Było tego tak dużo, że obrazy wirują pod moimi powiekami jak w kalejdoskopie ;-) A ja nie chciałam powierzchownie, chciałam dotknąć, poczuć, posmakować, odetchnąć tamtą atmosferą...
Trudno było się jednak oprzeć kategorycznym "musicie to zobaczyć!" naszych przeuroczych, megagościnnych gospodarzy-przewodników ;-)
Zacznijmy więc od Irlandii.
Hrabstwo Kerry, półwysep Dingle. Kraina o magicznym uroku, jak z bajki o hobbitach. Rześkie powietrze i słońce na przemian z deszczem, chmury otulające szczyty i spienione fale oceanu rozbijające się o skały. Na początku naszej wycieczki krzyczałam z zachwytu na każdym kroku ;-) Ale czy dziwicie mi się, skoro góry i ocean tworzyły takie obrazki?
Droga przez przełęcz Conor Pass nie ma sobie równych, jeśli chodzi o zrobienie wrażenia na początek ;-) Jest tak wąska i kręta, że miejscami z trudem przeciska się samochód, za to widoki zapierają dech w piersiach.
Maj jest najlepszą porą na zwiedzanie: nie ma jeszcze najazdu turystów, za to są słodziuchne jagnięta na soczystozielonych łąkach i burza kwiatów.
Jeździliśmy drogą nad oceanem, szlakiem prehistorycznych fortów, chatek w kształcie okrągłych uli, kamiennych domków, przystawaliśmy przy ruinach kapliczek i kamiennych krzyżach celtyckich, wygładzonych przez wiatr i deszcz podczas stuleci. Czas tam zwolnił...
Zapuszczaliśmy się wgłąb półwyspu, jeżdżąc drogami wytyczonymi przez murki obrośnięte żywopłotami z fuksji i janowców, tak wąskimi, że odruchowo wciągałam brzuch ;-)) Drożyny owe były jak najbardziej dwukierunkowe, a dopuszczalna prędkość 80 km/h. Odwiedziliśmy cztery plaże, na żadnej nie zrobiliśmy pikniku ;-( Zrobiliśmy za to sporo zdjęć.
Strome klifowe wybrzeże, upstrzone kępkami kwiatów, niesamowite formacje skalne, jaskinie, plaże piaszczyste lub kamieniste - do wyboru, do koloru. Każda urocza.
Kerry-Marta pytała, czy wciąż żyje w Zatoce Dingle delfin - owszem, jest delfin Fungie... choć nie ma pewności, czy wciąż ten sam ;-) A w oceanarium w Dingle atrakcją są prześmieszne pingwiny, obserwujące ludzi z dużym zaciekawieniem ;-)
Ale o Dingle będzie następny post - i może o czymś jeszcze...
Ściskam czule!
PS
Wiem, że zdjęcia nie oddają... Nie tknęłam ich Photoshopem, ale jeśli klikniecie na nie - powiększą się i naprawdę zyskają ;-)
....Ta ja pierwsza, a co:).....INKWIZYCJO kochana DZIEKI WIELKIE za wszystko!!!
OdpowiedzUsuń....musisicie z Padrem wrocic do nas bo i tak nie zobaczyliscie wszystkiego:P....
...a kto chce zobaczyc prawdziwa Irlandie niech wpada do Dingle czyli do An Daingean:)
....sciskamy MOC!!!!....
...aha to pisama ja :)madzia
o rety! ale widoki! no zazdroszczę Ci tak, że nie masz pojęcia :) i tak najlepsze widoki zostają nie na fotkach ;) a ta owieczka słodziutka ^^
OdpowiedzUsuńO nie, Madziu, nie chcemy zobaczyć wszystkiego! Ledwie się pozbieraliśmy po 'tamtym' ;-) Ale ogromnie bardzo chcemy wrócić do Was i wrócimy! i to my dziękujemy! Ściskam Was mocno i czule!
OdpowiedzUsuńKasiu - no właśnie, miałam strasznie trudny wybór, a większość zdjęć nie oddaje... ale starałam się pokazać choć najbardziej wymowne... a owieczek pokażę więcej, bo mam ich wielką obfitość ;-)
OdpowiedzUsuńCo by tu napisać, po pochłonięciu tych przepięknych zdjęć... Może tak : ehhhhh...
