piątek, 4 lutego 2011

Drzwi

W tym tygodniu byłam na delegacji w P., niewielkim dolnośląskim mieście. Założone w XIII wieku, jest otoczone opieką konserwatora zabytków z uwagi na stylową historyczną zabudowę.
Robiliśmy inwentaryzację domów mieszkalnych w centrum miasteczka. To tzw. "komunalka", czyli domy należące do gminy.
Zrobiłam trochę zdjęć. 

Dawno nie spotkałam się z tak dojmującym obrazem biedy i niezaradności.
Z jednej strony - warunki urągające europejskim standardom. Brak łazienek i WC, wilgoć, ściany czarne od grzyba.

Z drugiej strony - porażająca apatia, oczekiwanie, że "oni" coś zrobią. Oni - to oczywiście władze miasta. 

I teraz zagadka:
dlaczego te drzwi* tak się różnią?  
Nagród nie będzie. Przynajmniej nie tym razem...

Z budowlanym pozdrowieniem, 
Wasza czuła Inkwizycja!

* zdjęcia drzwi w Irlandii autorstwa Padre - dostałam kopirajta ;-)

24 komentarze:

  1. No, właśnie dlaczego? Przecież historia Irlandii tez nie była prosta i usłana różami. 20 lat od okrągłego stołu nie da się wiecznie wszystkiego zwalać na socjalistyczną schedę. Nie umiemy się rządzić, bardzo to smutna prawda. Takiej Polski B jest większość niestety i tylko z perspektywy wielkich miast jej nie widać. I tak wygodnie. Nie potrzeba nam polityków, potrzeba gospodarzy, ach..

    OdpowiedzUsuń
  2. Drzwi sie różnią, bo różni ludzie przez nie wchodzą i wychodzą. Wszystko zależy właśnie od ludzi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też myślę, że to nie drzwi się różnią, tylko ludzie, którzy przez nie wchodzą. Po prostu wielu z nas godzi się z bylejakością i myślę, że nie zawsze jest to kwestia biedy, ale wrażliwości na piękno i to w jakim otoczeniu chcemy żyć. Wystarczy trochę farby i pędzel, do tego nie trzeba być bogaczem.

    OdpowiedzUsuń
  4. Zgadzam się z komentarzami. Drzwi takie same tylko gospodarze różni.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No właśnie - ludzie różni, ale dlaczego?!
    Czemu wolą żyć w brudzie, z grzybem, nie przeszkadza im zwyczajna brzydota?
    Czy w Irlandii ludzie są wrażliwsi? bardziej zdyscyplinowani?
    Przecież i Polsce są dobrzy i źli gospodarze...

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja myślę, że to nie jest kwestia "wolenia" ale po prostu braku funduszy na remont. Władze biorą pieniądze i nic nie robią albo robią coś co jest w ogóle zbędne, np. otwierają kolejną galerię sztuki, muzeum, czy stawiają kolejny pomnik.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie pieniądze decydują o estetyce naszego życia! Natura człowiecza emanuje z siebie potrzebny jej klimat!

    OdpowiedzUsuń
  8. a ja od wczoraj tak sobie dumam.I powiem tak,pierwsze co pomyślałam,że te nasze drzwi jakieś takie bardziej jak akwarela,i kolory i wrażenie głębsze. Oczywiście to kwestia nastroju w zdjęciu.
    Potem ,pomyslałam,że ładniej w Irlandii,bo nasi fachowcy tam pojechali :)
    Oczywiście trywializuję ,a problem jest poważny,trudny do ruszenia.Myślę ,ze tu potrzebna praca u podstaw,nad ludzmi...Nie jest to kwestia pieniędzy ...w każdym razie to można by przeskoczyc,ale jak nakłonić mieszkańców tych baraków żeby przestali tylko oczekiwać,że im należy....

