piątek, 13 czerwca 2014

Liczenie owiec

Codziennie przez trudny i dziwny czas między snem a jawą, między brzaskiem a porankiem, przepływam z kubkiem kawy z mlekiem, podanym litościwie przez Padre. Kiwam się oparta o poduszkę i w półśnie zerkam na obietnicę pięknego dnia, wyświetlaną za oknem.
Pospałabym jeszcze, ale taki piękny dzień dzisiaj... - ten tekst słychać u nas co rano ;)
Pierwszą czynnością po zwleczeniu się z łóżka jest rytualne licznie owiec. Idę na pastwisko, sprawdzam elektrycznego pastucha, a potem liczę.
Raz, dwa, trzy... siedem, osiem. Niezupełnie się zgadza. Powinno być dziesięć, ale owce o poranku zalegają w postaci skłębionego kołtuna. Podchodzę bliżej i w kołtunie objawiają się owce o dwóch głowach lub podejrzanie dużych korpusach. Trzeba je troszkę rozruszać i rozluźnić kołtun, żeby liczba się zgadzała.
Mamy jedenaście owiec. Dziesięć na pastwisku. Jedenastą maleńką w domu.
Soyka pachnie mlekiem, siankiem i odrobinę owcą. Futerko ma poskręcane w pierścionki jak karakuły, całkiem czarne, tylko na pyszczku i za uszami siwe. Kopytka są jeszcze nie zużyte i lśnią, jak lakierowane. Na główce wyrastają jej maleńkie różki, wielkości główki od szpilki ;) 

Soya skończyła już 10 dni, a my wciąż drżymy o jej życie. Dni, kiedy wydawało się, że już najgorsze za nami, przeplatają się z kolejnymi kryzysami. Złamanej nóżki niestety nie udało się uratować i konieczna była amputacja.
Nasza nowa wetka, Stefi, Niemka, mieszka w tej okolicy już 21 lat. Jest prawdziwym weterynarzem z powołania ;) Wspiera nas, ratuje i odpowiada cierpliwie na moje rozpaczliwe telefony, a małej Soyce okazuje mnóstwo serdeczności ;) Nie przeszkadza jej, że nie ma lekarstw dla jagniąt - bo przecież nie opłaca się ich leczyć. Dzięki jej radom jakoś funkcjonujemy ;)
Mamy za sobą nieprzespane noce, karmienie owieczki strzykawką, opatrunki, biegunki i kroplówki...

Dzisiaj Soya radzi sobie względnie dobrze, sprawnie kuśtyka na trzech nóżkach, zaczęła znowu ssać łapczywie mleczko z butelki. W ogrodzie starannie obwąchuje każdą trawkę i liść, wczoraj pierwszy raz skubnęła trawki. I oby tak zostało!
Za Krimą biega jak za matką. Jak tylko traci ją z oczu, rozpacza wniebogłosy! Krimcia jako porządna owcza matka oblizuje jej pyszczek z mleka i dupkę z... wiecie czego ;) 
Żeby zasnąć, musi się przytulić, najchętniej do mojej szyi. Oczywiście śpi z nami w łóżku - kto by tam wstawał w nocy do owcy ;))
I wiadomość z ostatniej chwili:
wszelkie znaki pokazują, że srokata klacz Oda oźrebi się lada moment... może tej nocy? O rety...


45 komentarzy:

  1. Inkwizycjo, jaka to niezwykła historia... Czekałam z pewną obawą, ale i cierpliwie, na wieści o owieczce. I kiedy zaczęłam czytać, to nie mogłam się doczekać słów o niej, a zarazem bałam się... Żal, że nóżki nie udało się uratować, ale jakie to wspaniałe, że ona jest z Wami, dzielni, kochani ludzie.

    I ta przyjaźń z piesą! :)

    Ściskam Was bardzo mocno!

    PS. Tak pięknie napisałaś o Waszych porankach, o trudach i zmaganiach. Tak pięknie... Niech Wam kolejne piękne dni sprzyjają. I buźka w owczy nosek. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I Odzie niech los sprzyja.
      O rety, o rety, to jest prawdziwe życie...

      Usuń
  2. "Oczywiście śpi z nami w łóżku" - no, dlaczego od razu wydało mi się to oczywiste? :)

    Niech maleńka zdrowieje!

    OdpowiedzUsuń
  3. Samych pięknych poranków Wam życzymy! Powodzenia!

    OdpowiedzUsuń
  4. Ojacie, Inkwi, ale macie jazdę. Podziwiam Was, w końcu dla Was to kompletnie inne życie. Nie wiem, czy sprostałabym. Malutka jest śliczna, jak to jagniątko.

    OdpowiedzUsuń
  5. Zapomniałam dodać, że podziwiam za trud ratowania beznogiej owieczki. U "zwykłego" hodowcy byłaby skazana...

