Otóż - nie. Niestety.
Chociaż wiedziona nagłym impulsem hamak zawiesiłam na jabłonce ;)
Cóż więc słychać wiosną w Inkwizytorium?
A okociło nam się, mamy szczęśliwą trzynastkę jagniąt: cztery dziewczynki i dziewięciu chłopaczków.
Pierwsza była Brunhilda, jak w zegarku 25 marca urodziła baranka - Budryka |
Same chłopaki: Dalis z synusiem |
Nasz panna muflonówna z ćwierć-mufloniątkiem. Bera i mały Berard. |
Czuliśmy się jak spóźnieni rodzice pięcioraczków. Wstawanie w nocy na karmienie, wycieranie dupek, wszechobecny zapaszek siuśków i te rzeczy...
Każde z tych pięciorga otarło się o śmierć, niestety nie wszystkim się udało. Naprawdę się staraliśmy. Masowaliśmy brzuszki, dawaliśmy zastrzyki, robiliśmy nawet lewatywy... No ale. Odeszły na moich rękach. Chyba nie potrafię o tym pisać.
Została trójka.
Agentka z Kocikiem śpią zawsze razem |
Agentka od samego początku zarabiała na swoje imię. Jest prawdziwą "Agentką Carter" - jeśli ktoś oglądał ten serial, ten wie ;)
Kocika i Agentkę dostaliśmy od sąsiadki "na odchowanie" razem z maleńkim jagniaczkiem, który nie przeżył nocy, mimo naszych starań.
Harald czyli Biały z baczkami |
No i na drugi dzień tak się stało ;)
Chlup, chlup, chlup... jagnięta były naprawdę maleńkie i głośno płakały. Chyba bycie matką trojaczków przerosło Halmę, bo odrzuciła je i nie chciała karmić ani się nimi zajmować. A może czuła, że nie są do końca zdrowe...?
Dostały wstążeczki na szyję i imiona według kolorów: Morelka, Zielony i Biały. Zielony od początku był najsłabszy i poświęcałam mu najwięcej uczuć. Nosiłam go na rękach, a on przytulał się do mnie, taki mój mały króliczek. Obiecałam mu, że jeśli wyzdrowieje, zostanie u nas na zawsze, nigdy go nie oddam. Nie został... Morelka największa i najbardziej przebojowa, biegała równo z tymi starszymi, a spać układała się zawsze przy Krimci. Odeszła nagle i gwałtownie.
Z trojaczków udało się Białemu, średniakowi. Wyrósł na słodkiego baranka ze śmiesznymi pekaesami (nasze pokolenie wie, młodszym tłumaczę: pekaesy to męskie baczki).
Zielony zdążył dostać imię. Hamilton. Taki royal-baby... |
Morelka wtulona w Krimcię |
Mały Biały ;) |
Kocik |
Berard |
Berard z mamą |
Taki śliczny jestem ;) |
Halma, mama trojaczków |
Naszą trójeczkę wyprowadziliśmy z domu (ależ zrobiło się pusto) i tylko dokarmiamy butelką, pół na pół preparatem mlekozastępczym dla cieląt i mlekiem kozim.
Kózki Balbina i Jagodzia były tak uprzejme, że dawały mleko cała zimę, bez konieczności wydawania na świat potomstwa. Żadna z naszych kóz nie rodziła tej wiosny; chociaż były z wizytą u pięknego kozła, nie raczyły okazać mu względów. Nie to nie ;)
A od niedawna mam wreszcie nadwyżkę mleka i znowu robię sery ;)
Kózka Kalanthe jest teraz przewodniczką stada |
Kózka Balbinka w nastroju filozoficznym |
Ciri i Pavetka w tle |
Aurelka zakochana w Padre... ;) z wzajemnością ;) |
To na dowód, że czasami galopuje |
Końska mafia ;) |
No i jeszcze - co tam na gumnie? Ładnie jest, zielono. Tylko sucho straszliwie. Jeszcze są kwiaty na jednej jabłonce. Coś mi tam kiełkuje w warzywniku: ziemniaczki wschodzą, bób, fasolka, koperek, kolendra i rzodkiewki. Dwie dynie. Groszek konsekwentnie jest wygrzebywany przez Marylki i zagrzebywany z powrotem przeze mnie. Czosnek posadzony jesienią idzie jak burza (widać go spod chwastów). Usiłuję zrobić grządkę ziołową. Jakoś późno zajęłam się w tym roku ogródkiem i stąd nikłe efekty...
