Czy to nie ja się niedawno z lekka podśmiewałam, że "rasowy bloger zanim zje obiad to zrobi mu zdjęcie"? Otóż z okazji wizyty córci - wegetarianki z wegańskimi inklinacjami - popełniłam obiad tak fotogeniczny, że nie można było mu się oprzeć. Zamiast zasiąść do stołu, Ada wybiegła z talerzem do ogrodu.
Grillowana papryka i cukinia na kaszy gryczanej i szpinaku 'baby', polane jogurtowym sosem czosnkowym (tu sprzeniewierzyłam się zasadom wegańskim) i posypane pietruszką... dużo pietruszki!
Nijak nie mogę jednak zaliczyć się do rasowych blogerów, zaniedbując bloga i swoich miłych czytelników w sposób skandaliczny. Mam na swoje wytłumaczenie czynniki obiektywne i subiektywne, ale Wam ich oszczędzę. Zamiast tego - obiecany onegdaj kolejny odcinek podróży do Kerry.
Odkryty przez naszych kochanych irlandzkich rezydentów zupełnie przypadkiem, leśny teren rekreacyjny 'Glanteenassig', położony 24 km na zachód od Tralee, jest miejscem o urodzie na miarę naszego rezerwatu, ale całkowicie dostępnym, z miejscami do grilowania i parkingami; z drogami wewnętrznymi dla aut i dostępnością dla osób na wózkach.
Jak na Irlandię - las bardzo zacny;) jeziora z idealnie czystą wodą, w których odbijały się otaczające je szczyty - można w nich łowić ryby. Ścieżki "dydaktyczne" starannie opisane, ze świetnym patentem przeciwpoślizgowym - po prostu wyłożone siatką hodowlaną.
W dolnej części - las Sherwood, w górnej - Yellowstone ;)
I pasące się owce (rogate!, to nie barany!) łażące luzem, stojące nam na drodze i gapiące się w obiektyw. Oczywiście ich zdjęcia dedykuję Rogatej Owcy, to dzięki niej zwracam teraz baczną uwagę na takie duperele ;))
Prawdopodobnie będzie jeszcze kolejny odcinek... tymczasem ściskam czule ;)
Pięknie i nostalgicznie w tej Irlandii... Portrety owcze wspaniałe! Rogata będzie zachwycona. Twój obiad to kolorystyczne mistrzostwo, aż szkoda jeść:))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło
Miko, tam jest pełno pięknych owiec, które aż się proszą, żeby im robić zdjęcia ;)
UsuńKochana ja też chcę taki obiad!! Nie da się go jakoś przesłać ;)))??
OdpowiedzUsuńZdjęcia w całości oddają urok miejsc. Można patrzeć i patrzeć...
posiedziałabym na ławce... popatrzyła na jezioro... wchłonęła trochę tej ciszy i spokoju...
Asiu, on jest najlepszy na świeżo... grilluj i jedz!
UsuńPoczekam kochana na grill u Ciebie...;)
UsuńBuziole zostawiam :***
Ja taki obiad też chętnie bym zjadła. I jakie kolory - super :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Retro, kolory są ważną częścią tego dania ;)
UsuńTeż uważam, że wegetariańskie przysmaki są fotogeniczne :). Sama jestem wszystkojedzeniowcem, ale kiedy odwiedza mnie przyjaciółka robimy wegetariańsą ucztę... Ona poza tym je tylko RAW food.... i te dania są bardzo kolorowe... Czuję, że przy następnej okazji też zabawię sie w "rasowego bloggera" ;)
OdpowiedzUsuńZdjęcia z podróży bajkowo piękne. Cieszę oczy i marzę o podróży...
Pozdrawiam ciepło
Halina
Halino, zatem pięknej podróży życzę!
UsuńCoś w tym jest ,
OdpowiedzUsuńże niektórzy blogerzy tylko myślą czy to się da sfotografować na blog :-)))
Sama tak robię :-)))
Przepiękne krajobrazy , a jak tam fajnie można odpocząć, tak myślę...