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestem pod wielkim wrażeniem!
    I pięknie i strasznie ...
    Już chyba po najgorszym.
    Dużo sił, bo serca macie ogromne

    OdpowiedzUsuń
  7. no kto by am wstawał, no kto? uwielbiam was. buziaków miliony
    PS-dostałam prace i jestem z niej dumna ale o niej za chwile, bo płakać mi sie chce na zmiane z radością- taka to praca

    OdpowiedzUsuń
  8. Wystarczy spojrzeć na szczęśliwe oblicze pysia Soi aby mieć pewność, że cały trud ma sens a owieczka dzięki Wam będzie miała spokojne i szczęśliwe owcze życie.
    Kciuki trzymam dalej za Was wszystkich!

    OdpowiedzUsuń
  9. Inkwizycjo, Soyka to bedzie taka Wasza domowa przytulanka na dlugie lata. Jak dorosnie to bedzie zwiewac z pastwiska do Was na sniadanie i poranna kawe ;) O drzemce w lozku nie wspomne ;)
    Zdjecia obu panienek mnie rozczulily. To jest taka owczo psia milosc :)

    P.S. No wlasnie :) O rety :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiedziałam, miałam nadzieję, że będzie dobrze.
    Daj znać, jak źrebię się urodzi!
    Buziaki zza górki.

    OdpowiedzUsuń
  11. Biedna ta Soyka, dobrze, że ma tak wielu wspaniałych opiekunów i otoczona jest miłością:)

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak ładnie wygląda Soyka w trawie i słońcu. Będzie już dobrze, a ona da sobie radę i na trzech nóżkach. Za dwa tygodnie żwacz zacznie pracować już i będzie sobie trawkę mogła jeść.
    Szczęśliwych narodzin końskich! Aleście wskoczyli na głęboką wodę. Podziwiam szczerze.
    Psy pasterskie są cudownymi opiekunami. Kiedy moja sunia była przed porodem i miała już mleko w sutkach maleńka owieczka sierotka ssała sobie jej cycuszki i uważała za swą mamę. Do dziś się lubią,
    Serdecznie Was pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  13. Inkwi, rozczuliłaś mnie tym wpisem... Soyka sama w sobie jest rozczulająca, a jeszcze na trzech nóżkach i w łóżku... jesteście wspaniałymi, niezwykłymi i bardzo odważnymi ludźmi.
    Trzymam kciuki za Soykę, Odę i źrebaczka. Uściski!

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja mam łzy w oczach... Kochane ludziska!

    OdpowiedzUsuń
  15. Soya - czarnuszka niech zdrowieje,trzymam kciuki!
    A klacz niech się Wam szczęśliwie oźrebi.
    Tyle się dzieje nowego w Twoim gospodarstwie,tyle radości i smutków też...
    Życie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Ależ macie! :)
    Buziole i dużo sił i szczęścia!

    OdpowiedzUsuń
  17. Ojej, ależ małą los doświadczył! Na szczęście ma Was i na trzech nóżkach na pewno da radę.

    OdpowiedzUsuń
  18. Ta mała się uśmiecha, to widać na zdjęciach. Chciałabym zobaczyć ten obrazek, to łóżko i ta owieczka, całkiem, jak u nas tylko z tą różnicą, że między nami śpi pies, jak to mawia Hana "świństwem do góry", a my cali pokurczeni, żeby się nie obudził:)))

    OdpowiedzUsuń
  19. No właśnie - o rety! Trzymam kciuki za pomyślny poród i żeby tym razem wszystko dobrze poszło. Strasznie mi szkoda Soyeczkowej nóżki, miałam nadzieję, że da się uratować... Dobrze, że jakoś sobie radzi na trzech nóżkach. Czy ona się w ogóle od Was wyprowadzi, czy to wspólne spanie nie wejdzie jej w nawyk? :)))

    OdpowiedzUsuń
  20. A do mnie mama (która wcześniej posta tego przeczytała) dzwoniła już od rana, żeby powiedzieć że nóżkę trzeba było amputować i że Inkwizycja śpi z owieczką. I który to jest świat wirtualny a który realny? :D Uściski w Wlkp ślę.

    OdpowiedzUsuń
  21. Inkwi, jesteś wielka. Tyla ci powiem.

    OdpowiedzUsuń
  22. Trafiłam tu przypadkowo i wiem, że chce wracać, jesteś Niesamowita!
    powodzenia dla Soya!

    OdpowiedzUsuń
  23. Czarne owce w prawie w każdej rodzinie się zdarzają i u Was jak widać się trafiła! ;) I z tego co wiem nie jest utrapieniem rodzinnym wręcz przeciwnie...przynosi Wam radość i wiele wspaniałych chwil choć nie które są ciężkie ale to nic bo liczy się to, ze ona jest taka Wasza i taka kochana....
    Dziękuję Inkwizycjo kochana za wspaniałe wspólne chwile....ciągle mam je w pamięci! Zamieszkałaś na zawsze w moim serduchu siostro bliźniacza! ;)
    Czekam na dobre wieści! Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
  24. I co z klaczą? Jest źrebaczek??

    OdpowiedzUsuń
  25. Inkwi? Jesteście tam?
    Jest źrebaczek? A Soyka jak?

