Wciąż nie mamy wody, ale mamy internet. I działające WC ze spłuczką! (woda ze studni-piwniczki okazała się zdatna jedynie do tego). Dzisiaj od rana szalała na naszej posiadłości koparka, odkopywała i zakopywała, skutkiem czego mamy podłączoną oczyszczalnię i działającą kanalizację. Niestety pierwszy studniarz nie spełnił naszych oczekiwań, a nowy przyjedzie dopiero w poniedziałek.
Spragnieni kąpieli i obłożeni stosami brudnych naczyń przyjmujemy więc gości, którzy przywożą zazwyczaj wino zamiast wody ;)
Odnoszę wrażenie, że nasze życie towarzyskie nigdy nie było tak ekscytujące ;)
W ciągu ostatniego tygodnia odwiedzili nas:
Przemek i Bogusia z Rząśnika oraz Sąsiad.
Megi z TP i Agatą (a potem obsmarowała nas na swoim blogu).
Kyja z Uczestnikiem (i Jagódką w aucie).
Świadkowie Jehowy - zostawili ulotki.
Pan Mirek od hydrauliki. Bardzo fajny i kompetentny gość.
Moi rodzice i siostra ze szwagrem - jestem im wdzięczna, że się nie załamali, co więcej - dostrzegli uroki i "potencjał" mimo tego, że sami wprowadzają się właśnie do ślicznego NOWEGO domu ;)
I takie dwie mamy z synalkami nas naszły ;)
A dzisiaj rano wpadł Sąsiad na herbatkę. Miał wziąć od nas chłopaka do roboty, ale się nie pojawił (chłopak, znaczy się, bo Sąsiad i owszem ;)) I umówiliśmy się na jutro na popijawę (w zależności od rodzaju alkoholu jedno z nas będzie prowadzić... ja wolę winko, Padre - łyskacza)
Ale, ale: zaraz potem zadzwoniły ZiŁy i zaprosiły nas na urodziny ;) To nasze pierwsze "wyjście", odkąd jesteśmy tutaj. Tylko że będziemy w ciuchach mało wizytowych, Padre nieogolony, a ja to chyba założę czapkę...
I nasz najśmieszniejszy, najbardziej od czapy gość: mały biszkoptowy kundelek, który stawia się pod domem skoro świt i zostaje do zmroku.
Najbardziej dziwne jest to, że nasze panny nie znoszą małych szczekliwych piesków i zazwyczaj je gonią albo poniewierają, a tym razem... chyba się lubią, w każdym razie bawią się i zgodnie biegają stadem. Może dlatego, że Biszkopcik był miły i w ogóle nie szczekał? Wyglądają razem prześmiesznie ;)
---------------------------------------------------------------------------------------------
Tak w ogóle, to zaczęłam pisać ten post wczoraj, ale nie zdążyłam opublikować, bo padł nam internet ;) dzisiaj jesteśmy już po imprezie urodzinowej u ZiŁów - przy wielkim stole spotkali się sami 'straceńcy' i było cudnie... przeplatały się historie i anegdoty... a wniosek jest jeden: to była najlepsza decyzja naszego życia.
To jeszcze wczorajszy zachód słońca...
i garść detali z dzisiaj:
Ściskam czule, i.
znaczy, rozumię, dziś to Padre pił, a ty prowadziłaś:-)
OdpowiedzUsuńi nawet do lasu was zaniosło.
Zachęcające to wszystko.
Inetrnety bez wody ofszę, ale deszcz bez internetów? Łokropne.
To macie szczeżuję na stanie:-) dokarmiasz cfaniaka?