Fioletowe ziemniaczki od Agniechy i bób Karmazyn - chyba będą do siebie pasować |
Grządki ze słomy owsianej, no zobaczymy... |
Ale pomarzyć można ;)
Publikuję, bo jak nie teraz, to nigdy! Za niedługo trzeba z flaszkami do jagniąt lecieć...
Ściskam Was czule,
stęskniona
Inkwi ;)
Inkwi, codziennie patrzę na Ciebie na hamaku i codziennie gadam do siebie: Taaa, jasne! Trzeba oddać Hanie sprawiedliwość, że ilustrację zrobiła absolutnie przekorną o tym jak NIE wygląda życie w gospodarstwie. Chociaż, kiedy siadamy w sadzie na szybką przekąskę, to i tak nie mogę się opędzić od myśli, że jestem w raju. Zwierzyniec imponujący! Końska mafia z Brylantem czy bez jest wspaniała. U nas owce już wystrzyżone, więc wyglądają... no, śmiesznie:) Bardzo ściskam!
OdpowiedzUsuńInkwizytorium tetni zyciem. Jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPatrze kazdego majowego dnia na kartke w kalendarzu z wielkim sentymentem i tesknota za Wami...
Sciskam mocno :***
Duzo sily i choc chwili na hamaku
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A
Kiedy Ty ten zwierzyniec ogarniasz???
OdpowiedzUsuńPrzykro jest kiedy odchodzą... u mnie gęsi chorują. Jedna ostatnio padła, po tygodniu jeżdżenia na zastrzyki i karmieniu wprost do gardzieli... Czasem nic nie da się zrobić...
Hamak tez powiesiłam, ale dzieciaki go oblegają, bo ja... wiadomo :-)
Pozdrawiam!
Na hamaku poleżeć - koniecznie trzeba. Jet to głównym zajęciem każdego rolnika, niektórzy leżą pod gruszą, pod jabłonią, na miedzy, pod płotem. Wszyscy wiemy, że rolnik głównie leży i czeka na dopłaty europejskie. I nawet taki, co z miasta przyjechał, też głównie leży. Oni leniwi są, ci rolnicy, i Inkwi też, bo się dostosowała. Więc jednak Hana prawdę narysowała na kartce z kalendarza majowej.
OdpowiedzUsuńMachając leniwie zza górki - pozdrawiam.
Inkwi, i cieszę się, bo wreszcie nam popisałaś, i popłakałam trochę, bo ciężko pogodzić się z odchodzeniem tych zwierząt, które szczególną troską się otacza, gdy tego wymagają. To budzi żal, nawet gdy się ich nie poznało osobiście...
OdpowiedzUsuńPodziwiam Ciebie i Twoją rodzinę. I nadal odgrażam się samej sobie, że kiedyś to zrobię: spakuję się i pojadę Was uściskać osobiście. Lecz tymczasem jedynie wirtualnie mogę to zrobić, a zatem ściskam Cię bardzo mocno i życzę (w tym i sobie!) deszczu. I urodzaju. :)
Buziaki wysyłam z góry mapy - ponad miastami, wioskami, rzekami, lasami i co tam jeszcze się po drodze nawinie.
:********
Agniecha - no nie mow mi, ze tak nie jest...to zupelnie jakby swietego Mikolaja nie bylo, pfffftttt. przeciez wszyscy wiedza, z eprzechadzacie sie po gumnie w zwiewnej dlugiej sukience z antycznej koronki, w nicianych rekawiczkach, w kapelutki slomkowym przepieknym, z plaskim koszyczkiem na glowie, w koszyczku sekatorek do ciecia roz z wielu niezwykle zadbanych krzewow, nieobgryzionych przez zadna zywine...zwierzyna w zagrodzie nie obgryza, nie wyrywa niczego czego nie wolno, przechadza sie romantycznie, badz lezy wedle hamaka, na ktorym spoczniesz po wysilku scinania narecza roz. No i co wygralam za trafny opis? hrehrehehreh
OdpowiedzUsuńwicie, z tym gospodarzeniem/rolniczeniem to jest tak jak podobno z emeryturo - kazdy sobie odklada ksiazki, stery roznych rzeczy do robienia NA EMERYTURZE. Ja tez...a potem dowiaduje sie od wszytkich znajomych emerytow, ze to jakis mit i legenda, zajecia podstawowe rozciagaja sie w czaso-przestrzeni i z dziennej lizsty zyczen, robic sie moze ze 3 rzeczy. Ze strachu oddalam juz 4 torby ksiazek, bo niestety w to wierze...