    OdpowiedzUsuń
  9. Z pewnością to także sprawa pieniedzy i możliwości. Albo w odwrotnym kierunku. A nad tym kapelusz stereotypów zachowań z wszechobecnym "nie wychylać się". Ale także wyobraźni i potrzeb.
    Piętnaście bodaj lat temu drzwi wówczas stuletniej kamienicy w której mieszkałem - zniszczone i próchniejące - na własny koszt remontowałem, odświeżyłem i pomalowałem na kolor szaro-gołębi/zgaszony granatowy/granatowo-fiołkowy, co co prawda nie grało z resztą odrapanej klatki schodowej, ale - moim zdaniem - pogodnie i optymistycznie nastrajało wchodzących do budynku. Po bodaj dwu latach administrację kamienicy przejęła moja Ciotka, która natychmiast kazała przemalować drzwi na kolor tradycyjnie sraczkowo-brązowy. (Klatka schodowa jak była, tak pozostała obdrapanie-brązowa.)
    Jednak przy głębszej analizie jak najbardziej ekonomicznie uzasadnione było przemalowanie na powrót drzwi wejściowych miast klatki schodowej (koszt!). Podobnie jak niemalowanie ścian na kolor dowolny w stosunku do nader kosztownego remontu elementów które trwajac przez lat piećdziesiat, potrwają następne dziesci... BEZ WKŁADU FINANSOWEGO. A nawet bez kiwniecia palcem u nogi!!!
    Nie mozna więc oczekiwać od ludzi pragnących jedynie PRZETRWAĆ zachowań wymagających nie tylko wydatkowania energi, środków finansowych, ale na dodatek WYOBRAŹNI! Wszak dobrze jest jak jest, byle było nie gorzej!
    Swoją drogą liczę na takich ludzi mając zamiar wykorzystać ich indolencję i marazm...
    Niech trwają!
    (I jakoś nie mam wyrzutów sumienia z powodu tych życzeń)...

    OdpowiedzUsuń
  10. Sądzę, że mimo wszystko jest to sprawa pieniędzy, Za co człowiek ma wyremontować drzwi, jeśli nie ma na chleb? To smutne, to obraz biedy, a nie złego gustu, czy braku wyobraźni...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. I to prawda, Carmen... Po co ma się wydawać mamonę na puszkę farby, gdy braknie na butelkę 'chleba"...?

    OdpowiedzUsuń
  12. Z tym chlebem i "chlebem" to oczywiście spłycenie problemu. Nie wszyscy lokatorzy w tych kamienicach byli na skraju ubóstwa, nie widziałam też patologii. Ot, taki przekrój społeczny niższych i średnich sfer. Ile może kosztować puszka farby olejnej na 4-6 rodzin? A gdyby tak ten bogatszy kupił puszkę farby, a ten biedniejszy włożył wkład pracy i pomalował? Ale to trzeba byłoby się dogadać - czyli CHCIEĆ...
    Inna sprawa, że dla jednych odpowiedzialność za otoczenie zaczyna się i kończy na progu własnego mieszkania.
    Ci drudzy trwają w oczekiwaniu, że KTOŚ powinien im ten remont zrobić... wszak to mieszkanie gminy... i nie ruszają palcem.

    OdpowiedzUsuń
  13. Mieszkam w kamienicy, ktorej wlascicielem jest gmina, jednak gospodarzem wspolnota, czyli my. Przynajmniej ja to tak postrzegam - mieszkam tutaj, wiec jest to moje miejsce, o ktore trzeba dbac. I jestem chyba jedyna osoba, ktora tak mysli. Reszta owszem, chcialaby miec ladna, zadabna kamienice, bez bezdomnych pijacych 'chleb' w bramie czy bezpanskich psow zagrazajacych dzieciom, o grzybie na klatce nie wspominajac. Tylko... no wlasnie. Chcieliby, ale bez wkladu wlasnego, wiecznie ogladaja sie na innych. I teraz paradoks: chcieliby, ogladaja sie, ale gdy znajdzie sie taka osoba, ktora chcialaby zaprowadzic jakis porzadek, nagle okazuje sie, ze nic nikomu nie jest potrzebne. Oczywiscie do nastepnego razu, gdy znow spotkamy sie na podworku i znow polskim zwyczajem bedzie mozna ponarzekac. Co gorsza, gdy jednak juz cos sie zrobi, nikt o to nie dba, wrecz czasem innowacja przeszkadza, bo trzeba wlozyc nieco wysilku, aby wszystko mialo rece i nogi. Przykladem jest brama zamykajaca podworko: wszyscy byli na hurra, teraz nikomu nie chce sie ruszyc tylka z samochodu, zeby ta brame zamknac. Nie wiem, skad takie myslenie i zachowanie, to chyba jednak wielkopokoleniowa pamiec komorkowa Polakow. Od zarania dziejow ciagle ogladamy sie na innych.

    OdpowiedzUsuń
  14. Smutek polskich miasteczek... A na brudnych podworkach głodne i wystraszone koty.A często też niezbyt syte i szczęśliwe dzieci:-(
    Westchnęłam sobie i pozdrawiam po długiej przerwie bardzo gorąco

    OdpowiedzUsuń
  15. Witam. Przykre to, ale prawdziwe. Takich drzwi w naszych miasteczkach jest pełno. W naturze Polaków jest dbać dopiero o to, co za drzwiami. Bo to moje, prywatne. Podobnie wyglądają przecież klatki schodowe w wielu blokach na polskich osiedlach.