Oczywiście, że dokarmiam :)
UsuńBiszkopcik całkiem sympatyczny, to chyba zaraz będziesz mieć trzy psy:)) Lubi Was:)
OdpowiedzUsuńWidać ruch się u Was zrobił, ja radzę wszystkich gości zagonić do roboty, wiesz, jak trząchniecie:))) A jak się tak fajnie grupą pracuje, jak kiedyś w czynie społecznym:))) Po brązowych gościach zbierz, jak zostawiły, placki, będzie na wiosnę czym krzaczki podlewać. Najlepszy nawóz pod słońcem:))
Placek był jeden i został natychmiast skrzętnie zebrany ;)
UsuńWidze,ze dacie rade, grunt to Wasze przekonanie pt "najlepsza decyzja zycia". A rudziak wyjatkowo sliczny, ciekawe jak te wizyty sie skoncza, ale wyglada na zadbanego pieska wiec pewnie ma dom ale woli Wasz! Trzymajcie sie i czekamy na wiecej...
OdpowiedzUsuńPiesek ma dom, wraca tam na noc, chyba podobają mu się nasze panienki ;)
UsuńFascynujący post, piękne nastrojowe foty i jaka siła! w tym wszystkim... :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i podziwiam
Halina
Sił nam trzeba dużo...
UsuńWitaj Inkwizycjo, oj dzieje się u Was dzieje, odważniście ludziska są :) Rudzik przesympatyczny wygląda na to, że powiększyło Wam się stado, ale jak to mawiają od przybytku głowa nie boli. Czekam na zdjęcia Waszych kózek, bo myślę że jak się już ogarniecie zameeeczy coś w obejściu. Przesyłam moc pozdrowień :)
OdpowiedzUsuńKózki na wiosnę obowiązkowo, a i jeszcze zamarzyły mi się owce skudde ;)
UsuńFiu fiu- pełna para ruszyliście. Trzymamy wszytskie kciuki i łapy. Koiecznie prosimy o zdjęcia dziewczyn z wsiokiem ;-))))
OdpowiedzUsuńOn się boi aparatu, cudem mu tą fotkę strzeliłam... ale dla Ciebie się postaram ;)
UsuńStrach do Was zaglądać, bo czy aby ten "straceńczy" wirus nie przenosi się przez ekran komputera?; czytając takie posty nabiera się ochoty na zmiany, my, osiadli tutaj od pokoleń, a co dopiero ma mówić ktoś, kto zastanawia się dopiero nad zmianami w swoim życiu; jesteście siłą napędową dla wahających się; widoki wieczornego nieba, w tle pogórze izerskie, obłędne, o! i jakiś "obcy" wykluwa się z pnia drzewa; piękne to, że wspieraćie się wszyscy, wymieniacie doświadczenia, adresy fachowców, dobrze mieć obok przyjazne dusze; pozdrawiam serdecznie i myślę o Was ciepło.
OdpowiedzUsuńWłaśnie to wsparcie jest wspaniałe, poczucie że się jest wśród życzliwych ludzi... wirus jest bardzo groźny ;-)
UsuńKochana! OCZYWIŚCIE, że była to najlepsza decyzja Waszego życia!!!!
OdpowiedzUsuńkażde słowo w tym poscie, każde zdjecie i emocja to potwierdzają♥
całuski
Tylko wiesz... mam straszną traumę po weekendzie, bo muszę wracać do obowiązków, wciąż jeszcze...
Usuńuwielbiam takie nastrojowe,jesienne zdjęcia...
OdpowiedzUsuńA całe Wasze obecne życie warte uwiecznienia,zapisania.
Potem będzie już ,po prostej'.
I gratuluję inetrnetu choć bez wody!
Pozdrowienia.
Tym bardziej mi żal, że mogę TU bywać tylko w weekendy... a tymczasem tyle się dzieje...
UsuńFajny Biszkopcik!
OdpowiedzUsuńMnie tam brak wody bieżącej bynajmniej nie przeszkadza, ba, z wyboru nie mam!
Krowy też przyszły się przywitać? ;)
pozdrawiam!
Wiem, że nie masz wody, prądu... i że nie chcesz mieć (zaglądam do Ciebie w miarę możliwości), ale dla mnie to trochę hardcore... podziwiam ;) Masz cudne konie!