Jasna, to miejsce jest wprost do odpoczynku stworzone, czynnego lub leniwego biwakowania... co kto lubi ;)
Usuńkolorystycznie piekne sa te zdjecia i krajobrazy. Stwarzaja nastroj nastalgii i zadumy, Jakze inne kolory niz nasze, tropikalne. A jedzonko hm...wspaniale sie prezentuje, oj! lubie hasze gryczana, ale tutaj takowej nie znaja...widzac to danie ,mysle, ze zaczac pelnic funkcje rasowego blogera!ispirujesz gastronomicznie..slinka leci ..pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńGrażynko, te kolory dają odetchnąć, są chłodne i rześkie ;-) Twoje rajskie tropiki są soczyste i szalone ;)
UsuńNiesamowicie mi się ta Irlandia podoba. A może Ty jakoś tendencyjnie fotografujesz?:)
OdpowiedzUsuńA co to znaczy: Jak na Irlandię - las bardzo zacny;) ?
Na talerzu pyszności! Chociaż przyznam, że spłoszył mnie szpinak. Nigdy nie próbowałam go w takiej postaci ...
Serdecznie ściskam!
Fotografuję bardzo tendencyjnie, bo z miłością;) Las "zacny", bo generalnie gęstymi lasami, takimi jak w Polsce, Irlandia nie grzeszy; mają raczej parki albo porośnięte zbocza.
UsuńSzpinak jest tylko sparzony, nie ma konsystencji ciapy, spróbuj!
Właśnie mi konsystencji ciapy brakuje! Tylko w ciapie go spożywam, z wielkim upodobaniem.
UsuńSpróbuję.
:)
Tez nie jadam mięsa, ale jakoś nigdy nie przyszło mi do głowy zrobić z papryki tak smacznie wyglądającego kapcia czuję, że nie omieszkam przy najbliższej okazji i kto wie może też trafi do kadru a Irlandzkie widoki jak zawsze niezawodne. Aż jakiś urlopik się marzy.
OdpowiedzUsuńNo popatrz, Grażynko, taka -nomen omen- mięsista ta papryka, a o ileż ładniejsza ;)
UsuńPiękne zdjęcia. Ostatnie na tapetę! Genialne :) Lubię takie klimaty. Bywaj tu częściej Iwonko :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mysz
Dziękuję, Myszko, ale z tym bywaniem nie jest łatwo...
UsuńSurowe krajobrazy, w tym omszonym lesie to tylko trolli i gnomów brakuje, a może? kto to wie ... nie znam smaku szpinaku, może powinnam sobie posadzić? też zdarza mi się popełnić zdjęcie jakiejś potrawy, czym rozśmieszam domowników, żeby potem pokazać na blogu, ale moje to takie tradycyjne, regionalne, niezbyt kolorowe, no i z mięsem; pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńMarysiu, koniecznie posadź szpinak! można go mieć praktycznie od wiosny do jesieni. Bardzo lubię Twoją przaśną regionalną kuchnię... zawsze mi ślinka leci ;)
UsuńO, bogowie! Jak pięknie!
OdpowiedzUsuńA owca- również nie odbiega klasą :)
buziaki!
Taaak, Tupajko, nieodmiennie zachwycam się tym miejscem.
UsuńO, jaki piekny Talerz obiadowy! Choć w pierwszej chwili myślałam, że to coś czerwonego, to jednak mięso...!
Alez tam pięknie, a rogate owce urocze!
Życzę pięknej i radosnej wiosny! Pozdrawiam!
Amelio droga, świętujmy wiosenne Święto Niepalenia! Wreszcie jest ciepło;)
Usuńteż za rasowca sie nie uważam, choć od czasu do czasu jak coś upichcę to mam ciągutki żeby to uwiecznić na jakiejś słodkiej fotce ;) jednak od niedawna po prostu nie mam chwilki, żeby robić jakieś wypasione zdjęcia ;)
OdpowiedzUsuńKasiu, z tym brakiem chwili wolnej to ostatnio jakaś plaga... a ja czekam na zapałkowce, plissss;-))
UsuńNajjaśniejsza Panienko, ten baran biały w pięknym czarnawym pyszczkiem... urodziwy, że hohoho. No ale ja tak w sumie od końca zaczęłam.
