Młodą kózkę, ciekawską i rezolutną. Liczyliśmy - o, naiwni! - że zajmą się sobą i wreszcie Jagnie odczepi się od mojej - i Krimy - spódnicy ;) Zupełnie nie wiem, jak do tego doszło, ale nagle na pokojach mieliśmy i owcę, i kozę... I obie domagały się atencji. Na dworze obie deptały mi po piętach... gdzie ja, tam one. Co z tego, że Padre ogrodził dla nich kawał ogrodu, z krzaczkami malin i truskawek, śliwkowymi samosiejkami i bujną trawą - nie było chętnych na przebywanie tam. Kózka Dumla wyeksmitowana na noc do "koziarni" (przyszłej letniej kuchni) beczała żałośnie.
Dumla II. Dumlę I można zobaczyć tutaj ;)
Kalanthe
Efekt jest taki, że po moim, i tak skromnym, przedogródku, nie zostało śladu. A wszystkie drzewka zostały objedzone z liści do metra.Zostałam pasterką pełnoetatową.
Od świtu do zmroku spędzałam czas w ogrodzie, pilnując trzódki. Czasami udało mi się umknąć do domu, ryglując drzwi i zostawiając Krimę na straży... starając się pośpiesznie ogarnąć, coś ugotować... Cała hołota zalegała wtedy ciasno pod drzwiami i czekała.
Wieczorami obierałam, szatkowałam i mieszałam w garach. Ustawiałam na półkach całe rzędy słoików: jagody, paprykę, ogórki, aronię, suszone pomidory. Ceny były w tym sezonie takie, że nie dało się nie kupić, nie przerobić...
Nie wiedzieliśmy, czego możemy się spodziewać po naszym sadzie, to nasz pierwszy rok. Czereśnia była obsypana cudownymi, wielkimi ciemnymi owocami - wszystkie zjadłam ;) Sierpień zasypał nas renklodami, nastawiliśmy wino i nalewki, porobiłam dżemy i kompoty. Za to wiśni i węgierek - jak na lekarstwo. Padre przynosił codziennie koszyk grzybów - najpierw kozaki, potem prawdziwki, trochę też podgrzybków. Mamy zapas suszonych i marynowanych na zimę, a najedliśmy się jak nigdy w życiu ;)
Zebrałam już dynie, w tym roku tylko jedenaście, za to każda inna.
Wracając do zwierzaczków...
Nasze owce dostały baranka. Przyjechał od Rogatej Owcy, a transfer odbył się we Wrocku pod ASP - jako happening - wzbudzając pewne zainteresowanie gawiedzi ;) Młodzian jest cudnej urody, a i charakteru - podróż zniósł z godnością i bez problemów się w przyszłym haremiku zaaklimatyzował.
Baranek Zygfryd
Przez moment mieliśmy więc tuzin wrzosówek.Jednakowoż trzynastka to moja liczba, więc i do Jagnia przyjechał kolega (no bo nie kawaler) słodki, mały, obsrany Rupercik. O miesiąc młodszy, ale ileż bardziej ogarnięty. Nie boi się Krimy, nie boi się sam spać, je mi z ręki. Chyba mamy szczęście do baranków ;)
Kózki przeprowadziły się - wreszcie - do prawdziwej koziarni, daleko od domu ;) Chyba się im podoba. Integrują się na pastwisku z końmi i owcami - oczywiście Dumla próbuje rządzić ;) Ja trochę odetchnęłam... z przyjemnością zaglądam do nich oprócz zwyczajnej obsługi porannej, południowej i wieczornej. Stęsknione domagają się pieszczot, ale nie protestują zbytnio, gdy odchodzę.
Pozostało Jagnie, rozpuszczone do granic, głośno domagające się swoich praw i przywilejów, którymi sami je obdarzyliśmy. W dodatku z wciąż nie zagojonym kikutkiem. Nie potrafię być twarda, głucha i stanowcza, choć powinnam. Powinnam zamknąć ją z Rupertem na noc, a do uszu wsadzić stopery.
W porównaniu z naszymi dzikimi owcami Soyeczka wygląda jak prosto od fryzjera...
...a jeszcze niedawno wyglądała tak...