UsuńCałe tony optymizmu, aż chce się czytać :)
OdpowiedzUsuńBiszkoptowy gość, fajniutki, a i te dostojne kozy, urocze ;)
Optymizm nas nie opuszcza... i całe szczęście ;)
UsuńGości czworonożnych macie świetnych i do tego odzianych kolorystycznie zgodnie z pora roku.
OdpowiedzUsuńAch, jak zazdroszczę. Maria ma rację z tym wirusem. Ja już po "lekach immunosupresyjnych", ale mój G. jeszcze coś za bardzo uodporniony. Ale lekarze pracują...
Pozdrawiam Was serdecznie.
P.S. W przyszły weekend się wybieram, aby się poddać wirusowi.
Pacjanie... nie wiem, czy będziemy w weekend, coś się nie kroi... jestem niepocieszona ;(
UsuńW końcu się znajdziemy. To na razie na 90%, bo jeszcze muszę do Poznania i Krakowa. Może się okaże że dopiero za 2 tygodnie.
UsuńInkwizycjo!!! Gdybym była bliżej, też bym wpadła z flaszką;))) i baniakiem;))) Zazdroszczę - a napomnij no ode mnie Sąsiada, żeby wpisał coś na bloga!!!! Błagamy!!!
OdpowiedzUsuńBiszkopt jest piękny, a jaki milusi;) No i panny go też polubiły;))))
Same znaki na niebie i ziemi;)))) Trzymajcie się, macie teraz najpiękniejszy czas, zazdroszczę;)
Taa, jeszcze chwila, a Inkwi z Padre będą się bali otworzyć konserwę... bo tam znowu... sąsiad. :)
UsuńObiecuję się nie pokazywać przez czas jakiś. Mam nadzieję, że wytrzymam.
A ruch u Inkwizycji, i beze mnie, potwierdzam, jak we młynie :))))
Ukłony.
Nawet o tym nie myśl, Sąsiedzie! Musisz się poddać perswazji, a że najłatwiej przez żołądek do serca;)) ugotuję zupę ;) Dużo pysznej zupy ;))
UsuńNo właśnie, Sąsiedzie, jesteś ostatnio WSZĘDZIE, jak to się nazywa... bilokacja jakaś, czy coś!
UsuńKurcze rzeczywiście, to podejrzane... a w dodatku gdzie nie podjadę, to słyszę, że ZiŁ'y byli tu wczoraj ;p
UsuńDla takich zachodów słońca warto było :-)
OdpowiedzUsuńZachody są obłędne... a i wschód jeden widziałam - i też był!
UsuńOmamuniu jak u Ciebie pięknie;-)
OdpowiedzUsuńJesienne zdjęcia powaliły mnie na obie łopatki.
No i to bujne życie towarzyskie, tylko pozazdrościć;-)
A woda, co tam skoro jest winoo;-))))
A może znajdzie się ktoś, kto zrobi cud odwrotny od tego w Kanie i wino w wodę zamieni;-))))
Tylko czy warto? Sama wolała bym już raczej kapać się w winie;-)))
Ech, kochana podziwiam Cię nieustająco i zazdroszczę co sił (najbardziej widoków i wina;-))))
Buziaki ślę.
Przecież wiesz, że Cię tyleż nieustająco, co nieskutecznie zapraszam ;-)) Ale może w końcu...? ;)
UsuńObiecuję widoki i wino ;)
miło widzieć taki entuzjazm. Pozwolę sobie podebrać trochę tej radości od was. Przyjezdzam na parę do naszej gajówki, to może byśmy się spotkali? Zapraszamy do nas, odezwię się wkrotce dla potwierdzenia.
OdpowiedzUsuńPodbieraj ;) i czekamy na wiadomość ;)
UsuńJak ja lubie koparki na podworkach :) Widac od razu, ze cos sie dzieje i tetni :) Koffam takich ludzi jak Wy za optymizm i pogode ducha :) Moze kiedys jak sie osmiele to stane na Waszym podworeczku i powiem - to ja Orszulka z Chromca :) Pozdrawiam i sciskam :)
OdpowiedzUsuńOrszulko, koniecznie się ośmiel! Zapraszamy najserdeczniej sąsiadkę ;)
UsuńTo Wy tam macie krainę blogerię ! I następne osoby się szykują żeby dołączyć, bo zaraza poszła a szczepionek nie ma :)
OdpowiedzUsuńJa cały czas podziwiam, kibicuję i raduję się z Wami! Kibelek ważna sprawa, my też ogarnianie nowego świata zaczęliśmy od łazienki. Niestety nie tak ekspresowo jak Wy.
