niedziela, 12 grudnia 2010

Tylko spokój

może nas uratować. Co jakiś czas czuję gwałtowny atak paniki: nie zdążę, nie zdążę... jakby to jakiś pociąg był!
Spoko, spoko... siadam wtedy z kubkiem herbaty i gapię się na ptaki uwijające się wokół karmnika... albo na śpiące koty, byle nie na mój inkwizycyjny stół tortur... ani tym bardziej na oplute przez panienki okna...

No bo przecież robię coś cały czas. 

Wieszaczki dla małego i całkiem dużego chłopca ;-)
Herbaciarkę z cyklistami - ten wąsik, ach ten wąsik!

Na moje ZDOBYCZNE cudnej urody foremki takie sobie pudełko z pudełka po ciastkach; ale raczej będzie na gotowe pierniczki, bo się wszystkie foremki nie mieszczą ;-) 

I tysiąc pudełek, bransoletek i innych dupereli, które mam rozgrzebane albo "prawie" skończone ;-)

Dzisiaj  postanowiłam zorganizować ekspedycję do lasu po gałęzie jodłowe. Zaraz na opłotkach wsi pojazd się zakopał w "tym czymś"... Poszłyśmy dalej na piechotę, postanawiając martwić się autem później (tzn. JA postanowiłam, panienki chyba nie martwiły się wcale). Po 10 minutach miałam mokre rękawiczki, po dalszych 10 - mokre buty, czapki... nie założyłam, bo pogoda miała być ładna... była marznąca mżawka prosto w twarz. Do lasu nie doszłyśmy. Zaprowadziłam suki do domu i wróciłam z łopatą odkopywać auto i moczyć resztkę suchej odzieży.
No nic... przynajmniej się rozgrzałam i dotleniłam ;-) Po czymś takim ogień w kominku ładniej tańczy, grzane wino lepiej smakuje...

Zerkam na prawy pasek, a tam... Inkwizycyjne candy na samej górze! Ha! Dotrwaliśmy ;-) I wiecie co? Ponieważ popularność mojego paskudnego cukierasa zaskoczyła mnie mocno, a to wielka frajda,  chciałabym obdarować więcej niż tylko jedną osobę. Jest jeszcze jeden powód. Ostatnio niezwykle szczęściło mi się w różnych rozdawajkach, (to może pytanie do mojego Mężczyzny: co On tam wyrabia na tych Wyspach, bo przecież "kto ma szczęście w candy, ten nie ma... itd." ?), nawygrywałam cudowności co niemiara (zobaczycie niedługo!), więc postanowiłam wypichcić dodatkowy gadżecik, a raczej komplecik... Mam nadzieję skończyć go do pojutrza ;-)
Uściski! 
 

13 komentarzy:

  1. Słyszłam kiedyś, że panika jest gorsza od nazizmu...;) no grunt, to się w porę opanować:)fantastyczne rzeczy Ci wszyły, szczególnie ta herbaciarka z cyklistami... rowerowe górskie wycieczki to mój żywioł, i jeszcze te oldskulowe klimaty... cudnie! Foremki też dają radę:) A po atrakcjach dzisiejszych grzane wino, jak wspomniałaś albo naleweczka dla zdrowotności wskazane:) Co do candy, to ja jeszcze w życiu nic nie wygrałam, tymbardziej oczekuję z niecierpliwością na rozstrzygnięcie :) Pozdrawim ciepło!

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam to - ja też jestem panikarą :) Pudełko z cyklistami - rewelacja! Wygląda jak wyciągnięte z szafy prababci :) Grzane wino najlepsze jest z plasterkiem pomarańczy. A ja wczoraj po raz pierwszy od wielu wielu lat ulepiłam bałwana. Zapomniałam już jaka to frajda :)

    OdpowiedzUsuń
  3. oh oh, cykliści mnie powalają... no bajka nie pudełko!

    OdpowiedzUsuń
  4. uaaaa,jak to nie robisz jak robisz,wszystko cudne aż się chce mieć.Pudełko z chłopakami perfekt.I skąd takie gwiazdki foremkowe się bierze,a może z nieba spadają??Buziak

    OdpowiedzUsuń
  5. Ty pracujesz i robisz śliczności, ja nic nie robię. Równowaga w przyrodzie zachowana:) Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Bulmo - ja też "nigdy w życiu", aż tu wygrałam w pięciu candy - wciąż jestem w szoku... tak więc wszystko przed Tobą ;-)
    Anabel - też miałam ochotę, wyobraź sobie, na bałwana, ale ta mokra breja nie dała mi szans... a patent z pomarańczą kupuję ;-)
    Kasiu - cieszę się, bo to był mój typ - papier z cyklistami kupiłam wbrew wszystkim!
    Madziko - przylatują z Irlandii, jak się mężczyznę trochę przyciśnie ;-))

    OdpowiedzUsuń
  7. Kaprysiu - to teraz wiem, KOMU tą orkę zawdzięczam! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Inkwizycjo strasznie mi przykro, ze wystygła ci niedzielna jajecznica, no chyba nie zdawałam sobie sprawy z skutków ;-)
    Wieszaczki, herbaciarka, puszka - wszystko śliczne. Masz rację z tym spokojem, na nic dobrego nam się nerwy nie przydadzą.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ha! Wiedziałam, że cykliści zrobią furorę!
    Motyw wąsatych panów w powalających, obcisłych spodniach(?)(czy jak to się tam fachowo nazywa) zdecydowanie wart jest powtórzenia.

    Na pocieszenie dodam, że nie tylko Tobie zima płata żarciki zdecydowanie w złym guście. Mój nieszczęsny mężczyzna zszedł ostatnio na pobocze które okazało się być dołem pełnym błota przykrytym warstwą lodu i śniegu. No i zapadł się biedak prawie po kolana...

    Moim zdaniem pudło na pierniki wyszło bardzo apetycznie.

    A foremki będziemy testować już za kilka dni!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. Jacy fajni wąsacze. Oj ty pracuciu nasz pracusiu, tylko mi się nie rozchoruj po tych spacerach.
    Buziole w noch.

    OdpowiedzUsuń
  11. Urocze są te wieszaczki. :)
    Zazdroszczę kominka :)
    i pozdrawiam serdecznie ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Kerry-Marto - nic to, że jajówka wystygła; lektura mnie po prostu pochłonęła ;-)

    Thrimo - mam w planach całe plejady ciasteczek, tak że zbieraj siły ;-)

    Hannah - bez obawy, jestem zahartowana w bojach;-) buziaki!

    Carmen - był taki czas, kiedy kominek i akwarium zastępowały nam TV (której nie mam do tej pory)

    Pozdrawiam! A już wieczorem wyniki losowania ;-)

    OdpowiedzUsuń
  13. To zdjatko skosem w dól jest BOSKIE po prostu!!!
    Coś pięknego!
    Wymiękam zatem i p[oddaję sie...

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz ;) Moderuję tylko te do starszych postów, aby mi nie umknęły.
Okazało się, że i tak umknęły... ale dobrzy ludzie przypomnieli mi o moich obowiązkach :)