Tymczasem Jagnie śpi w pokoju na swoim kocyku, a Rupercik sam, cichutko, w "letniej kuchni". Padre wyjechał na agaty do Bułgarii, wraca za tydzień i zapowiedział, że po powrocie nie chce widzieć w domu żadnych zwierzaków (chyba nie miał na myśli suk i koteczka?). A jak mam to zrobić, no jak?!...a jeszcze niedawno wyglądała tak...
Długaśne pościsko wyszło, ale dawno nie pisałam. Nie było jak... Starałam się zaglądać do Was, ale bywało, że nie otwierałam lapcia przez kilka dni. Liczę bardzo, że teraz to się zmieni... wszak nadeszła jesień, moja ukochana pora roku, a wraz z nią dłuższe wieczory ;-))
Ściskam czule,
Inkwi ;)
hm. Czyli oni chodzą spać, jak jest ciemno, i już nie trzeba pasać? A Jagnie zostawione w ciemności co? robi? i jak długo to robi?
OdpowiedzUsuńBardzo piękne mają imiona, Koza odnalazła się w związku z Kozą, i dobrze.
Ale duży ten Baranek Z w bagażniku:-)
I w ogóle fajnie. Wypas i przetwórstwo za wszystkie czasy:-)))
Jagnie nie zostaje w ciemności, tylko idzie do domu i wykłada się na swoim kocyku, obok miejsca Padre. Ewentualnie kładzie się obok Krimy, gdy ona idzie spać. Bywa też, że kładzie się w nogach łóżka. Czeka, aż wszyscy się położą ;)
UsuńRodzina Wam się rozrasta, należy wszystko upilnować. Rozumiem Twój brak czasu. W moim odczuciu, zwierzaczki są słodkie, kochane, zupełnie nie rozumiem Pedra ( żart, oczywiście, że rozumiem), jednak kobiece serce jest bardziej wrażliwe, to wiem. Trzymajcie się wszyscy, zdrowi i szczęśliwi. Pięknie Wam się układa, oby tak dalej.
OdpowiedzUsuńJa go też rozumiem... czasami nawet bardzo dobrze, ale... jestem zbyt miękka.
UsuńKoza w fotelu wymiata :) Ale nie oszukujmy się kozy mają tyle sprytu i inteligencji, że za stado owiec choćby rogatych starczą. Dobrze, że w parze poczuły się dobrze bo dostarczałyby niezłych wrażeń (w ich spojrzeniach "kurwiki" strzelają ;) )
OdpowiedzUsuńO, kurwiki jak najbardziej ;) A bywało, że polegiwały w fotelach na pokojach...
UsuńZwierzęca rodzinka rozrasta się, ze aż miło patrzeć!
OdpowiedzUsuńMuszę Ci powiedzieć, że widok kozy w fotelu rozbawił mnie i rozczulił, i jak tu nie kochać tych mordek :)
Nie da się nie kochać. A one to wykorzystują.
UsuńNiesamowite historie:) Materiał na powieść
OdpowiedzUsuńJuż oni dbają, żebym nie miała czasu na pisanie...
UsuńJak pięknie u Was! Masz niezłą zaprawę. Stado się powiększa szybko. Rupercik taki jeszcze jagnięcy, a Soyka bardzo wyrosła. Rzeczywiście, wygląda jakby wróciła od fryzjera i stylisty. Takie zadbane ma runo. Za Zygfrydem tęsknię. Takie baranki jak on podobają mi się najbardziej.
OdpowiedzUsuńTak bym chciała udać się do Ciebie, jak planowałam, ale ciągle coś na przeszkodzie stoi. Padre zdąży wrócić, nim się wybiorę. Kołowrotki czekają. I runo, a czas nie chce się rozciągnąć. Umyka mi w tempie olimpijskim.
Pozdrawiam
Zygfryd jest cudowny... i chyba szczęśliwy u nas. Rupercik ma dopiero dwa miesiące z kawałkiem, ale sądzę, że będzie mniej dorodny, niż Z., ma troszkę proporcje kucyka (króciutkie nóżki).
UsuńCo do czasu, to znam to, niestety. Liczyłam, że nas odwiedzisz w październiku... a może ja się w końcu wybiorę?