W zasadzie sławojka miała swój urok, ale... podobno zima sroga idzie ;) Izeria-blogeria jest wyjątkowa ;-)))
UsuńTrzymam kciuki za "najważniejszą decyzjęzycia", ... ale z tego co emanuje ze zdjęc to raczej nie będzie potrzbne :)
OdpowiedzUsuńJak ja kocham Izery, to była miłość od pierwszego wejrzenia :)
I jeszcze tyle bratnich duszyczek wokól Was !
Pozdrawiam
To była także moja miłość... od bardzo, bardzo dawna... i doczekałam się ;))
UsuńInkwizycjo Droga, no to żeś narobiła. Dziś o 13:09 , czytając Twego posta... szczerze i bez owijania w bawełnę, rozanielona i lekko przemarznięta (po podróży do pracy), popijając moją zasłużoną popołudniową kawę... WZRUSZYŁAM SIĘ :-)
OdpowiedzUsuńPolanko, kiedy już osiądziesz w Naszej Polanie, nie będziesz musiała w taki dzień, jak dziś, podróżować do pracy, bo my dziś nie pracujemy, mamy wolne; a kawę wypijesz przy okazji czytania podobnych blogów, bo Inkwizycja już dom wyremontuje, Ty swój wybudujesz i będziesz tylko obserwować z Beskidu, jak inni biorą się za bary z życiem, przecież warto; pozdrawiam Was serdecznie.
Usuń:-) i my pozdrawiamy i dziękujemy. Ściski
UsuńPolanki kochane, otóż i Marysia trafiła w sedno ;) Już niedługo, Wy będziecie tak samo nas wzruszać... Tymczasem marzymy, aby Was kawką i czymś jeszcze na rozgrzewkę poczęstować w naszych skromnych progach ;-))
UsuńWidzisz i krowy cie odwiedziły i nie miałaś za złe że weszły na twój teren a u innych jak u Moniki kozy na chwilke uciekły i zaraz sasiad zrobił awanture takich jak ty sasiadów to pozazdrościc
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Te krowy już u nas bywały, córcia zastała je w naszym sadzie... wcale mi nie przeszkadzają ;)
UsuńNo, skoro robisz takie kolorystyczne zdjęcia, to znaczy, że jest dobrze.
OdpowiedzUsuńAndrzej Rawicz (Anzai)
Jest super!
Usuńwersja w czapce mi najbaedziej pasuje :)
OdpowiedzUsuńtrzymam za was kciuki i oby wam sil i checi starczylo nawet jak skonczycie :)
milion całusków
Przecież nigdy nie skończymy... tak to jest z tymi starymi domami ;)
UsuńNawet nie wiesz, jak bardzo!
Usuńdzień dobry,
OdpowiedzUsuńwidzę, że dużego wyzwania podjęłaś się. Roboty sporo, ale satysfakcja na pewno ogromna. Miejsce tchnie poczuciem relaksu i ciszy. Jest czym napatrzyć oczy. pozdrawiam i zapraszam do siebie.
http://www.justordinarymoments.blogspot.com/
Na relaks i ciszę przyjdzie czas później (mam nadzieję ;))... ale widoki są nieodmiennie zachwycające ;)
UsuńPowiem wprost: zazdrość mnie żre, bo ja już mam to za sobą. Teraz prowadzę normalną egzystencję. Chyba, jak Rogata, powinnam poszukać czegoś nowego/starego.
OdpowiedzUsuńTo dodaje skrzydeł i odmładza. Tak myślę, choć jeszcze jestem bardzo młoda
UsuńTak, zmiany uskrzydlają ;) Zwłaszcza te totalne!