Inkwi - zal tych maluchow, co nie przezyly...tak znaczy musial byc, wbrew wysilkom. ale zwierzyniec masz piekny i fotogieniczny!
Wsi spokojna, wsi wesoła, tylko pastuszka grającego na fujarce brakuje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo urodziwe to wasze wiejskie życie, a jakie lekkie, to byłam i widziałam i wiem, że bym nie podołała, podziwiam :)
Kurna ale ten Tadeusz przystojny, a ten jego grzebień to przechodzi wyobrażenie :)
Pozostałe zwierzęta też zachwycające, a maluchy rozczulające. Szkoda, że odchodzą, to bardzo bolesne, ale takie prawo natury, a natura mądra jest, ale bardzo surowa!
Pozdrawiam serdecznie, bardzo mile wspominam mój pobyt w waszym "raju" :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńOj, czekałam na jakies zdjęcia zwierzaków i babies, bo to już prawie dwa miesiące minęło od ostatniej wizyty. Piękni wszyscy, jak malowani (tak u nas mówią). Berard powala uroda. Jest śliczny i taki dostojny.
OdpowiedzUsuńI grządki zdążyłas zrobić, i hamak wisi. U mnie jeden wisi już od trzech lat niezdejmowany, ale powiesiłam też drugi. Nie leżałam jeszcze w tym roku, jednakowoz mam nadzieję na leżenie w hamaku z ksiażką w lipcu.
Smutek wielki, gdy zwierzeta odchodzą. Wiem i ja. I tak żal...
Lilith ma się dobrze, ale okazała się, wie der Name schon sagt, diablicą. Nie pozwala Frankowi przybiegać do dzieciaków, które przyjeżdżają na zajęcia. Bodzie się z nim, terroryzuje. Zaczynam podejrzewać, że to ona była "inicjatorką" wszystkich bójek i awantur. Tymczasem pozdrawiamy i tęsknimy baaaardzo.
P.S.
Musiałam skasować wyżej, bo literówek bezlik. Ta moja klawiatura doprowadzi mnie do szaleństwa.
Berard do zakochania! W ogóle to macie fajny ten zwierzyniec,a robota- wiadomo...
OdpowiedzUsuńJa mam Absorbery i landarę, a i tak czasu dla siebie niemal wcale. A jakbym jeszcze miała większy zwierzyniec...Chyba byłabym szczęśliwsza :D
P.S.
Sielskie życia i Werandy wypaczają wizerunek wiejskiego życia, ale cóż, my z marginesu :D
mam jedna ksiazke drutowa, z pieknymi zdjeciami, ale jest jeden sweter, na ktory zwrocilo uwage sporo osob i w sumie nei na sam sweter, ale fakt tego, ze w niego byla przyodziana piekna dama, stojaca na drabinie, u zywoplotu, z sekatorem w dloni. ubrana jest w zwiewna sukienke oraz buciki na obcasie...
UsuńInkwi ...czytam Ciebie i Kanionka i z tymi jagniętami, kożlakami to bym chyba zeszła już dawno...podziwiam i trzymam palce i myślę ciepło i myślę, za na wsi przy zwierzyńcu, to dopiero trzeba mieć twardy tyłek... jeśli serducho boli za każdym razem...a końska mafia jest przecudnej urody o owcach i kozach nie wspomnę, bo wiadomo. pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOgarnął mnie smutek na wieść o tylu maluchach, które nie poradziły sobie na świecie, a z drugiej strony jakieś takie szczęście i myśl, że to naprawdę wspaniałe i piękne,że możecie z takiego bliska oglądać cykl życia, Matkę Naturę i to, jak reguluje sprawy w imię zasady "przetrwa silniejszy". Uściski ślę w Waszą stronę z Mazur i pięknego Dnia Mamy życzę! Kasia
OdpowiedzUsuńAurelka podobna jest do mojej Kasty. Cudownie jest u Ciebie, tak swojsko, choc jak czytam masz problemy ze swoim stadkiem. Koniecznie odpocznij, po ciężkiej pracy.
OdpowiedzUsuńNie mam wprawdzie zwierząt hodowlanych, ani hamaka. Mam huśtawkę ogrodową, która wisi bezczynnie i wisi, aż sparciała od tego wiszenia. Uważaj, żeby hamak z bezczynności nie odpadł od jabłonki:)
OdpowiedzUsuńPrzeżywam śmierć każdego robala, co dopiero jagniąt. Chyba nie dałabym rady, chociaż Twoje stado jest piękne. Konie, ach!