Może jeszcze zdążę. Mam te niwy teraz też w weekend. Przyszły tydzień tak "zapchany", że szpilki nie wciśniesz. Jak nie ja do Ciebie, to Ty do mnie. I się zobaczymy. Policzyłam właśnie moje stadko. Oesu, wszystkiego zusammen 161 sztuk. To już chyba jakaś jednostka chorobowa jest.
UsuńDo niej ! Do R. To wtedy też zobaczę Owcę Rogatą.
UsuńNo sama widzisz, Owieczko... mus to mus!
UsuńDziewczyny! Chciałabym bardzo. Dlaczego ja sobie na głowę nabiorę wszystkiego tak, że oddechu brak?! Obiecuję sobie, obiecuję...Do tego zapisałam się była jeszcze na dokształt. Taka terapia dla szarych komórek.
UsuńPaździernik dopiero się zaczął, jeszcze zdążysz ;) Nie możesz tak szaleć, wszak niwa jest od tego, żeby zwooolnić...
UsuńA z czegóż Ty się możesz dokształcać, hę? Chyba, że jako wykładowca.
Z jenzyków niezbyt obcych.
UsuńA może powinnaś zacząć jeździć konno?
UsuńWg.Kretowatej to bardzo ożywia szare komórki.:-)
Zachwycam się każdą owcą,barankiem,kozami!
OdpowiedzUsuńJesteś szczęśliwą moja czuła Inkwizycjo.
Uściski dla Ciebie i trzódki.
Ano jestem ;)
UsuńEhh, niezła ta Twoja trzódka :) Cieszę się, że dobrze Ci się wiedzie, bo faktycznie dawno Cię nie było. Tylko nadal mnie ciekawość zżera, jak Wasze nowe/stare kąty :) Ale pewnie i tego się w końcu doczekam :) Buziaki - mysz
OdpowiedzUsuńNastępny wpis planuję właśnie o osiągnięciach na niwie budowlanej.
UsuńA może o sianiu trawy na pokojach?
UsuńTo prawie na jedno wychodzi ;)
UsuńDobrze, że znalazłaś czas na opisanie co u Was, a rzeczywiście zwierzuny porosły i się ich sporo narobiło! :) Wesoło, ale i robotnie, jak to przy trzódce ;)
OdpowiedzUsuńBuziaki!
Jakoś się tak rozmnożyły niekontrolowanie... ;)
UsuńKózki prawie jak poznańskie koziołki :) No i od razu zatęskniłam... Zimą przyjadę!
OdpowiedzUsuńDo zimy to kto wie, co się zadzieje...
UsuńNosz koza w fotelu to tylko u Was ;-)
OdpowiedzUsuń;-))
UsuńDoczekałam się! Co tam Jagnię, dobrze, że pozostałe owieczki nie chcą do domu. Obawiam się, że Jagnię jest już jagnięciem pokojowym. Ale za to jak grzeje w nogi zimową porą!
OdpowiedzUsuńDlaczego biedny kikucik ciągle się nie goi?
Kikucik się goi, ale powoli... tam był kawał nóżki gołej, bez skóry, już ładnie zarasta włoskami, tylko na czubku została mała ranka.
UsuńAleż sielsko u Ciebie, niczym na angielskim wrzosowisku! To dobry znak, gdy zwierzyny przybywa, w domu szczęscie niebawem zagości... tak to sobie wymyśliłam , bo u mnie tez poprzybywało... z tym że kotów i jest ich aktualnie 9... to dobra liczba, cieszę się... Ło matko!
OdpowiedzUsuńJakoś się nam to przecież ułozy prawda?!!!
Dziewięć kotów to szczęście w domu niechybnie! Już się przecież układa ;)
UsuńDzień dobry Inkwizycjo! Ponieważ jestem tu pierwszy czy drugi raz, to nie bardzo chwytam jeszcze jak duzo masz zwierzątek i jak sobie z tym wszystkim dajecie radę. Nawet nie wiem, skąd wziął sie Twój niezwykły nick - "Inkwizycja". Na dodatek czuła! Przyznaje sie to tego szczerze i proszę wybacz, że nic nie wiem. Ale w wolnym czasie wczytam sie w Twój blog i moze nadrobie te braki w wiedzy(też lubie jesień i zime, bo wówczas, przynajmniej teoretycznie, jest więcej tego czasu).Chciałabym czasami zaglądać w Twe progi, jesli można, jesli pozwolisz...Chyba dosc podobne są nasze światy. A na pewno nasze wrażliwosci...