UsuńZmieniłam totalnie dwa razy w życiu. Pierwsza zmiana niekoniecznie, druga łał, czas na trzecią!
UsuńWychodzi na to, ze gdziekolwiek blogowicz się nie znajdzie tam spotka mnóstwo znajomych. Bo płynie od Was dobra energia. A dom to ludzie.
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za Wasze gniazdko.
Pozdrawiam
Tu, w Izerii, jest niezwykłe zagęszczenie blogowiczów i ich dobrej energii ;)
UsuńZaiste. Już to kiedyś zauważyłam. Wielkopolska - poza kilkoma, bardzo nielicznymi, za to fantastycznymi wyjątkami - uboga w blogerów (-ki). Ja nie wiem, dlaczego? Kwestia mentalności, czy monotonii krajobrazu?
UsuńTo dlatego, że tam tak płasko...
UsuńZawsze to podejrzewałam. Zawsze.
UsuńTo fotoszop jakiś, to nie może być prawdziwe niebo!! CUDO!!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że tak to czujesz. Bardzo Ci kibicuję!
Uwierz, że naprawdę ten zachód słońca był jeszcze bardziej wspaniały... prawdziwy spektakl na niebie ;)
UsuńNo nie, co ja czytam? Co to za wielkomiejskie przyzwyczajenia? Łyskacz! :-) Pomieszkacie trochę, ogarniecie się i ani się obejrzycie, będziecie, jak wszyscy pędzić bimber w stodółce i własnym łyskaczem gości podejmować :-) I ekologiczne i zdrowsze :-)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! Dasz przepis? ;)
UsuńO nie, nie wyrzeknę się kluczowych zdobyczy cywilizacji ! ;)
UsuńOczywiście, wiele nie trzeba :-) Podeślij Padre na szkolenie do Chłopa.
UsuńSąsiad- Jak zrywać z cywilizacją, to na dobre :-P
A podeślę, póki jeszcze jesteście na starym ;)
UsuńSąsiedzie, internet i zmywarkę możesz zachować ;)
Potrzebuję jeszcze paru innych rzeczy, no wiecie, ...żeby dom nie stał taki całkiem pusty, bo echo straszne będzie ;)
UsuńIwonko to wspaniale, że dzieje Wam się to, czego tak chcieliście i na co czekaliście. Niech Wam się nadal dzieje dobrze. Pozdrawiam - mysz
OdpowiedzUsuńZnam doskonale te etapy kiedy dołączały się do nas kolejne media a przez ten czas był wychodek i wożenie wody ze sobą a dzień kiedy podłączyli gaz był większym wydarzeniem niż dzień kobiet. Łap te chwile, bo mimo trudów jest to bardzo niezwykły czas a biszkopcik to chyba ma kiepskiego pana i zyskacie kolejnego zwierzaka albo Wasze panienki mu wpadły w oko. A centymetr żeby sobie odznaczać czas do końca roboty założyłaś? Oj...... coś mnie zżera.
OdpowiedzUsuńTyż wdziałam bym czapę i filcogumiaczki... mój strój wizytowy... i wpadła do klubu straceńców, ale roboty tyle... że ani się wyrwać nijak... sama wiesz stare domy nigdy nie dają wytchnienia!
OdpowiedzUsuńBiszkopcik uroczy, warto się zastanowić nad adopcją tego Cuda!
Uściski
Rodzice i reszta się załamali, tylko nie mówią. Jak nie widziałaś, pukali się też w czoła. Powiedzą po latach. Tak było u mnie.
OdpowiedzUsuńAleż szaleńczy zachód słońca! Biszkopcik kochany bardzo, może faktycznie się do was przeniesie? Takie dwie laski jak wasze panny to dla biednego wiejskiego kundelka jak księżniczki.
OdpowiedzUsuńTaka radość i pewność od Was bije, że nic tylko się w tym pławić! I to ożywione życie towarzyskie ze "znającymi Józefa" vel pokrewnymi duszami... Jest pięknie i tak ma być! Trochę zazdroszczę...
