek ogromny i pozdrowienia gorące!
Życzę wam dużo siły, bo mnóstwo pracy przed wami. ;)
OdpowiedzUsuńNie zazdroszczę i zazdroszczę jednocześnie :)
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki i wspieram myślami.... i życzę sił i wytrwałości!
Tak jak piszesz dom jest jednocześnie wspaniały i przerażający... DACIE RADĘ :)
zdjęcia cudne i romantyczne...
Pozdrawiam Halina
Ile skarbow!!! dwie stare maszyny do szycia, kafle przecudnej starosci, podloga lsniaca ( nie jest tak zle!)... dzieki za te obrazy Waszej pionierskiej przygody, podziwiam Was i zazdroszcze infinitamente! idzie zima, jak to bedzie z ogrzewaniem, z woda? sciskam i czekam na wiecej!
OdpowiedzUsuńWOW! WOW!! WOW!!!!!
OdpowiedzUsuńjesteście genialni i nienormalni- oczywiście pozytywnie!
ale bedzie jazda!
całuski dla traperów, osadników itp.
♥
zacytuje Ystin- bo wydawało mi sie to niegrzeczne, ale jak Ona, to ja tez- WARIACI !!!!
OdpowiedzUsuńKocham Was i slę buziole w obijane czoło Padre.
Piękne i klimatyczne miejsce, kocham miejsce i przedmioty, które widziały już nie jedno pokolenie, jest tym pewnego rodzaju tajemniczość. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Jakże lubię to odkrywanie skarbów, ramki, maszyny do szycia, starożytne butelki, a ile jeszcze przed Wami; zaciekawiła mnie bardzo studnia, takiej jeszcze nie widziałam, po schodkach można sobie zejść do lustra wody; czy uda się przywrócić normalne rozmiary drzwi, tak, żeby nie obijać sobie głowy? pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCudownie. Ciekawa jestem reszty odkryć i remontów. W tym całym szaleństwie istnieje romantyzm.
OdpowiedzUsuńUrocze wszystko. Najbardziej widoki i pewnie wszechobecna cisza. Zazdroszczę i podziwiam .Oby zapał Was nie opuścił.
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was za ten odważny krok...Ile piękna w tym wszystkim.To co widzę i co czytam mnie zachwyca :)
OdpowiedzUsuńSame skarby u Was żadnych śmieci nie widzę! ;) Nawet pajęczyna mi się podoba...
OdpowiedzUsuńLubię rok 1876 bo wydaje mi się, że w tym roku się urodziłam, hi,hi! ;)
A ten stołeczek nocnikowy to spaliliście???
Pewnie trudne ale piękne chwile przechodzicie!
Ściskam!
Babo kochana jestem zachwycona Waszym szaleństwem i popieram go obiema kończynami.Miejsce cudne!!!!Po odwaleniu prawie,że Syzyfowej pracy będziecie tam szczęśliwi-widać to gołym okiem:)Milion buzioli-Twoja zawsze fanka:)
OdpowiedzUsuńTo znaczy ja byłam,tylko konto córci mi się włączyło:)
OdpowiedzUsuńPodziwiam Was, będzie chyba trochę pracy oj będzie :-)
OdpowiedzUsuńDom jest prze-pię-kny! Ja już go widzę po renowacji, zapewne w artykule w Werandzie Counrty, cudny dom z historią.
OdpowiedzUsuńSzaleństwo popieram i rozumiem. A na te krótkie chwile przerażenia - kiedy ja wprowadzałam się do swojego wiejskiego gniazdka, w kuchni rosły metrowe pokrzywy.
P-O-W-O-DZ-E-N-I-AAAAA..... A ten mały wychodek nadaje się do skansenu...Zaglądam,bo jestem ciekawa jak toczy się Wasza historia i trzymam za Was kciuki....Serdeczne pozdrowionka.
OdpowiedzUsuńPasjami Was czytam i podziwiam. Życzę wytrwałości.