OdpowiedzUsuńPóki co zachwycam sie kozulami, barankiem i jagnięciem. Twoim czułym, miekkim stosunkiem do nich. Jagnię co śpi w nogach łózka i pewnie kupki robi gdzie popadnie....Och, tego juz by mój mąz nie zdzierżył. Twój Padre to świety człowiek. A Ty jak dobra, tolerancyjna, wszystko rozumiejąca i wybaczajaca mama...
Ciepłe pozdrowienia zostawiam, zyczenia wszystkiego dobrego i na razie pa, pa!:-))
Ola
Witam Cię, Olgo, serdecznie! Zaglądam do Twojego bloga od jakiegoś czasu, ale przyznaję ze wstydem, że chyba nie napisałam jeszcze ani słowa (może kiedyś?). Piszesz pięknie, a twoje wiersze są poruszające bardzo. Oczywiście zapraszam najgoręcej. Będziemy obie miały zajmującą lekturę na jesienno-zimowe wieczory ;-)
UsuńKupki Jagnia (mówimy na nie perełki ;)) nie są tak uciążliwe, jak siusiu... oboje już od jakiegoś czasu zasadzamy się, aby ją z domu wyprowadzić... ale to trudne, bo nie dość, że tak nas rozczula, to głośno rozpacza, jak tylko straci nas z oczu. A owiec się boi...
Biedne, samotne Jagniątko...W końcu jednak wyrosnie i zmieni mu sie charakter. Usamodzielni się. Co Was troche odciązy, ale i oddali od niego...A przecież choć bywa uciązliwie, to jednak słodko i pieknie w takiej bliiskiej, niezwykłej komitywie z ufnym, jak dziecko zwierzątkiem...Tyle jest wzruszeń, sprzecznych ze sobą emocji i pragnień...
UsuńCieszę się, ze tu wreszcie zajrzałam a Ty Inkwi tak zyczliwie mnie przywitałaś! Dziekuje z całego serca!:-))
Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie tego rozstania... ona nas rozczula okrutnie. Jest bardziej radością, niż kłopotem.
UsuńDumla jest mistrzynia rozwiazywania sznurowek i picia ze szklanki jak dama :)
OdpowiedzUsuńPonad miesiac minal jak widzialam Wasz zwierzyniec kochany i widze zmiany... dorosleja dzieci, dorosleja :) I wciaz przybywa ktos nowy :)
Tesknie za Wami. Pozdrowienia serdeczne :)
Musisz przyjechać i poznać nowych członków rodziny ;) My też tęsknimy...
UsuńJejku, chwilkę mnie nie było, a tu takie zmiany w pogłowiu!
OdpowiedzUsuńJa sama nie nadążam...
UsuńJeszcze kurek i kaczuszek brakuje do pełnej sielanki, tylko trzeba uważać bo one też garną się do domu. Moje kaczki bieguski wchodziły po schodach i pukały w okno, żeby im rzucić chlebek.
OdpowiedzUsuńWolały spać z kozą niż z kurami, może jakiś drób dla jagnięcia, tylko co na to Padre???:)))
Jagnie chyba woli suki nasze... z barankiem tolerują się. Kaczki biegusy planuje mieć dziecko moje, opowiem jej, jakie z nich gagatki ;)
UsuńObserwuję, że tak powiem, Twoje kierunki rozwoju na nowym siedlisku, ależ cuda i dziwy ... gospodarstwo pełne zwierząt, przetwórstwo owocowo-warzywne kwitnie, no, gospodyni pełną gębą; cieszę się, że odnalazłaś się doskonale po stresującej pracy, znalazłaś swoje miejsce, bo jesteś tak przyjazną osobą dla świata, jak rzadko; niech Wam się darzy, pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMario, jak ja na to czekałam... myśl o takim życiu pozwoliła mi jakoś w robocie wytrzymać. Jeszcze wszystko nie takie, jak byśmy sobie wymarzyli, ale zmierzamy we właściwym kierunku ;)
Usuńnie mogę się napatrzeć na to co Wy wyczyniacie. Jesteście genialni a to jak prędko Wam się rodzina powiększa (i że to niby "nie miała baba kłopotu... ") hehehe jestem więcej niż pewna, że to nie koniec Waszych nowych "dzieci".