Bardzo ciepło pozdrawiam i podziwiam.
Najlepsza najlepsza i z pewnością nie jedyna! ;)
OdpowiedzUsuńGrunt to wiedzieć czego się chce i podążać w obranym kierunku! :))
Kochana tą bramką bez płota to tak mnie urzekłaś, rozśmieszyłaś, że wciąż pisać nie mogę :))))))))))))))))
OdpowiedzUsuńTo jest cudo! :))))))))))
Zupełnie odlotowe :DDDDDDDD
Przyznać musisz, że mamusie rogate z synalkami zachowały klasę i za furtkę nie wyszły bez zaproszenia :D
Bombowy post, a zdjęcia nieziemskie!
Wśród gości, jeszcze Jomo brak, ale póki co zadowolę się zdjęciami ;>
A myślałam, że to my mamy słabe warunki egzystencjalne póki co :D Grzanie wody na zmywanie, grzanie wody do umycia się w misce, grzanie w kozie by jakieś ciepło mieć - codzienność po prostu. Wasza Ruderka jest urocza. Zostaję, żeby podglądać co z nią zrobicie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam - Ania z BrzezinaMoja
Dzien dobry Kochani :) Wcale Wam nie odbilo, to sie nazywa tesknota za przestrzenia zyciowa, za wolnoscia i za swoim prawdziwym, wymarzonym miejscem na ziemi, ktore wlasnie tutaj znalezliscie :) Poczatki sa zawsze trudne ale za to bedzie co wspominac w przyszlosci no i mozecie zrealizowac wszystko wedlug wlasnych pomyslow a to przeciez jest jedna z najwazniejszych rzeczy przy remoncie starego jak i przy budowie nowego domu. Ja wychowalam sie w prawie ruderze z 1810 roku, w ktorej tez bylo mycie w miskach, grzanie wody itd. a przed wyprowadzka ( dlugo z nia zwlekalismy ) juz mocno przeciekal dach i odwiedzajacy nas znajomi czasami siedzac przy stole rozkladali parasol ;) Wlasnie ten czas wspominam najlepiej, duza sien, koty na strychu, skrzypiace w nocy schody, niezatapione piece kaflowe w kuchni typowo kuchenny z duzym blatem, bylo skromnie, dziurawo ale byl tez niepowtarzalny klimat, ktorego mimo wielu wygod brakuje nam jak i naszym znajomym w obecnym domu. Pozdrawiam Was serdecznie, trzymam kciuki za postepy w pracy, badzcie zdrowi i szczesliwi w Waszym duzym domku :))) Aga
OdpowiedzUsuńDostałam nagrodę. Liebster blog award. Nagroda wiąże się z pewnymi zobowiązaniami - trzeba odpowiedzieć na 11 pytań i wskazać 11 blogów, które chciałoby się do tej nagrody nominować. Mają to być blogi, które zasługują na polecenie i które warto odwiedzać. Wybrałam Twój blog i oddaje pałeczkę w Twoje ręce – wymyślanie pytań też może być zajęciem na długi wieczór.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Gabrysia
PS. moja lista pytań:
I moje pytania:
1. Twoje ulubione zajęcie w jesienne wieczory?
2. Najpiękniejszy prezent otrzymany w dzieciństwie?
3. Najstarsza zachowana pamiątka związana z przyjacielem z dzieciństwa?
4. Twoja wymarzona podróż, którą chciałbyś odbyć?
5. Preferujesz czytanie książek, czy oglądanie filmów?
6. Najweselsze przeżycie/psikus z lat szkolnych?
7. Wystrój domu - nowoczesność, czy starocie?
8. Wypielęgnowane rabatki i grządki, czy "dzicz" naturalnego ogrodu?
9. Najmilsza tradycja rodzinna?
10. Ulubiona praca domowa lub kuchenna?
11. Ulubiony rodzaj muzyki, której słuchasz zawsze i wszędzie?
Zawsze wychodzę z Twojego bloga oczarowana...
OdpowiedzUsuń