    OdpowiedzUsuń
  26. Odpowiedzialny gospodarz przelicza swój inwentarz, a takimi gospodarzami jesteście Wy; pamiętam, jak mama zawsze wracała z kurnika i wiedziała, czy brakuje jakiejś kurki, szukała jej za płotem u sąsiada, albo gdzie indziej i znajdowała; posiadacze zwierząt tak mają, czy to psy, czy koty, nawet rybki, trzeba sprawdzić; biedna owieczka, ale chce żyć, i będzie jej przy Was dobrze; nowy źrebaczek? rety, lekko nie nadążam; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  27. Jest źrebaczek? Srokaty? Proszę o zdjęcia. No i trzymam kciuki za Soykę

    OdpowiedzUsuń
  28. Inkwizycjo, czy wiesz, jak od kilku dni motywuję się rano do wstawania? Myśląc o Twoim kiwaniu się z kubkiem kawy od litościwego Padre. :)

    Nieustająco Cię pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  29. Źrebaka na razie nie ma, raczej było to fałszywy alarm. Klacz pękata jak baryła... ale jeszcze trzeba czekać.
    Soya na szczęście pięknie się ogarnęła, je i rośnie, i bryka aż miło ;-) Tylko nóżka trochę słabo się goi... nie było z czego skóry naciągnąć. Trzeba na nią mocno uważać. Ale jest w niej tyle radości życia, że warto ;-)

    OdpowiedzUsuń
  30. A bucik ze skóry dla Soyki? Kiedyś miałam takiego barana (nie był on mój, ale na przechowaniu i jak się okazało z chorą nogą i racicą) z trudno gojącą się racicą i mu uszyłam bucik.
    Trzymam kciuki za kobyłkę i Soykę, i Was.
    Jestem już po sianokosach. Teraz usuwanie przeogromnych pokładów ściółki.
    Pozdrowienia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowaliśmy skarpetkę, ale to jest takie trudne miejsce, tuż za udem, nóżka się tam zwęża i nic nie chce się trzymać. Była wetka i mówi, że goi się ok, jak na taką sytuację. Ale trochę nas postraszyła, że będzie jej trudno bez tej nóżki, jak dorośnie do swojej docelowej wagi. No nic, zobaczymy...
      My też już po sianokosach. Współczuję ściółki ;) Będziesz w czerwcu w W.?

      Usuń
  31. Tak będę w W., przynajmniej na dziś taki mam plan. Ten bucik miał jeszcze szeleczkę i takie ustrojstwo jak dla psa na ramiona. Bucik przypięty do szeleczki, a szelka do takiej niby kamizelki, no wiesz. Nie spadał.
    A gdzie macie sianko schowane? Mi się nie mieści dużo, tylko połowa, bo nie mam stodoły. Reszta w sąsiedniej wsi. Około lutego muszę przywozić.
    Ściółki jest masakrycznie dużo. I to jest tylko to, co wyrzucą z paśników podczas jedzenia, bo przecież nie nocują w domku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie... a to miały być owce "bezobsługowe" ;-)
      Sianko... na razie w belach leży na polu i cieszy oko. Schowamy pod plandekę.
      Koniecznie musisz przyjechać do nas, zobaczyć jagnię i odpowiedzieć na tysiąc pytań, o buciku m.in. Zadzwonię,

      Usuń
  32. niesamowite i piękne. Aż się uśmiechnęłam czytając. :) chyba muszę ten wpis udostępnić na FB :)

    OdpowiedzUsuń
  33. Babo kochana znam takich co to liczą barany wieczorową porą,ale można i owce o świcie:)Buziole dla Was dobre ludziska:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Inkwizycjo serce mi rośnie jak widzę i czytam o tym jak cudnie dajecie sobie rade. Znaleźliście swoje miejsce na ziemi i ono Was znalazło bo tchnęliście ducha życia w to miejsce, które pewnie nie raz Was jeszcze zaskoczy. Oby jednak zawsze pozytywnie. Soyka jest piękna. Jeśli ma wolę przetrwania to przetrwa i choć pewnie trudno jej będzie dołączyć do stada to jednak na innych warunkach poradzi sobie. Z Wami z pewnością! Wzruszam się coraz częściej. Zobacz ile to się zmieniło od choćby naszego spotkania we wrześniu. Niesamowite!

    OdpowiedzUsuń
  35. ależ wiadomości- spuścić z oka na chwile a już się rozmnażają!!!!! jak tak dalej pójdzie... ;-)))
    Trzymam kciuki za Soykę i resztę towarzystwa- całuski!

    OdpowiedzUsuń
  36. Z reguły nie pisze komentarzy lecz dzwonię ale .... Wzruszyłem sie jak .., ahhhh jestem DUMNA z WAS OBOJGA!!!!!! A Soyka wie ze miłość ..... aHhhhh zadzwonie

    OdpowiedzUsuń
  37. Przeslodka jest!!! Smutne, ze nie udalo sie uratowac nozki, ale radosc wielka, ze tak dobrze sobie wszyscy z tym radzicie :*
    Usciskow moc Inkwizycjo!

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz ;) Moderuję tylko te do starszych postów, aby mi nie umknęły.
Okazało się, że i tak umknęły... ale dobrzy ludzie przypomnieli mi o moich obowiązkach :)