OdpowiedzUsuńCudne miejsca niektóre wręcz księżycowe a przecież w rzeczywistości musi być jeszcze bardziej oszałamiająco. Zapewne to była wycieczka życia bez upałów i zaduchu a wszystko wygląda rześko i pachnąco nawet trawa ma inny kolor. Uwielbiam przestrzeń i szorstkie, świeże powietrze i uważam Irlandię za jedno z piękniejszych miejsc świata nie palmy i takie tam, ale teraz Ci trochę współczuję, bo chyba powrót tu to zderzenie ze ścianą i musisz trochę ochłonąć.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę mało-szokowej aklimatyzacji
Grażyna
Gdybym znalazła się na zdjęciu nr 7 mogłabym dostać zapaści. Po prostu nie do uwierzenia a przecież są jeszcze zapachy, wiatr i 360 stopni tego widoczku wokół własnej osi, które robią jeszcze większe wrażenie.
OdpowiedzUsuńPostulat sama sobie wymyśliłam na poczekaniu, że marzenia należy przynajmniej próbować spełniać, ale cholera nie wszystkie naraz.
To znowu ja....
Graszynko, masz absolutną rację - było o wiele bardziej oszołamiająco, zdjęcia są nietknięte PS-em, ale spokojnie mogłabym podkręcić kolory i nie byłyby przekłamane, a i tak nie widać tej głębi... tej lekkiej mgiełki spowijającej wszystko... nie potrafię oddać świeżości i rześkości ani tej wielkiej przestrzeni wokół...
OdpowiedzUsuńDo tej pory do końca się nie pozbierałam, może uda mi się to pisząc te posty ;-)
Ach, jakie magiczne zdjęcia! Te kamienne budowle są niesamowite! A owieczka słodziutka :) Ja też strasznie lubię focić, więc z każdej wycieczki przywożę tony zdjęć, a do tego jakieś kamyki, muszelki, szyszki itp. :)
OdpowiedzUsuńŻyczę wspaniałego weekendu :)
Droga Inkwizycjo, relacja z Waszej podróży po prostu zapiera dech w piersiach... Przepięknie, zazdroszczę okrutnie;)Czeka z niecierpliwością na ciąg dalszy. Dobrze, że już do nas wróciłaś i to z takimi pięknymi wspomnieniami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
W takich chwilach, nigdy nie czytam napisanych już komentarzy, aby nie myśleć, że ktoś już to napisał :) Także post przeczytałam i piszę co w uszy gra:
OdpowiedzUsuńPo pierwsze witam Cię!! Ściskam czule! Okropnie się ciszę, że już jesteś jak i z tego, że byłaś tam z Padre i byłaś szczęśliwa :)
Irlandia, nigdy tam nie byłam. Ale teraz mam jej odczucie, poprzez Ciebie. Pierwsze zdjęcie urzekło mnie bardzo, mogłoby być największe ;). Te skały, ocean ale ja tam widzę też domy. Ludzie, którzy mieszkają w takim miejscu mają poczucie przestrzeni na co dzień. Jedno z odczuć, które bardzo lubię mieć. Ale u mnie nie jest na wyciągnięcie ręki.
Kamienne chatki, domki, owieczki są bardzo urocze. Wspomnień, doznań masz teraz tyle, że wydaje mi się potrzeba teraz czasu, aby wszystko się ułożyło :)
serdeczności i Buziole ślę :*
Alez piekne widoki....cudowna atmosfera!
OdpowiedzUsuńPrzytulam mocno!
Jak pięęęęknie-napisz mi kochanie kiedy bedzie cd, bo mi Kot co rusz zza ramię spoziera kiedy bedzie ciag dalszy- matko święta pogryzę dziada jednego.
OdpowiedzUsuńps-chopaki robia wylewke na tarasik i mur-biednam widoku konkubina ksiedza mi będzie brak.
Buziole
Pozdrawiam serdecznie z Kerry:) Pamietam moja pierwsza przeprawe przez Conor Pass-kolana mialam jak z waty przez tydzien:))) Kazdy nastepny raz to juz nie to samo... To fakt, kerry to najpiekniejsze miejsce w Irlandii. Zapraszam, jezeli kietys tutaj wrocisz!
OdpowiedzUsuńAnabel - ależ oczywiście ja też przywiozłam kamyki, muszelki i różne takie ;-)
OdpowiedzUsuńBulmo - wiem, że relacja nie oddaje wszystkiego, ale staram się podzielić z Wami ty, co widziałam
Jomo - właśnie tak mówiłam do Padre, kiedy staliśmy w tych cudownych miejscach: jacy szczęśliwi powinni być Ci ludzie, którzy mają to na co dzień... ale być może wtedy ten urok powszednieje?
