U progu jesieni życia odbiło nam.
Sprzedaliśmy nasz mały, biały, wygodny domek i kupiliśmy ruderę na Pogórzu Izerskim.
W dodatku jesteśmy przekonani, że była to najlepsza decyzja naszego życia.
czwartek, 3 lutego 2011
Mają wszyscy
...mam i ja ;-)
Jak brzydkie kaczątka rozkwitły zupełnie nagle i cieszą moje zmysły. Poza tym mam lekką chandrę i nie nadążam... Wiosny w sercach Wam życzę... i sobie też :-)
Nie wszyscy, ja nie mam. Ale skrzynki z pelargoniami przyniosłam z garażu do domu na parapet i mam nadzieje, że sie puszczą. Na razie jeszcze cnotliwe, choc juz przez dwa dni miały okazję. Chandra to chyba ostatnio norma...
Śliczne są te Twoje hiacynty. Ach zapachniało wiosna choć za oknem zima na całego. U nas temperatura spada do -10 stopni i zaczął padać śnieg;-(. Ale cóz byle do wiosny. Całuski
Ptaszek zimowy, hiacynty wiosenne! Moje też już rozkwitły i cieszą oczy swoimi kolorami :) Zima - taka uroda natury... Już za chwilę popłynie sobie, a wszystko rozkwitnie świeżością i zielenią... Na zimową chandrę najlepsza gorąca czekolada :) Samych ciepłych chwil życzę!
I teraz u ciebie roznosi się ten cudny zapach :) Śliczne hiacynty i elegancka donica. A mój jest już tak duży że biedaczek się przewrócił i musiałam go ratować. Pozdrawiam.
W moich ulubionych kwiatowych kolorach :) Czy to przdwiosenna chandra? ejj nie daj sie, sciskaj posladki i do przodu z usmiechem :)To ta pogoda... tez tak mam.
A ja nie mam :(( muszę jechać do Krakowa i też sobie kupię, ale na razie nie mogę się ruszyć - gościom trzeba strawę ugotować. Chandra dopada czasami i mnie, ale nic się nie martw ona przychodzi i odchodzi, trzeba ją po prostu przetrwać. Macham łapkami z mojej Jaworzyny
A ja w tym roku postanowiłam wiosnę popędzić. Ponad tydzień temu zerwałam gałązkę forsycji i umieściłam w naczyńku z wodą na parapecie. Ponieważ z początkiem wiosny kojarzy mi się właśnie bukiet takich zieleniących się gałęzi forsycjowych które przyniesione do domu rozkwitają dziesiątkami małych, żółtych kwiatków. Ta moja gałązka prezentowała się raczej smętnie... Ale dziś rano spotkała mnie cudowna niespodzianka w kuchni - śpiące dotąd snem zimowym pączki zażółciły się na końcach i najwyraźniej szykują się do rozkwitnięcia!
Tak więc w obliczu tego wyraźnego znaku powrotu wiosny żadnej zimowej chandry nie chcę widzieć u Was dziewczyny :)
Jestem wdzięczna za każdy komentarz ;) Moderuję tylko te do starszych postów, aby mi nie umknęły. Okazało się, że i tak umknęły... ale dobrzy ludzie przypomnieli mi o moich obowiązkach :)
a ja jeszcze nie mam,a wiosna przyjdzie i w sercach nam niebawem zagości ,kisskiss
OdpowiedzUsuńNie wszyscy, ja nie mam. Ale skrzynki z pelargoniami przyniosłam z garażu do domu na parapet i mam nadzieje, że sie puszczą. Na razie jeszcze cnotliwe, choc juz przez dwa dni miały okazję. Chandra to chyba ostatnio norma...
OdpowiedzUsuńŚliczne są te Twoje hiacynty. Ach zapachniało wiosna choć za oknem zima na całego. U nas temperatura spada do -10 stopni i zaczął padać śnieg;-(. Ale cóz byle do wiosny.
OdpowiedzUsuńCałuski
Tak, moje coś długo nie chcą zakwitnąć.
OdpowiedzUsuńPtaszek zimowy, hiacynty wiosenne! Moje też już rozkwitły i cieszą oczy swoimi kolorami :) Zima - taka uroda natury... Już za chwilę popłynie sobie, a wszystko rozkwitnie świeżością i zielenią... Na zimową chandrę najlepsza gorąca czekolada :) Samych ciepłych chwil życzę!
OdpowiedzUsuńMadziko - kocham ten optymizm w Tobie!
OdpowiedzUsuńMaryno - niech te pelargonie nie będą takie porządnickie ;-)
Danusiu - u nas odwilż, więc... jest szansa!
Kerry-Marto - najpierw nie chcą, a potem - hop! ani się obejrzysz wyskoczą z pączków ;-)
Estero - Twoje słowa napełniają otuchą ;-)
Całuski Wam ślę!
Masz tylko lekką? Ja mam jak Himalaje i Pacyfik:(
OdpowiedzUsuńHiacynty śliczne, uwielbiam ich zapach. Pozdrawiam:)
I teraz u ciebie roznosi się ten cudny zapach :) Śliczne hiacynty i elegancka donica. A mój jest już tak duży że biedaczek się przewrócił i musiałam go ratować. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńKaprysiu - co to ma być?! ani się waż zapadać! Napiszę wieczorkiem maila...
OdpowiedzUsuńAnabel - mój jeden różowy jest przypalikowany - widać na zdjęciu ;-) są takie ciężkie od słodyczy...
W moich ulubionych kwiatowych kolorach :)
OdpowiedzUsuńCzy to przdwiosenna chandra? ejj nie daj sie, sciskaj posladki i do przodu z usmiechem :)To ta pogoda... tez tak mam.
A ja nie mam :(( muszę jechać do Krakowa i też sobie kupię, ale na razie nie mogę się ruszyć - gościom trzeba strawę ugotować. Chandra dopada czasami i mnie, ale nic się nie martw ona przychodzi i odchodzi, trzeba ją po prostu przetrwać. Macham łapkami z mojej Jaworzyny
OdpowiedzUsuńA ja w tym roku postanowiłam wiosnę popędzić.
OdpowiedzUsuńPonad tydzień temu zerwałam gałązkę forsycji i umieściłam w naczyńku z wodą na parapecie.
Ponieważ z początkiem wiosny kojarzy mi się właśnie bukiet takich zieleniących się gałęzi forsycjowych które przyniesione do domu rozkwitają dziesiątkami małych, żółtych kwiatków.
Ta moja gałązka prezentowała się raczej smętnie... Ale dziś rano spotkała mnie cudowna niespodzianka w kuchni - śpiące dotąd snem zimowym pączki zażółciły się na końcach i najwyraźniej szykują się do rozkwitnięcia!
Tak więc w obliczu tego wyraźnego znaku powrotu wiosny żadnej zimowej chandry nie chcę widzieć u Was dziewczyny :)
...ahh jak przyjemnie kolorem nacieszyc zmysly...
OdpowiedzUsuńPrzyjemnego weekendu ci zycze
Pozdrawiam cieplo i oby do wiosny...
Bree - trochę pogoda, trochę... delegacja; ale te "pośladki" zdecydowanie poprawiły mi humor! ;-)
OdpowiedzUsuńJolu - kup sobie koniecznie, bo u Was wiosna chyb trochę później przychodzi ;-)
Thrimo - każesz i masz!
Magdaleno - ja cieszę zmysły Twoją sepią...
Piękne, zapewne cudownie pachną!Cieszą oko...
OdpowiedzUsuń