OdpowiedzUsuńInkwizycjo, jesteśmy prawie sąsiadkami, dzieli nas może z 5 km. Bardzo, bardzo Wam gratuluję i cieszę się, że dom trafił na Was :) Będę podglądać remont. A pokój Wasz paradny ma dokładnie taki sam rozstaw okien i łuki, jak nasz. A widoki, mgły, klimat po prostu nie do opisania - ten zakątek kraju jest magiczny, jestem przeszczęśliwa, że przyszło mi u żyć, jestem pewna, że Wy też będziecie :) Serdeczności przesyłam i pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńPs. My najwięcej skarbów znaleźliśmy w dachu.
O kurna, Inkwi, o kurna!
OdpowiedzUsuńJak się wszystko szybko dzieje! Mam wrażenie, że to przed chwilą jeszcze, był czysto teoretyczny plan.
U nas w domu znaleźliśmy taki krzesłowy kibelek duży, na dorosły wymiar. Żeby zimą sobie pośladów nie odmrażać w wychodku. I powiem Ci, że pierwszą sprawą, którą się zajęliśmy, była właśnie łazienka, to znaczy jej całkowity brak.
Podziwiam, podziwiam i kibicuję!
W naszym wieku, takie szaleństwo, jest jeszcze bardziej szalone.
Znów serce mi mocniej zabiło, jak przeczytałam tytuł. Cudowne zdjęcia, już widzę w myślach jak pięknie nowy/stary dom urządzisz. Studnia jest po prostu boska! Kocham moje Wonne Wzgórze, ale za każdym razem kiedy czytam o tym, że ktoś właśnie przeżywa te cudowne emocje znajdowania przedmiotów, pierwszej nocy, odkrywania i poznawania domu to ogromnie zazdroszczę. Dziwne to i sprzeczne, bo przecież nie zostawiłabym mojego domu za nic, a jego odkrywanie wciąż trwa, chociaż w wolniejszym tępie, to czasem tęsknie za tym przyspieszeniem, które było zaraz po otrzymaniu kluczy.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i mocno trzymam kciuki. Opisuj każdy szczegół!
Ależ piękne i urokliwe miejsce... a co najważniejsze już Wasze! Z pewnością życie w nim upływało bedzie cudowne i tego Wam życzę, serdeczności!
OdpowiedzUsuńKochana,czuję dreszczyk i ciarki na plecach, a przecież jestem tylko podglądaczką Waszej "przygody".
OdpowiedzUsuńPoczułam się strasznie nudna,stara i "zasiedziała" ...ech...
przytulam
M.
p.s. mam nadzieję,że drewniany nocnik mimo wszystko ocaleje :)
Dom "wyświecowany" i wygląda dość zdrowo, mimo tych swoich 150 lat. - a to już połowa sukcesu. Życzę drugiej połowy. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czekałam na to sprawozdanie:)) Macie naprawdę stary dom. Wiem, wiem te wieczorne posiadówki przy świecach to tylko taka przyczajka, złapanie oddechu przed wielkim skokiem na remont. Mnie zauroczyło krzesełko, nocniczek, ale serducho tąpnęło do tych dwóch maszyn do szycia. One na chodzie? Pewno nie sprawdzałaś, ale nie zdziwiłabym się gdyby po oliwieniu szyły jak złoto. Moja singerka ma ponad 100 lat a szyje, tylko niestety ma już nową obudowę, stara zostałą zniszczona podczas okupacji. Twoje są piękne. Życzę powodzenia i czekam na kolejne sprawozdania.
OdpowiedzUsuńślicznie! widoków okrutnie zazdroszczę:) a skarby domowe też szarpią mną nieco;) super!
OdpowiedzUsuń...ale...fajnie macie!
OdpowiedzUsuńA taka lampkę jak koło piecyka mam i ja (odziedziczoną spośród niewielu rzeczy w Tupajowisku) tylko żółta jest :)
uściski!
Dech mi zapiera, wszystko dosłownie zachwyca mnie do bólu;-) Widoki, romantyczny apartament, skarby wśród śmieci. Pracy przed Wami mnóstwo, ale to chyba fascynujące taki start w całkiem nowe życie;-)
OdpowiedzUsuńŚciskam serdecznie.
