Pierwsze były, rzecz jasna, papierówki. Te najwcześniejsze strzelały w zębach kwaśnym sokiem, wykrzywiając twarz i przypominając dzieciństwo. Zbyt szybko dojrzewały, zamieniając się w słodką watę. Nie darzymy ich specjalną estymą, więc sporo niechcianych opadło, stając się łupem kózek i Jagnia.
Zaraz potem na trzech pozostałych jabłonkach zaczęły uginać się gałęzie, niczym ramiona bogiń owocowej obfitości.
Najwyższa jabłoń jest wprost oblepiona jabłkami. Owoce ma duże, twarde, słodko-winne. Latem nie zdążyliśmy otrząsnąć gałęzi zwieszonej nisko pod naporem masy małych jabłuszek i konar złamał się. Teraz co rano idąc na pastwisko wypuścić kózki schylam się, aby pozbierać te, które opadły przez noc. Wiaderko dla koników, skrzyneczka dla nas ;)
Rosochata jabłoneczka na skraju sadu stroi się w maleńkie, mocno czerwone jabłuszka. Niektóre aż bordowe, piękne. Są tak twarde, że nie sposób ich ugryźć (koniki potrafią) ale cudnie wyglądają w zimowych dekoracjach i ususzone w słoju.
Ale najlepsze, najpyszniejsze są jabłka z drzewa pochylonego do ziemi pod naporem lat. Słodkie, niezbyt twarde, soczyste... chociaż zupełnie niewyględne. Zielono-żółte, z plamami, a nawet trochę parchate - cudowna stara odmiana. Było ich niewiele i już wszystkie zjedliśmy.
Nie mieszam naszych jabłek do polityki ;) Zagospodarowuję je tradycyjnie. Te w pierwszym gatunku, okazałe i bez skaz, wkładam do wymoszczonych sianem skrzyneczek, na zimę. Teraz nasz korytarz - pełniący rolę spiżarni - wypełniony jest zapachem jabłek zamiast stęchlizny. Przeciętniaków przerabiam na przeciery, dżemy i soki, kroję w plasterki i suszę. Ostatni sort skarmiam na pastwisku, ku wielkiej uciesze naszych kopytnych. Z resztek zrobiłam ocet jabłkowy.
Jest już listopad, a one wciąż wiszą na gałęziach i spadają razem z liśćmi...
Czule ściskam,
Inkwi
Ha! Właśnie kończę zlewać ocet jabłkowy do flaszek. :-)
OdpowiedzUsuńKwiat jabłoni. Dlaczego pokazujesz takie zdjęcia, zaczynam wtedy myśleć o wiośnie.
właśnie, kwiat jabłoni:-)
OdpowiedzUsuńto jednak robisz zdjęcia:-))
słodko.
Ja tez na widok kwiatow jabloni troche zglupialam...a jablka, uwielbiam, szczegolnie kiedy zdaje sobie sprawe,ze w Wenezueli sa drogim bardzo rarytasem..pozdrawiam Inkwi i pisz czesciej...
OdpowiedzUsuńI ja mam stare jabłonie. Takich pysznych jabłek już nie uświadczysz chyba nigdzie. W tym roku wszystko spadło na skutek suszy, a było ich pierdylion. Prawie nic się nie ostało. Zdążyłam zrobić kilka słoików musu i koniec...
OdpowiedzUsuńWłaśnie, pisz częściej. Chociaż trochę...
właśnie takie jak na ostatnim zdjęciu mamy i też są cudowne w smaku, robimy z nich głównie dżemy do szarlotki :)
OdpowiedzUsuńJabłka...mam w koszach z siankiem na zaś i bez sianka na już, i w słoikach. Ale nie nasze one, bo nie mamy swoich jabłoni. Inni mają i dzielą się. Piękne stare drzewa. Zazdroszczę Ci ich bardzo, chyba nawet bardziej niż miejsca tam. Buziaki !
OdpowiedzUsuńSporo tych jabłek macie... :-)
OdpowiedzUsuńPapierówki najleiej przerabiać na suszone jabłak :-)
Bardzo je lubię ...
No właśnie - najwspanialsze te parchate! Też mam stareńkie jabłonie rodzące cudownie pyszne i wonne a bardzo niepozorne z wyglądujabłka. Dwa nieznanego mi gatunku i jedną szarą renetę.Niech się schowają wszystkie kupne i te od sąsiadów. Co sie dało, przerobiłam. Resztę kozom wydałam i już niestety po jabłuszkach....A bardzo szkoda, bo do tych sklepowych wcale mnie nie ciągnie. Trza czekać na nastepne, przyszłoroczne )oby były, bo u nas to jakoś co dwa lata jest wysyp jabłek i sliwek)a teraz napawać się musami, kompotami, szarlotkami, ktorych na szczęscie pełniutka spiżarka.