Może parobka potrzebujecie? Czasem człowieka nachodzi taka myśl, żeby rzucić wszystko wyjechać na wieś i leżeć pod gruszą na dowolnie wybranym boku.:-)
OdpowiedzUsuńIntensywne życie tam macie.Zdjęcia przecudowne, a historie same się snują w takim miejscu. Pozdrawiam.
Same niespodzianki :) wczoraj Ola-Mamalinka a dziś Inkwi:))) Szkoda, że nie wszystkie zdjęcia otwierają się u mnie, ale i tak pięknie. Martwią odejścia,ale jak już ktoś napisał, natura jest mądra. Pozdrawiamy z Bellą :), która jest naszą radością.
OdpowiedzUsuńInkwizycjo kochana nie martw się jak nie Ty to ja pobujam się w hamaku! ;)
OdpowiedzUsuńJestem pod wrażeniem Twojej menażerii i ogromu pracy i serca jakie wkładacie w swoje domostwo! Buziaki dla Was! :)
mój wisiał i wisiał aż w końcu skorzystałam kilka dni pod rząd na godzinkę zaleglam bo odmówiły mi współpracy członki. jak emerytce jakiejś.a ja nie mam gadziny żadnej ino Mopka i hektarów nie mam.za osto się gumnem zajęłam i przeforsowalam. wieś wymaga wielkiej krzepy leżenie w hamaku mając gospodarstwo to mit.buziaki przesyłam z mazurskiej krainy.
OdpowiedzUsuńmój wisiał i wisiał aż w końcu skorzystałam kilka dni pod rząd na godzinkę zaleglam bo odmówiły mi współpracy członki. jak emerytce jakiejś.a ja nie mam gadziny żadnej ino Mopka i hektarów nie mam.za osto się gumnem zajęłam i przeforsowalam. wieś wymaga wielkiej krzepy leżenie w hamaku mając gospodarstwo to mit.buziaki przesyłam z mazurskiej krainy.
OdpowiedzUsuńKalendarz wisi u mnie, a jakże :)
OdpowiedzUsuńPiękne kózki.
Szkoda maluchów...
Dobrze o Tobie sie cos dowiedziec i zachwycic Waszym otoczeniem zywym i nie tylko..ale podziwiam, duuuuzo zwierzat, duuuuuzo pracy...piekne te wszystkie pyszczki ale jak sobie dajecie rade z tyloma? sciskam mocno
OdpowiedzUsuńBuziaki przesyłam również z hamaka :)
OdpowiedzUsuńI nie myśl sobie Inkwi, że masz z głowy pisanie na następne pół roku!
OdpowiedzUsuńJak ty masz na to siłę!
OdpowiedzUsuńIleż to emocji!
Powodzenia, kochana.
Inkwi, boska istoto, dzięki Ci, że wyskrobałaś resztki wolnego czasu i podzieliłaś się z nami tym wszystkim.
OdpowiedzUsuńtrzymam kciuki za deszcz u Was. za bardzo długi, bardzo rzęsisty deszcz.
Właśnie mam za sobą nieprzespaną noc. Znowu musieliśmy walczyć o malucha; Biały wzdął się wieczorem okrutnie, były zastrzyki, wódka (ale nie dla nas) masaże i wygniatanie gazów. Na szczęście się udało i rano opróżnił ochoczo swoją butlę. W kolejce czekała już pozostała dwójka. A Agnieszka dopiero co wyszła z zapalenia płuc (kolejnego), więc na noc zamykam towarzystwo w willi. Pewnie oszukujemy naturę, ale nie potrafię inaczej. Więc nie ma, że nie ma siły, po prostu trzeba to wszystko robić. Hamak wisi, więc jakbym zasłabła, to zawsze mogę się na niego osunąć przechodząc ;) Dziękuję Wam za ciepłe słowa i zapraszam na ten marnujący się pod jabłonką hamak (parobek baaardzo by się przydał ;-)) No i idę podlewać, bo deszczu ani widu...
OdpowiedzUsuńInkwi, bo to prawda czasu..... :)))
Usuńhamak to prawda ekranu ;).
I jeszcze ślę Ci wiersz :
"Nie jesteśmy, by spożywać
urok świata, ale po to
by go tworzyć i przetaczać
przez czasy jak skałę złotą......"
i zwyczajnie życzę Ci sił i zdrowia, bo wiem, że mimo wszystko jest Ci z tym dobrze :))♥♥♥
Barbara
Ech, Baśko, pięknie to ujęłaś!