Jestem zachwycona i zazdrosna (a co!). Pewnie pojawię się w niedzielę. Tak tylko na chwilę, bo muszę dokonać czynności fotograficznych w Rabishau. Będę w kontakcie z Megi. Buziaki Owca vel Pacjan
OdpowiedzUsuńWygląda to wszystko absolutnie kapitalnie. W Waszych złotych rączkach nabierze to wszystko kolorytu i nowego kształtu szybciej niż Wam się wydaje. Szukajcie dalszych skarbów. Może kufer dukatów znajdziecie? :-) Bywajcie w zdrowiu!
OdpowiedzUsuńpiknie tam macie + po protu palac. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńW tym szaleństwie jest metoda;) Dom jest niesamowity, okolica urokliwa...całość tworzy romantyczny klimat, który niewiele ma wspólnego z rzeczywistością! Wygląda jak z bajki:) Mnóstwo pracy Was czeka, ale za to efekt pewnie będzie wspaniały. Studnia, piec, stare ramki- wszystko to ma duszę, historie, która na pewno może pochłonąć:)
OdpowiedzUsuńoglądając zdjęcia czułam się jakbym wraz z Wami odkrywała te niezwykłe uroki domostwa :) noce w takim miejscu muszą być szalenie romantyczne, choć pewnie ja sama na Waszym miejscu nieco bym się bała ;)
OdpowiedzUsuńJakby nasze początki; bez miotły odgarniającej pajęczyny i robiącej tunel, nie dało się wejść. I piec był identyczny. Ach, jak to się potem wspomina! Salon masz jak z katalogu, cudny, no i ta "głębia" okienna mnie zachwyca.
OdpowiedzUsuńPowodzenia!
W tym szaleństwie jest metoda! Wspieram Was bardzo w tej pięknej podróży od początku, i tak już zostanie. Powodzenia!
OdpowiedzUsuńKochana od samego patrzenia i czytania też jestem i przerażona i zachwycona :))))))))
OdpowiedzUsuńWidoki nieziemskie, ściany jak na zamku, chyba niemal pół metra mają, niskie okna wcale mi nie przeszkadzają, przeciwnie uwielbiam i nisko i wysoko zarazem, czyli duże. Słońca, przestrzeni życzę Wam kochani, PRAWDZIWI :***
Niesamowicie piękna okolica i ta studnia, widziałam podobną w skansenie w Toruniu. Podłogi wyglądają jakbyś je wypastowała hi, hi. No po prostu kocham Was Wariaci:)))
OdpowiedzUsuńwitam.
OdpowiedzUsuńweszłam przez ten próg po raz pierwszy... oniemiałam. zostaję. posiedzę przy piecu kaflowym.
pozdrawiam serdecznie :)
Cudne szaleństwo!!!
OdpowiedzUsuńKto nie szaleje ten umiera niemy... kiedys gdzieś to wyczytałam!
Ja też swego czasu oszalałam... i byłam przerażona....a potem wszystko wyszło na dobre!
Dałam radę ze wszystkim, więc i Wy poradzicie sobie... a warto, bo dom piękny, a okolica zapierajaca dech!!!
Usciski i do przodu!
Nawet sobie nie wyobrażacie jak wam zazdroszczę... Motyl była by mniej zachwycona takim mieszkaniem ale na pewno dało by się ją przekonać. Ja jestem zachwycony okolicą od pierwszego przyjazdu a w myślach już planuje gdzie się w waszej okolicy wybudować...
OdpowiedzUsuń
OdpowiedzUsuńCzytałam z wypiekami na twarzy, ożyły wspomnienia. Jak patrzę teraz, z perspektywy 2,5 roku, to jestem przerażona - w czym mogliśmy się tak zakochać? Mogliśmy przenocować dopiero po 3 miesiącach, Ty ogarnęłaś kąty i było OK. Inkwizycjo - myślę, że człowiek jest w takim stanie euforii, że widzi marzeniami i TO jest właśnie takie cudowne, zmysłowe, ponad rozsądkowe, dalekowzroczne.
