czwartek, 25 listopada 2010

Rzutem na taśmę

wypełniam okrutne i wredne warunki kapryśnej Kaprysi... nie powiem - z masochistyczną przyjemnością,  nawet nie licząc na wygraną ;-)
Aczkolwiek potencjalna nagroda powala na obie łopatki... No cóż, jak nie wygram, kupię sobie podobne w Sklepiku Pod Orionem ;-)
Kaprysia otóż popełniła takie małe cudo jesienne:
i zażądała w swojej kapryśności, żeby napisać coś o jakichś ulicach...
Ja ulicy nie mam. Wcale. i nawet mi z tego powodu trochę przykro. Więc żeby wypełnić twarde warunki Kaprysinowego konkursu, wyszukałam coś o ulicach mojego ukochanego Wrocka.

>>Nie wszystkie ulice, które mają źródłosłów historyczny (jak Zamkowa czy Dworcowa), są dziś znaczeniowo neutralne. We Wrocławiu mamy np. wytyczoną jeszcze w średniowieczu ulicę Nożowniczą (nazwa przetłumaczona po wojnie wprost z niemieckiego). Taki adres w połączeniu z działalnością gospodarczą nie musi się dobrze kojarzyć; nie bez kozery o niebezpiecznych dzielnicach mówi się „kraina latających noży”. „Już wiele lat temu pewien biznesmen pisał protesty do władz miejskich z prośbą o zmianę tej nazwy, bo koledzy się z niego śmiali” – wspomina prof. Bernard Jackiewicz, przewodniczący wrocławskiej komisji nazewnictwa ulic.

 Ciekawie brzmiąca nazwa potrafi zjednać nam przyjaciół w najmniej spodziewanych momentach. Nazwa wrocławskiej ulicy Na Ostatnim Groszu pochodzi od nazwy karczmy Ostatni Grosz, w której przed wiekami rolnicy, wracając do domu, przepijali cały zarobek. „Kiedyś moja koleżanka jechała za granicę i podczas kontroli dokumentów na lotnisku celniczka przeczytała: Na Ostatnim Groszu? Jaka ładna nazwa! I bardzo łagodnie tę koleżankę potraktowała. Ale gdy deweloper budował tam domy, pojawiły się protesty ludzi, którzy twierdzili, że nie chcą mieszkać przy takiej podłej ulicy” – mówi prof. Jackiewicz.<<

Pozwólcie że okraszę ten wywód tradycyjnie zdjęciami panienek (bo inaczej Rubinela łeb mi urwie). Uściski!

11 komentarzy:

  1. A ja to bym nie chciała mieszkać na ulicy Rzeźniczej. Ktoś mi kiedyś opowiadał, jak w pewnym miasteczku ...
    ulicą Rzeźniczą szedł krów cały szereg.
    A był to przed śmiercią ostatni spacerek.
    Tuż za tym szeregiem szło sobie dziewczęcie.
    I jak te krówki też se szło na rżn..... .
    Nie mam pojęcia co było dalej.
    Tylko Ty mi łba nie urwij za ten wierszyk.
    A za fotki panienek grzecznie dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Rubinelo - dalej było tak:
    nasze słodkie dziewczęcie
    całą noc uskuteczniało rżnięcie
    wióry po całym pokoju latały
    a w efekcie powstał chłopiec z drewna cały.

    Który podobno miał później różne przygody, których niestety nie pamiętam...

    Wisior cudny...

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj, jakie masz piękne panienki:))) Poproszę o podrapanie ode mnie obu za uszkiem :)Bardzoś porządnie wypełniła moje wredne warunki:) Karteczkę do koszyczka już dołożyłam:)Powodzenia w losowaniu życzę, kto wie czyj los wyciągnie mrautacza łapka:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Rubinelo, Thrimo - no dziewczyny, co Wy tu takie... na moim porządnym blogu?

    A ulica Rzeźnicza niestety we Wroławiu jest, a w sąsiedztwie przecudny zaułek Stare Jatki, który wyglada, jakby się czas zatrzymał. Stary bruk i rynsztok stanowi tło dla pracowni i sklepów artystycznych, mieszczących się w urokliwych kamieniczkach z podcieniami. Stoi tam cacuszko - Pomnik Pamięci Zwierząt Rzeźnych odlanych z brązu: koza, kogut, królik, gęś i świnia, a także figurka krasnala Rzeźnika.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dzięki Thrima, tym bardziej się cieszę, że nie mieszkam na Rzeźniczej i że nie tylko mnie Inkwizycja może skrócić o głowę, Ty też podpadłaś.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rubinelo, może i mogłaby... Ale ja wiem, że tego nie zrobi. Mamy ogromne szczęście podpaść Inkwizycji której najstraszniejszą groźbą jest przekarmienie swojej ofiary (makaron jest tu ulubionym narzędziem tortur!).
    Więc - niestety - z taką świadomością można się naprawdę rozbestwić... Podejrzewam, że to nie ostatnie świństewko na blogu.
    Ale, ale! Toż to nie blog cnotliwej dziewicy o sarnim spojrzeniu która spłoni się rumieńcem na każdy podtekst... Nie jest tajemnicą (a jeśli było to już nie jest), że Inkwizycja też jest przednim świntuchem i lubi takie "wstrętności"

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja?! przednim świntuchem? wypraszam sobie!! No może małym świntuszkiem, maleńkim, i tylko ze smakiem. Smak jest najważniejszy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeśli chcesz to ujmować w kategoriach smaku - czasem lubisz jak jest pikantnie do czerwoności. Czyż nie?
    Żeby nie powiedzieć, jak ktoś... (tu wstaw czynność związaną z pieprzniczką.

    Jeśli smak jest najważniejszy to będzie zdecydowanie świńska nóżka w sobie pieprzowo-pepperoni. Do smaku kilka kropel tabasco...

    Jak Ci odpowiada taki smak? Pyszności...
    I proszę mi się tu w żywe oczy nie zapierać!

    OdpowiedzUsuń
  9. Dziecko, ja Cię napominam! Proszę mi tu na światło dzienne rodzinnych sprawek nie wyciągać.
    Pikantntne lubię, i owszem, nie przepadam za słodkim, w różnych życia aspektach (no może oprócz małych kotków i piesków, większych kotków i piesków, ptaszków i tego typu...).
    Ale pieprzenia nie lubię, szczególnie bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
  10. Twoje panienki uwielbiają obiektyw i obiektyw je wuielbia, zawsze wychodzą na zdjeciach wspaniale.
    Biżuteria bardzo, bardzo ładna. musze zajrzeć na ten blog ...
    Pozdrawiam i dziekuję za wizyty u mnie i twoje komentarze.

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz ;) Moderuję tylko te do starszych postów, aby mi nie umknęły.
Okazało się, że i tak umknęły... ale dobrzy ludzie przypomnieli mi o moich obowiązkach :)