OdpowiedzUsuńPachnie teraz u Ciebie jabłkowo? Och, wyobrażam sobie ten cudny aromat! Miło wejśc do domu, w którym króluje taka ciepła woń lata...Piekne zdjęcia kwiatów jabłoni...
Inkwizycjo! Alez masz ładne nalepki na słoiki! Takie cudownie retro! Az sie zawstydziłam moich zwykłych karteczek flamastrem wypełnionych i taśmą klejącą przylepionych. Może się wobec tego w przyszłosci poprawię!
Pozdrawiam Cię ciepło i dobrego czasu listopadowego życzę!:-))*
poprostu cudownie!
OdpowiedzUsuńJak dobrze tyle swoich jabłuszek mieć! I dla ludziów i dla kopytnych :) U mnie papierówka - nie zdążyłam z przerobem. Jedna jabłoń parchata i niestety w końcu pod siekierkę pójdzie :( Ale zamiast niej młoda już rok temu wsadzona i z czasem będą pyszne jabłuszka na pewno!
OdpowiedzUsuńInkwizycjo kochana napisze tak :) Wy, Wasz dom i jego otoczenie to magia, ktora daje czlowiekowi taki blogi stan, ze ja najchetniej bym sie do Was wprowadzila ;)
OdpowiedzUsuńPare jabluszek przechowaj do grudnia, upieke Wam szarlotke Orszulkowa :)
Pozdrowienia serdeczne Wam zasylam z wielka tesknota za Wami Wszystkimi :***
Zazdraszczam...u mnie nic. Muszę bazować na tym co kupię, a czasem to jakieś okropności nie jabłka. Na spacerze z ferajną ostatnio znalazłam jabłonkę całą oblepioną czerwonymi jabłkami, ale taka strzelista była jak topola, nie było szansy zerwać na spróbowanie.
OdpowiedzUsuńPozdrówki z buziakami!
Nabyłam dom, a z nim stareńka jabłonkę. Krzywe toto, koślawe i rodzi najlepsze jabłka świata. Jemy, przerabiamy, reszta dla paszkotów i innych latających.
OdpowiedzUsuńCześć kochana I, u nas też jabłkowe szaleństwo.Ja tam lubię papierówki,choć fakt,że szybko się psują. Przerabiałam masowo,ale trochę już odpuściłam. W końcu ile tego można zjeść.Twoje słoje z marynatą wyglądają bajecznie. buziaki
OdpowiedzUsuńAle za pachniało! Moja w tym roku odpoczywa. Bazuje na dziczkach.
OdpowiedzUsuńHa! nasza stara jabłonka już chyba nie da rady.... coraz słabsza i coraz bardziej chora... a nowe odmiany nie chcą się u nas przyjmować.... podziwiam Twoje i zazdroszczę....
OdpowiedzUsuńInkwizycjo takie parchate z piegami na buźkach żółtawo-szarych to i my tu mamy, w sensie otrzymaliśmy w darze i też są najpyszniejsze i do żadnych przetworów nie poszły tylko prosto do pyszczka. Stare odmiany są na wagę złota. Ratujcie je. My od wiosny też zaczniemy.
OdpowiedzUsuńOcet u nas też zrobiony (pierwszy raz) a ON siedzi od tygodnia i kroi pigwę na nalewkę.
Ściskamy Was najserdeczniej w miejsca najczulsze :-D
Kochani!!! Po jabłka wysyłam męża i pusty 20 kilowy bagaż:P Piękne zdjęcia jak zawsze tylko brak na nich boskiej Agnieszki:)....i koników też! machamy wesolutko
OdpowiedzUsuńPrzypomniały mi się smaki jabłek z dawniejszych czasów - takie pyszne stare odmiany :)
OdpowiedzUsuńTe najstarsze i nie zbyt piękne jabłka najlepsze. Pamiętam smak jabłek z dziadkowego sadu.
OdpowiedzUsuńNigdy więcej ich później nie spotkałam, dlatego mam swoje aromatyczne, jabłkowe wspomnienia...
U mnie moja najstarsza starowinka ma najlepsze jabluszka, takie malutkie, slodkie, pyszne, ktore wszystkie zjadlam... kocham ją za nie!
OdpowiedzUsuńSmacznego jabłkowania życzę!