OdpowiedzUsuńTo poueta ;)) .....
UsuńBarbara
Inkwizycjo Droga,
OdpowiedzUsuńjakże piękne i pracowite życie prowadzisz. Pełne historii malującej się obrazami takimi, jakie niesie życie powszednie...
A położyć się na takim hamaku wśród jabłoni nawet na chwilę cudownie jest.
Ściskam Cię czule!
Śmierć zebrała swoje żniwo i odeszła. Może wróci ponownie dopiero za wiele lat?... I mimo tych bolesnych żniw, czuje się, że Wasze domostwo rozsadza życie, szalone, trudne, pełne pracy, trosk i cudowne!
OdpowiedzUsuńJesteś wspaniałą Pasterką i piękne wspiera Cię Padre!
Moja Murka wciąż nie jest zdrowa i nikt nie wie co jej dolega ...
Wszystkiego dobrego!
Trzymajcie się ciepło i nie bójcie się zatrudnić kogoś do pomocy, o siebie też trzeba zadbać:))) Buziaki:)))
OdpowiedzUsuńNie potrafiłabym się pogodzić z odchodzeniem maluszków, podziwiam i ślę dobre myśli aby takich trudnych sytuacji nie było.
OdpowiedzUsuńAle aż tak źle nie jest, Ty nawet wywiesiłaś hamaczek a ja w tym roku nawet jeszcze swojego nie wyjęłam, ale jak już wyjmę wisieć będzie jak zawsze między węgierką a wiśnią. U mnie ciągły niedczas, koty, koty i robota a potem znów koty :)
O! Inkwi napisała! :D Cud świata i okolic ;) Tak się droczę, wiem przecież że roboty masz po czubek włosów. I jakiś taki wiedźmiński wpływ przez kozi ród się przewinął. Uściski ślę :)
OdpowiedzUsuńInkwi - szacun, za całokształt. Jesteś wielka, sercem.
OdpowiedzUsuńDużo sił, a hamak ... zawsze w pogotowiu.
Uściski
Inkwi Droga, tak dawno Ciebie nie było, ale dałaś znac o sobie, to dobrze. Podziwiam Ciebie, zadaję sobie pytanie,jaak Ty ogarniasz to wszystko, bo przeciez to niemały inwentarz!? A ja ze swoim mam tez dosc roboty, choc to tylko psy i koty. Alez tam pięknie u Ciebie, ile się dzieje, jakie bogate zycie teraz prowadzisz, godne podziwu, opiekując się tyloma stworzeniami i to z taka miłością?!
OdpowiedzUsuńNic dziwnego,że hamak zalega nieużywany, ale nie martw się u mnie tez zalega i tak juz pewnie bedzie w tym naszym nowym zyciu!
Sciskam serdecznie i pięknego lata zyczę
Inkwi, oczywiście kalendarz wisi, a maj przywoływał wspomnienia tej historii, której jesteś bohaterką przez duże B.
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci chociaż trochę chwil wytchnienia :) I tyle deszczu i tyle słońca ile Ci potrzeba, a zwierzyńcowi zdrowia, co by Twojego nie nadwyrężał !
Inkwi wszystkiego najlepszego w dniu urodzin! Wielu chwil do wypoczynku, zdrowia i sił !
OdpowiedzUsuń100 lat!
Wieś ma swoje prawa i miasto ma swoje prawa. To fakt. Nudno nie było. Ze dwie godziny silnych emocji. Wieki Ciebie nie widziałem!
OdpowiedzUsuńFajnie,że jesteś.
"Jestem z miasta to widać, słychać i czuć" Ale wieś bardzo lubię. W dzieciństwie bywaliśmy na wsi na Pomorzu u dziadków na wakacjach oraz na wsi kieleckiej. Więc wiem co to wieś. Dwa razy byliśmy jak syn był mały na wsi mazurskiej. Nasza gospodyni hodowała kózki. Ale była super zabawa! A nie tak dawno byłem na wsi suwalskiej. Opisywałem to na blogu. Z żalem wracałem do Warszawy. Dzieki, że o mnie pamiętałaś.
Serdecznie pozdrawiam
Vojtekz miasta co bywa na wsi.
ale masz zwierzyniec :)) moje marzenie..:)
OdpowiedzUsuńTak to jest.
OdpowiedzUsuń