Magdaleno - dziękuję...
Hannah - ciąg dalszy w pisaniu z doskoku, pewnie wieczorem będzie ;-) Oj, żałowałam nie raz, że mu wtedy fotki nie cyknęłam ;-))
Casablanco - oczywiście,że wrócimy! już robimy plany ;-)) Dziękuję za zaproszenie!
oj... zdjęcia oddają... nawet jak się ich nie powiększy!!!
OdpowiedzUsuńPrzepiękne miejsca zwiedziłaś... zazdraszczam:)
Niesamowite widoki, magiczne miejsca... Rzeczywiście wyglądają, jakby czas zwolnił, albo nawet się zatrzymał. Zazdroszczę podróży i czekam na kolejne zdjęcia! :)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam :)
Inkwizycjo, takie zapierające w piersiach dech widoki wywołują u mnie jedno pragnienie, ubrać wygodne trzewiki, plecak, kosturek w rękę i iść, matko kochana, ile do schodzenia, pooglądania, powąchania. A nadziewany żołądek z owieczki jadłaś? Kiedyś oglądałam na Travelu, że to przysmak. A kamień na pamiątkę przywiozłaś, lub chociaż muszelkę? Piękna wycieczka, cudne zdjęcia, serdecznie pozdrawiam, pa.
OdpowiedzUsuńWidoki cudowne!!!!!!!!Tu sie chyba sprawdza powiedzonko"zobaczyc...i umrzec"(nie dosłownie!!!!).Moja coreczka pyta,czy ptaszek,ktorego Twoje dziecie tuli jest wasz????????Pozdrawiam cieplutko-kobieto z toporem.
OdpowiedzUsuńJolu - a jednak być tam...
OdpowiedzUsuńCarmen - już są następne ;-)
Mario - my też odczuwaliśmy pragnienie - iść w te góry! i podjęliśmy decyzję, że w przyszłym roku przedrepczemy je z namiotem ;-) nadziewanych żołądków nie jadłam, ale za to pyszny gulasz z baraniny;
Kasiu - ja prawie umarłam ;-) ptaszek nie jest nasz, to młoda pustułka, którą opiekowała się moja córcia na zlocie wikińskim, pozdrawiam!
Co prawda widziałam je (większość) już wcześniej, ale... Zdjęcia należą do tego typu, który wyzwala u mnie koncert westchnień. Tym razem także, niezawodnie :)
OdpowiedzUsuńPochłonęłam całą porcję ze smakiem i czekam na dokładkę :)
Thrimo - dokładka podana ;-)
OdpowiedzUsuńI właśnie o tym mówiłam zazdroszcząc Ci tego wyjazdu, właśnie Dingle, to tam jeździ moja Gosia i nie w lecie, kiedy pełno turystów, to o tym Dingle opowiada z zapartym tchem, klifach, delfinie, kamiennych murkach, irlandzkiej muzyce - nagrała tam nawet płytę. Inkwizycjo piękna wyprawa, piękne zdjęcia, ach co ja tu będę, po prostu to ta Irlandia...
OdpowiedzUsuńAle niesamowitą atmosferę ma ta kraina! Jakaś ponurość i surowość pomieszana ze świeżym zielonym oddechem, którym można się napełnić po brzegi. Mam wrażenie, że dobrze by mi tam było. Nie widać palącego słońca. Dla ludzi, którzy tam mieszkają, to taka zwyczajna zwyczajność...
OdpowiedzUsuńSuper wyjazd! Pozdrawiam serdecznie!
Ponieważ wszystko co chciałam napisać, już tutaj napisano, to tylko zwyczajnie zapytam: czy chociaż z pięćset zdjęć zobaczymy? Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńTu jeszcze piekniej, Irlandia i Szkocja to moje marzenia! sciskam mocno
OdpowiedzUsuńInkwizycjo wpadam tu od niepamiętnego czasu sprawdzić czy już jesteś i cóż widzę: tyle Irlandii, że moje serce się raduje, podziwianie i czytanie zostawiam sobie jednak na dzisiejszy wieczorek z kubkiem mrożonej kawy do towarzystwa. Miło cię widzieć kochana.
OdpowiedzUsuńMarto - Tobie dedykuję te posty o Kerry, jakże by inaczej ;-))
OdpowiedzUsuń