Jak znajdziesz czas zobacz nasz dom ogrodnika, w którym teraz siedzę i piszę ten komentarz - miechunka i trzmielina w bukiecie, z kozy ciepełko, o dachówkę dzwoni deszcz ... trzy reklamówki na podłodze śliwek na przetwory (jeszcze chwilę poczekają).
http://jo-landia-mazurskakraina.blogspot.com/2011/06/domek-ogrodnika-metamorfozy.html
Podoba mi się wszystko, dosłownie.
Mamy kilka "skarbów" po protoplaście tego siedliska, np. tabliczka z nazwiskiem i miejscem zamieszkania i tabliczka z bańki na mleko z nazwiskiem i nr ewidencyjnym. Jedna oprawiona w rameczki, druga widnieje jako element dekoracyjny czegoś na kształt ściennego wazonu, sami nie wiemy czego, ale czeka na koniec remontu starej chaty.
Okolica śliczna, zdjęcia zachwycają, studnia niesamowita.
Kibicuję z całego serca.
Jak czytałam i oglądałam zdjęcia ogarnęła mnie zazdrość, choć kiedyś postanowiłam, że z zasady nie będę zazdrosna. No cóż, trudno, a góry to moja słabizna. I rzeczy w których jest COŚ. Z domami włącznie.
OdpowiedzUsuńInkwizycjo, zazdroszczę decyzji, zazdroszczę gór, zazdroszczę domu. Remontowaliśmy stary dom i nie jest to rzecz nie do zrobienia, choć bywały chwile, że płakałam i zapijałam bezsilność wódką. Wino było za słabe :)
Nam się udało, choć nie mieliśmy praktycznie żadnych nakładów finansowych. Przy remoncie domu wyskakują różne niespodzianki, niestety częściej złe niż dobre, ale wytrwanie to kwestia determinacji. I miłości. No i jeszcze że jak się powiedziało A, to musi się powiedzieć B. A potem satysfakcja. I jeszcze większa miłość. I widzisz, jak ludzie się tam dobrze czują, w tym domu, którego przecież by już nie było.
"Wszystko co czynisz czyń rozważnie i patrz końca". Oto Motto :)
Wiesz, Inkwizycjo, wyznam w tajemnicy że myślę o tym samym. Nawet nieśmiało zaczęłam zaglądać w Beskid Niski to tu, to tam w ramach orientacji. A co, a dlaczego by nie :)
Trzymam nieustająco kciuki. I my w naszym remontowanym domu też nie mieliśmy wody. Pierwszej spędzonej tam nocy, podejmując nawet odważnie gości topiliśmy śnieg z podwórza i w ten sposób mieliśmy materiał na herbatę. Prawie wszystko się da :)
Pozdrawiam!
Jak to dobrze,że są tacy ludzie jak wy! Którym CHCE SIĘ !! Będę czytać stale,wspierać myślą bo na uczynek jestem za stara (63 chociaż?) no i ta odległość. Podziwiam szczerze. Danka z w-wy.
OdpowiedzUsuńJa Was wspieram całą sobą ;))))
OdpowiedzUsuńJestem wzruszona Waszą decyzją, odwagą i realizacją marzeń. Jesteście inspiracją dla wielu, którzy boją się zmian i tkwią w niezdrowych układach swojego życia.
OdpowiedzUsuńOtoczyliście się tym co najbardziej kochacie, krajobrazami, historycznymi zabudowaniami, ciszą i spokojem. Głęgoko wierzę że wszystko Wam się ułoży tak jak to sobie zaplanowaliście.
Wysyłam moc dobrej i pozytywnej energii.
Pozdrawiam serdecznie :)
Szaleństwo, to mało powiedziane...wspieram całym sercem!Front "rudery" piękny, widoki z niej jeszcze piękniejszy!Mocno trzymam kciuki za szybie i sprawne "ogarnięcie hacjendy":)
OdpowiedzUsuń