    OdpowiedzUsuń
  16. Darheno - ponarzekać jest takie... polskie ;-(
    a zorganizować się potrafimy tylko w stanie wyższej konieczności; takie prozaiczne sprawy to nie dla nas...
    Ori - kotów akurat nie widziałam; ale pies na łańcuchu owszem był ;-(
    Mariolu1111 - witaj! Niestety za niektórymi własnymi drzwiami było wcale nie lepiej...
    Smutne i przykre to.

    OdpowiedzUsuń
  17. Inkwizycjo dziekuję ci kochana za maila. Postaram się odpisać jutro i też nadgonic komentowanie, przeczytałam post i targają mną różne myśli, muszę je uspokoić, okiełznac i przerobić na jakies normalne słowa ;-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Witaj droga Inwizycjo, dawno mnie nie było, ale wróciłam i staram się nadrobić zaległości. Co do drzwi... chyba nie ma jednej odpowiedzi, każdy ma jakieś swoje drzwi, dla niektórych są bez znaczenia, dla innych są symbolem "pokazania" swojej indywidualności i inności, wyjścia z szarego tłumu, są i tacy którzy czekają na innych, aż coś zrobią... ile ludzi tyle drzwi...

    Zapraszam do mnie po malutką niespodziankę;-) A następny post będzie poświęcony Twojemu książkowemu wyzwaniu, więc proszę jeszcze o trochę cierpliwości:) Uściski ślę!

    OdpowiedzUsuń
  19. Takie drzwi widzialam tez we francuskich wioskach, stare, starenkie, ale jakze slicznie odmalowane i zadbane!
    I potrafilam stac i gapic sie na nie z zachwytem, nie mogac oderwac wzroku od ich niezwyklego wdzieku, tak jak i tych z Irlandii. I co dziwniejsze, im dom byl starszy, tym drzwi piekniejsze!
    I nawet te od oborek dla zwierzat byly odmalowane i czysciutki, i wszedzie wisialy lub staly doniczki z kwiatami. Jak w bajce! Nie moglam sie na to napatrzec!
    Tak, z pewnoscia do tego, aby bylo schludnie i czysto nie potrzeba... wielkich pieniedzy, lecz odrobiny dobrej woli i checi, aby moc zyc w miejcsu milym i przyjaznym dla czlowieka.

    OdpowiedzUsuń
  20. Drzwi się różnią, ponieważ te pierwsze pochodzą (wbrew pozorom) z innej epoki, prawdopodobnie średniowiecza. W tej epoce pomyje wylewało się za mur grodu, załatwiano się wszędzie, a ludzie żyli z robalami i szczurami za pan brat.

    OdpowiedzUsuń
  21. ....ja bede daleka od emocjonalnego/polskiego komentowania.... bo jesli chodzi o tytulowe drzwi to jak porownywanie boczku do rashers....umowmy sie, ze ja znajde "polskie" odpowiedniki irladzkich drzwi, a TY moze gdzies znajdziesz ladne polskie (chyba je widzialam w Cieszynie:P)...pozdrawiamy z okolic zdjecia nr.5:)

    OdpowiedzUsuń
  22. Inkwizycjo długo myślałam co napisać. Drzwi z pierwszych zdjęć na pierwszy rzut oka wskazują na biedę przez wielkie B lub na fakt niezamieszkania, opuszczenia, zaniedbania. Spotkałam się z róznym obrazem biedy i dziewczyny powyżej mają rację, że drzwi są takie same tylko ludzie inni. Znam rodziny, które mimo biedy, potrafią jednak własnymi siłami i bardzo małym kosztem pokazać, że dbają o swoje miejsce zamieszkania, że szanują. Że mają "swoją godność". Pokazują też że potrafia pracować. Wydaje mi się, że to też kwestia wychowania. niektóre cechy idą z pokolenia na pokolenie i najgorsze z tego jest to co pisałaś czyli "należy nam się" bez odrobiny własnego wkładu.

    OdpowiedzUsuń
  23. Inkwizycjo, zaraz mi wyspami zapachniało, /jestem maniaczką fotografowania drzwi i często je pokazuję na swoim blogu /. A te przykre różnice, cóż, to prawda, że "z pustego i Salomon nie naleje", ale czasem wystarczyłaby puszka farby i zakasane rękawy bo przecież "niema brzydkich drzwi, są tylko zaniedbane" / wg mojej teorii / ;)
    No i kolory oczywiście. Boimy się koloru, ale why?!

    OdpowiedzUsuń
  24. Beatto, jak to - boimy się koloru?! Spójrz na fot. nr 4 ;-)

    OdpowiedzUsuń

Jestem wdzięczna za każdy komentarz ;) Moderuję tylko te do starszych postów, aby mi nie umknęły.
Okazało się, że i tak umknęły... ale dobrzy ludzie przypomnieli mi o moich obowiązkach :)