OdpowiedzUsuńOwszem, tęskno mi już było do Twych wpisów i cierpliwie ale czekałam i się do...czekałam. Przy okazji zajrzałam też na bloga Twej córki no i przez Ciebie i te skandalicznie wspaniałe irlandzkie foty znów doszłam do wniosku, że emigracja nie tutaj powinna się odbywać a w znacznie piękniejszych okolicznościach przyrody. Aż się nogi do wyprawy rowerowej rwą.
pozdrowienia :-)
Polanko, emigracja ma być skuteczna - przecież to tylko środek do celu. Fajnie byłoby, gdyby przy okazji była w ładnych okolicznościach... no ale przecież Wy już w zasadzie na walizkach ;-)
Usuńrasowy , nierasowy- ważne , że blogger najedzony a zdjęcia piekne i obiadowe i krajobrazowe- poezja po prostu ♥
OdpowiedzUsuńcałuski
O tak, bloger najedzony to bloger szczęśliwy ;-))
UsuńAleż cudne miejsca pokazałaś, a i zdjęcia rzec można zawodowe:)A to czerwone z zielonym na niebieskim pyszne być musiało, od samego patrzenia ślinka leci, ach:)
OdpowiedzUsuńUściski:)
Było pyszne, zachęcam ;)
UsuńOczywiście miejsca przecudne, przepiękne i robiące wrażenie, mimo to chyba okażę się malkontentem pisząc tylko:
OdpowiedzUsuńZjadłabym to!
Pozdrawiam ciepło!
Ha! nie jesteś malkontentem, tylko smakoszem;)
UsuńChciała bym oficjalnie zarezerwować ten obiad na okazję następnej wizyty.
OdpowiedzUsuńNie ma problemu ;)
UsuńA gdzie nowy post?!
Drzewa robią wrażenie, pięęękne są.
OdpowiedzUsuńTrzeba jeść kolorowo gdyż każdy kolor odpowiada innym składnikom odżywczym. Irlandia piękna!!!
OdpowiedzUsuńZawsze jak czytam irlandzkie nazwy wiem już, skąd Tolkien brał elfickie Imiona i nazwy krain.
OdpowiedzUsuńŚwietnie tam.
Też ograniczamy mięso. Wczoraj zrobiłam żytni makaron razowy ze startą i duszoną na maśle włoszczyzną i serem żółtym i powiem szczerze, że pyszne, fakt, ale absolutnie niewyględne:)
W diecie bezmięsnej polecam blender do ciachania wszystkiego na miazgę. Pasztety można robić ze wszystkiego. I farsze. Mniam.
Pozdrawiam i mam nadzieję na Wasze udokumentowane wiosenne wyprawy w celu poszukiwania działki, bo dzięki temu w zupełnie nieoczekiwany sposób zwiedzam z Wami kraj:)
PIĘKNIE,KOLOROWO-PO PROSTU CUDNIE.Z0staję na dłużej-pozdrawiam i zapraszam w odwiedziny ,a może na dłużej.Pozdrawiam cieplutko
OdpowiedzUsuńDawno mnie tu nie było. Oj, żeby tak mieć więcej czasu na blogowanie i pisanie komentarzy...
OdpowiedzUsuńObiad baaaardzo apetyczny! Uwielbiam szpinak, kaszę i paprykę :)
A zdjęcia - po prostu magia! I od razu przypomniała mi się piosenka The Rose of Tralee. Las i mech to akurat taka zieleń jaka koi moje oczy :)
Moc buziaków!
Czekam na kolejny odcinek, zdjęcia są niesamowite, idę porozglądać się dalej, mogę?:)
OdpowiedzUsuń