OdpowiedzUsuńWidzę, że jakiś skrawek nowego dachu się Wam pojawił? :-) Gut! przed zimą musi być zabezpieczone to i owo.
My na wiosnę będziemy już razem jechać do Polszy i nie ma to tamto... zahaczymy o Was i na herbę się wprosiemy :-)
Kochani, już przecież zaproszeni jesteście, nie ma to tamto!
UsuńTen kawałek dachu to nie nasz - zwierzęcy ;-))
Uśmiecham się wewnętrznie i zewnętrznie do tego co widzę. Ale cudności! No i kozy masz!:)
OdpowiedzUsuńSoya ma takie piękne oczy, że się napatrzeć nie mogę.
Wszystkiego dobrego, niech się Wam darzy!
Soya ma oczy niezwykłe, w kształcie migdałów ;)
Usuńno cudnie tam macie z tą całą menażerią!! co jeden zwierz ak to fajniejszy/a, już nawet nie wiem, który najpiękniejszy/a!
OdpowiedzUsuńcałuski, Kochana!
Szaleństwo zwierzakowe, że ho, ho! Przez chwilę się pogubiłam i musiałam ze 3 razy czytać ;) Jak Wy dajecie radę to ogarnąć i jeszcze remont, to nawet nie próbuję zgadywać :D
OdpowiedzUsuńOglądam i podziwiam, i kiedyś na herbatkę też się wproszę, muszę to zobaczyć bo nie uwierzę! :)
OdpowiedzUsuńGosianko, daleko nie masz przecież ;)
Usuń;))
UsuńOj te Twoje wieczne wakacje i te dylematy. Jeśli Padre nie pozwoli jagnięciu być w domu to powiedz mu, że przecież pół ameryki ma w domu świnie i dają radę. Fajna menażeria i fajnie, że do Was trafiła przynajmniej ktoś usiłuje je zrozumieć. Zazdroszczę takiego życia ciągle od nowa. Fotkę z kozą na fotelu nominuje do zdjęcia roku!
OdpowiedzUsuńWitaj Inkwizycjo, zajrzałam tu dopiero po raz pierwszy ale na pewno nie ostatni... To niesamowite, że są tacy ludzie, takie domy i takie szczęśliwe zwierzęta. Serce rośnie gdy się o tym czyta. Z braku czasu cofnęłam się na razie tylko do wpisu o urodzinach pierwszego jagniątka, pozostałe zostawiłam na potem... Pozdrawiam serdecznie i zapraszam do mnie - trochę piszę o kozach bo to one zawładnęły moim sercem.
OdpowiedzUsuńMożna się pogubić w tej Twojej trzódce, oj nie łapię kto zacz ...
OdpowiedzUsuńUśmiałam się po pachy ...
Inkwi - w naturze niektórych ludzi jest COŚ, co powoduje, że zwierzaki są rozpuszczone jak dziadowski bicz, one szóstym zmysłem wyczuwają Twoją słabość do nich ... i perfidnie to wykorzystują domagając się więcej i więcej.
Wybieram jednak ogród nad trzodę, podziwiam Cię.
Uściski
Kozy i Jagnie - rewelacja. Ja też nie wiem, czy miałabym serce usuwać z domu takie bleczące maleństwo, ale Zyga ujął mnie posturą, cóż - prawdziwy szef stada :) I Rupert zasrany - oj, z niego też będzie kawał owczego faceta. Błagam o więcej postów, tak lekko pisanych :) Im więcej czytam, tym bardziej mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńNo faktycznie, pasterka na pelny etat!!! Podziwiam Cie Inkwizycjo droga! :*
OdpowiedzUsuńUsciski!
PS. Dynie cuuudne! I trzodka rzecz jasna rowniez :))